REKLAMA

Tomasz Skory: W kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej zginął dziś kolejny górnik, trzy tygodnie wcześniej w tej samej kopalni również wydarzył się śmiertelny wypadek. W ubiegłym roku zginęło w tej kopalni czterech górników. Czy ta Halemba jest kopalnią szczególnie niebezpieczną według pana?

Jerzy Markowski: Nie, to jest kopalnia typowa jeśli chodzi o warunki górniczo-geologiczne. Jest wprawdzie kopalnią bardzo głęboką, ale nie z tego powodu powstają te zagrożenia, które doprowadzają w końcu do takiego finału. Nie ma żadnych warunków zewnętrznych, które by kwalifikowały tę kopalnię do szczególnie niebezpiecznych. Wprawdzie są tam wszystkie możliwe zagrożenia, ale w skali i w formie typowej dla całego polskiego górnictwa.

Tomasz Skory: Tymczasem górnicy giną, przejechani przez pociągi z węglem, przygniecieni do ścian przez urządzenia, wciągnięci przez napęd podnośników – wszystko to są wypadki z winy ludzi?

Jerzy Markowski: Ja rozumiem, że tak oceniamy na podstawie skutków.

Tomasz Skory: To może inaczej, najczęstszą przyczyną tych wypadków jest po prostu nie przestrzeganie przepisów BHP, które wykluczają możliwość takiego zagrożenia.

Jerzy Markowski: Polskie górnictwo, to znaczy nie tylko polskie, ale i światowe górnictwo – zwłaszcza górnictwo węgla kamiennego, jest tak spenetrowane jeśli chodzi o sytuacje niebezpieczne, że na każdą okoliczność jest przepis. Jest to czasami zbyt uciążliwe, ale na każdą okoliczność jest przepis. Rzecz tylko w tym, że czasami te przepisy pozostają tylko na papierze. Przyczyn jest kilka – najczęstszą jest rutyna, takie przeświadczenie, że udało się 50 czy 100 razy to uda się i 101. A to najczęściej się nie udaje ten 101. raz i później jest takie zdarzenie jak teraz.

Tomasz Skory: Spotkał się pan z przypadkami oszukiwania czujników metanu termometrów, przenoszenia na przykład wypadków, które się wydarzają na kopalni poza kopalnię, żeby nie obciążać jej odpowiedzialnością za to jakimś takimi cichymi akcjami ratowniczymi, o których nie wiedzą władze górnictwa. O tym mówią górnicy.

Jerzy Markowski: Te akcje ratownicze, o których pan powiedział, tak zwane ciche akcje ratownicze, one z pewnego racjonalnego względu często nie występują, ponieważ to jest inaczej płatny czas pracy. Najczęściej górnicy uczestniczący w tych akcjach ratowniczych, ja już ich kiedyś nazwałem arystokracją górniczą, to są ludzie, którzy wiedzą najwięcej, po drugie są na bardzo wysokim poziomie sprawności zawodowej i intelektualnej również – nie daliby się tak bardzo ograniczać.

Tomasz Skory: Przepraszam, że ja wrócę do tego, ale to chyba jest jakby najbardziej bulwersujące – oszukiwanie czujników, które mają zabezpieczać górników, ostrzegać przed niebezpieczeństwem. To się podobno nagminnie zdarza.

Jerzy Markowski: Ja pracowałem pod ziemią 28 lat. Byłem dyrektorem kopalni również, i to trudnej kopalni – metanowej kopalni. I proszę mi wierzyć, odpowiedzialny górnik tego nie zrobi.

Tomasz Skory: A jeśli otrzyma takie polecenie od swego sztygara, od nadzoru technicznego, od dyrekcji?

Jerzy Markowski: To oni są winni powstania szczególnego zagrożenia, a w konsekwencji czasami i śmierci. To w takich kategoriach trzeba powiedzieć.

Tomasz Skory: Ale jeśli chodzi o odpowiedzialność, to jest ona zwykle składana na barki tych, którzy zginęli. Mało kiedy zdarza się tak, by po wypadku w górnictwie został obciążony odpowiedzialnością za to ktoś z poza tych, którzy ponieśli uszczerbek, czy wręcz zginęli.

Jerzy Markowski: Ja też potwierdzam pański pogląd, że zbyt często nie szuka się już bardziej szeroko winy za zaistniałą sytuację. Najprościej jest powiedzieć, że jest to wina poszkodowanego. Jest w tym często udział poszkodowanego, ale nie wyłączna wina. Ponieważ nawet to w jakiej atmosferze, w jakich warunkach pracuje poszkodowany. Nie jest przecież tylko i wyłącznie jego odpowiedzialnością, jest odpowiedzialnością jego nadzoru, organizatorów pracy tej kopalni itd.

Tomasz Skory: Minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik zapowiedział wczoraj, że być może posunie się nawet do wojny z baronami węglowymi, którzy domagają się od górnictwa coraz większego wydobycia, bo od tego zależy wysokość ich uposażenia. Ma szansę?

Jerzy Markowski: Ja powiem coś co zabrzmi trochę nie elegancko – ja się na tym trochę znam i ja wiem, że baronowie górniczy, o jakich pan mówi, dadzą sobie radę w każdych warunkach i naprawdę nie zależy od wielkości wydobycia to ile oni zarabiają. Jest wiele podtekstów w tym co powiedziałem, ale proszę mi wierzyć, że to tak jest. Niestety polega to też na tym, że trzeba się znać także na tym co oni mogą zrobić, żeby nie pozwolić zrobić tego co oni najchętniej by zrobili.

Tomasz Skory: A Krzysztof Janik zna się na tym wystarczająco?

Jerzy Markowski: Ale on nie jest od tego. On jest ministrem spraw wewnętrznych, wie pan.

Tomasz Skory: Jemu podlega nadzór górniczy.

Jerzy Markowski: Jemu podlega tylko Wyższy Urząd Górniczy. Od tego jest przede wszystkim minister gospodarki. W Ministerstwie Gospodarki wiceminister, który jest odpowiedzialny za górnictwo. Od tego jest prezes Wyższego Urzędu Górniczego, który w tym konkretnym przypadku jest bardzo dobrym górnikiem. Do tego zawodu, jak rzadko do którego, potrzeba kompetencji. Trzeba tej umiejętności rozstrzygania zachowań, tych którzy z różnych powodów będą się starali nie oszukać przełożonego, ale ominąć.