Kolejne produkcje filmowe na temat Smoleńska podsycają emocje i dowodzą, że tak naprawdę w Polsce nie ma rzetelnej rozmowy o katastrofie. Strony okopały się na swoich pozycjach i nie słuchają się nawzajem. Najczęściej kwestionują swoją wiarygodność albo oskarżają o naruszenie dóbr osobistych. Jak długo jeszcze?

Charakterystyczna jest reakcja niektórych Polaków, gdy pojawia się hasło "katastrofa smoleńska": zakłopotanie, wstyd, często po prostu ucieczka od podejmowania tej kwestii, wręcz żądanie: "daj już z tym spokój, dość Smoleńska, ile można o tym mówić". Wydaje się, że najbardziej wstydzi się o tym rozmawiać premier Donald Tusk. Często nie odpowiada na kłopotliwe pytania dziennikarzy, odsyła do ekspertów albo po prostu milczy.

Premiera filmu "Śmierć prezydenta" wyprodukowanego przez National Geographic pokazuje jednak niesłabnące zainteresowanie tą sprawą. W niedzielę wieczorem po telewizyjnym pokazie miałem dyżur w redakcji Faktów RMF FM. Zapytałem o opinie na temat filmu słuchaczy na facebookowym profilu RMF24. Posypały się komentarze. Widać z nich jak jesteśmy podzieleni w tej sprawie. Sporo  najbardziej  charakterystycznych opinii zamieściliśmy na naszej stronie w internecie. Jednocześnie felieton o filmie napisany przez Tomasza Skorego był w poniedziałek najczęściej komentowanym artykułem na RMF24.

Mój punkt widzenia, moja twierdza

Obok "Śmierci prezydenta" w ostatnim czasie pojawił się również film "Anatomia upadku" zrobiony przez Niezależne Wydawnictwo Polskie.  Filmy te pokazują dwa zasadniczo odmienne punkty widzenia na to, co się stało 10 kwietnia 2010 roku.

Jeden to rekonstrukcja oparta wyłącznie na wnioskach komisji Jerzego Millera i raporcie rosyjskiego MAK-u. Wskazuje, że katastrofę spowodowały błędy popełnione przez pilotów tupolewa i naciski, jakim byli poddani, aby koniecznie tamtego ranka wylądować w Smoleńsku. W filmie "Śmierć prezydenta" nie ma opinii polemizujących z tymi ustaleniami. Kończy się zastanawiającą pointą. Narrator mówi, że Polska i Rosja pokazały po katastrofie smoleńskiej "jak wspaniale można współpracować".
 
Drugi obraz został wyprodukowany przez środowisko polityczne skupione wokół PiS, które od dawna kwestionuje wnioski Millerowskiej komisji. Pojawiają się w nim między innymi nieznani wcześniej świadkowie ze Smoleńska, a także miedzy innymi naukowcy - prof.  Wiesław Binienda i prof. Kazimierz Nowaczyk. Ich ekspertyzy nie wykluczają, że na pokładzie samolotu mogło dojść do wybuchu. "Anatomia upadku" przypomina wciąż nierozstrzygniętą kwestię śladów materiałów wybuchowych na wraku tupolewa, pokazuje też, że ani premier Donald Tusk, ani Jerzy Miller nie chcieli odpowiedzieć na pytania reżyserki Anity Gargas.

Czy rozmowa jest możliwa?

Obydwa filmy można już obejrzeć w internecie. Nie wszyscy jednak mają dostęp do sieci, dobrze by więc było, żeby pokazała je telewizja publiczna, tak aby Polacy wyrobili sobie swoje zdanie na ten temat. Podobno prezes TVP bierze już takie rozwiązanie pod uwagę. Dobrze by było w końcu zacząć rzeczową, pozbawioną emocji rozmowę o Smoleńsku.

Czy to jednak jest w ogóle  możliwe? Czy eksperci komisji Millera są gotowi w końcu spotkać się i porozmawiać z naukowcami Zespołu Parlamentarnego?

Na razie strony mówią tylko do siebie. Okopały się w twierdzy własnych ustaleń. Produkują własne filmy. A to podsyca niezdrowe emocje prawie 3 lata po katastrofie.