Z dużym zainteresowaniem obejrzałem wywiad jakiego Sawikowi Szusterowi z ukraińskiego Kanału 5 tego udzielił Aleksander Łukaszenko. "Piątka" to telewizja należąca do oligarchy Petro Poroszenko, popierająca niegdyś Pomarańczową Rewolucję, a teraz protesty na Majdanie. Według rosyjskiej propagandy to oczywiście "telewizja faszystowska". Już sam fakt udzielenia tego wywiadu pokazuje, że białoruski "Bat`ko" rozpoczął nową grę i jak już wcześniej bywało, chciałby powrócić do pozycji, że i trochę wyciągnie od Putina, i trochę od Zachodu.

REKLAMA

W wielkim skrócie Łukaszenko oświadczył, że uznaje i będzie rozmawiał z nowymi władzami w Kijowie, Janukowycza uważa za tchórza i ma pretensje, że Ukraińcy nie walczyli z agresorem o Krym. Jak mówił, nie namawia do przelewania krwi, ale o najcenniejszą rzecz - ziemię należy walczyć z bronią w ręku. Wiem, to tylko słowa, ale Łukaszenko niedwuznacznie wskazał, że on w przypadku "bratniej pomocy" ze strony Rosji wydałby rozkazy do walki. Zostawię retorykę Łukaszenki, a skupię się na jej powodach i celach. Moim skromnym zdaniem sytuacja jest dość przejrzysta i mam nadzieję, że polscy i europejscy dyplomaci w Kijowie wywiad obejrzeli i przesłali już analizy i raporty do swoich centrali.

Po aneksji Krymu Łukaszenko doskonale rozumie, że to tam popłyną strumienie pieniędzy i o kolejne kredyty z Moskwy będzie bardzo trudno. Jeżeli będą, to w zamian za oddanie Rosji kontroli nad białoruskim przemysłem. Dlatego Łukaszenko puszcza oko do Zachodu i nie staje murem za Putinem.

Białoruś jest objęta sankcjami o niebo ostrzejszymi niż Rosja, która dokonała agresji na Krym. Moim zdaniem to absurd i co więcej, polityka Zachodu, sankcji wobec Łukaszenki poniosła całkowitą klęskę, wręcz ułatwia Rosji podporządkowywanie sobie Mińska. Żadnego Majdanu na Białorusi nie będzie, Białorusini mają inną mentalność, a białoruska opozycja słaba i podzielona w swym nurcie "narodowym" zaczyna zbliżać się w okolice "Prawego Sektora", od dawna słychać tam już nie tylko nuty antyrosyjskie, ale i antypolskie.

Łukaszenko nie stanie się demokratą, chce nadal rządzić krajem, tak jak rządził do tej pory. Nadal będzie tam działać KGB i obchodzone będą sowieckie święta, ale rozmawiać z nim trzeba. Zwłaszcza teraz należy rozmawiać, bo to osłabi i to bardzo pozycję Władimira Putina, a wzmocni Ukrainę. Akceptując te fakty można zacząć zajmować się realpolitik, a nie misją demokratyzowania Białorusi.

Jeżeli na europejskich salonach przyjmuje się Putina, to krzywienie się na Łukaszenkę jest obrzydliwą hipokryzją. Oczywiście coś za coś i za zdjęcie sankcji Łukaszenko musiałby wiele rzeczy obiecać i myślę, że ten "deal" jest możliwy. Jestem przekonany, że Łukaszenko wystraszony mocno działaniami Putina na wiele rzeczy jest skłonny się zgodzić, pod jednym warunkiem, że Zachód nie będzie dybał na jego władzę. Bez mrugnięcia okiem wypuściłby więźniów politycznych, wprowadziłby w życie umowę o małym ruchu granicznym z Polską i pewnie przestał represjonować działaczy polskiej mniejszości. Tylko musi uznać, że ten "deal" mu się opłaca, a to już zadanie dla dyplomatów i polskich, i europejskich.