Od paru miesięcy polska ambasador w Rosji, Katarzyna Nałęcz-Pełczyńska, regularnie odwiedza rosyjski MSZ wzywana na dywanik z powodu "polskiego barbarzyństwa" wobec sowieckich pomników w Polsce. Wzywana jest po każdym przypadku - czy to demontażu jakiegoś koszmarnego monumentu z czasów PRL, czy też, gdy dojdzie do zbezczeszczenia mogił czerwonoarmistów.

REKLAMA

Zostawmy hołotę niszczącą groby, bo nie o nich tu chodzi. Protestując w takich przypadkach Rosjanie mają rację, też byśmy byli wściekli, gdyby ktoś zniszczył i znieważył cmentarz w Katyniu. Chodzi o to, że Rosja rości sobie prawo do decydowania o losie wszelkich pomników, tablic i innych miejsc poświęconych Armii Czerwonej. Zdaniem Moskwy żadne władze polskie czy to lokalne, czy też centralne, nie mają prawa decydowania o ich losie. Nawet gdy "pomniki wdzięczności" stawiały za pieniądze komunistyczne polskie władze.

Umowy z Rosją muszą być do bólu precyzyjne

Tę sytuację zafundował nam Andrzej Olechowski, który teraz gra rolę mędrca pojawiającego się na salonach, a w 1994 roku był ministrem spraw zagranicznych w rządzie Waldemara Pawlaka. Jako minister podpisał z Rosjanami tak nieprecyzyjną umowę, że teraz Moskwa oskarża nas o wojnę z pomnikami, gdy w jakimś mieście powiatowym usuwa się betonowy koszmarek rodem z PRL. Rosyjska dyplomacja ograła wtedy polskiego ministra Olechowskiego. Rzecz tak naprawdę w paru słowach, powtarzających się w umowie o grobach i miejscach pamięci. Już samo określenie miejsca pamięci dało oręż do ręki Moskwie, bo miejscem pamięci może być i Katyń, ale też pomnik żołnierzy radzieckich.

Rosjanie sprytnie zapisali, że "strony utrzymują miejsca pamięci i spoczynku zapewniając ochronę grobów, nagrobków, pomników i innych obiektów upamiętniających...". Polska strona do tej pory twardo utrzymuje, że chodzi tylko o cmentarze i miejsca, gdzie są pochowani żołnierze obu stron, czy też ofiary represji. Jednak Rosjanie odpowiadają "padażditie" - poczekajcie, przecież wymieniono i groby, i nagrobki, ale także pomniki. Po rosyjsku pomnik to nie pomnik na cmentarzu jak często mówi się w Polsce. Pomnik to jest chwały oręża radzieckiego. Na cmentarzu może być też pomnik, ale po rosyjsku to памятник кладбищенски albo мемориальный памятник, czyli z określeniem i doprecyzowaniem, że to memorialny lub cmentarny. W umowie jednak tego nie sprecyzowano. Nie chodzi o filologiczne spory. Rosyjska dyplomacja od zawsze grała słowami i ich interpretacjami w umowach międzynarodowych.

Umowy z Rosją muszą być do bólu precyzyjne i jednoznaczne. W tej Olechowskiego mamy więcej takich nieprecyzyjnych zapisów, pojawiają niepotrzebne określenia, jak właśnie: pomniki, miejsca pamięci, miejsca spoczynku, zamiast używać jasnych do bólu określeń cmentarze wojenne i miejsca pochówku żołnierzy oraz ofiar reżimów totalitarnych.