"Janowicz ma świetny serwis, ale Kubot jest stworzony do gry na Wimbledonie. Nie wiem, który z nich awansuje do półfinału" - mówi Adam Romer, tenisowy ekspert. Redaktor naczelny miesięcznika "TenisKlub" przyznaje, że trochę zaniepokoił go słaby początek Agnieszki Radwańskiej w meczu z Cwetaną Pironkową. "Na szczęście Polka nigdy nie odpuszcza" - podkreśla w rozmowie z Patrykiem Serwańskim.

REKLAMA

Patryk Serwański: W meczu Janowicza i Kubota były ciężkie momenty. Wydawało się, że awans do ćwierćfinału może im "odjechać".

Adam Romer: Jeden i drugi byli faworytami, ale przecież z tego powodu rywale się nie położą i nie poddadzą. Dla takiego zawodnika jak Adrian Mannarino szansa na ćwierćfinał Wielkiego Szlema być może zdarzyła się jedyny raz w życiu. Jurgen Melzer grał kiedyś w półfinale w Paryżu, ale jemu już blisko do końca kariery i też może już się o podobny wynik nie pokusić. Żaden z tych rywali nie chciał wypuścić takiej szansy. Przecież Janowicz -prowadząc 2:1 w setach - w czwartej partii przełamał Austriaka. Wydawało się, że awans jest o krok, ale Melzer wykrzesał z siebie jeszcze trochę sił i doprowadził do piątej partii. Z kolei Kubot przegrał pierwszego seta tak trochę niefrasobliwie. Podobnie było w trzecim. Potem nóż na gardle, ale skończyło się fantastycznie. Trzeba chłopakom gratulować!

Szkoda, że w ćwierćfinale czeka ich bratobójczy pojedynek. Ale z drugiej strony, jeden z nich zagra w półfinale. Co prawda takie analizy robiono już tuż po losowaniu, ale co innego zabawa, a co innego rzeczywistość. Kto może wygrać? Młodszy, ekspresyjny Janowicz? Doświadczony i lubiący Wimbledon Kubot?

Ja nie wskażę faworyta. Janowicz ma ten swój niesamowity serwis, którym potrafi ratować się w trudnych sytuacjach. Do tego ta potężna gra z głębi kortu, ale to Kubot uwielbia Wimbledon. Jego gra jest stworzona do tego turnieju. To jeden z ostatnich zawodników grających akcje - serw i wolej. Ten jego styl było widać i w meczu z Mannarino i we wcześniejszym pojedynku z Benoitem Pairem. Szanse Polaków są równe. Chyba zdecyduje forma dnia.

Kiedy Agnieszka Radwańska przegrywała 0:4 w pierwszym secie wydawało się panu, że już po zawodach?

Ja zawsze mówię, że Agnieszka to taka zawodniczka, która nie odpuszcza nawet w sytuacji beznadziejnej. Oczywiście trochę się bałem, ale wiedziałem, że ona tego meczu łatwo nie odpuści. Agnieszka wiedziała już, że z turnieju dopadła Serena Williams - to też ją dopingowało. Pamiętajmy, że Polka jest teraz najwyżej rozstawioną zawodniczką, która pozostała w turnieju. Jeśli nie jest największą faworytką do zwycięstwa, to postawiłbym ją na równi z Petrą Kvitovą.

Sensacja dnia to bez wątpienia porażka Sereny Williams z Sabine Lisicki. Ponad 30 zwycięstw z rzędu i nagle wpadka, właśnie na Wimbledonie.

Po cichu liczyłem na taki scenariusz. Agnieszce byłoby ciężko pokonać Williams. O wiele łatwiej, przynajmniej teoretycznie, pokonać Kaię Kanepi albo Lisicki. Oczywiście na razie Agnieszka musi ograć Chinkę Na Li, a to nie będzie prosty mecz. Co do Sereny, to jej zdarzały się takie wpadki. Przed rokiem na Wimbledonie chyba w trzeciej rundzie Amerykanka męczyła się strasznie z Chinką Peng. Takie słabsze momenty zdarzają się każdej zawodniczce, choć oczywiście ta porażka to wielka niespodzianka.