Takich słów użyła moja znajoma dla określenia tego, co robią po katastrofie 10 kwietnia rosyjskie władze. Bezsporny jest fakt, że jak nigdy dotąd państwo rosyjskie stara się pomóc stronie polskiej. Praktycznie nie ma prośby, na którą usłyszelibyśmy teraz „niet”. Wspólne śledztwo, dostęp do dokumentów, doskonałe zorganizowanie pobytu krewnych ofiar w rosyjskiej stolicy to tylko niektóre przykłady pomocy, jaka spotyka nas ze strony rosyjskiej. I co ważne Rosjanie pokrywają wszystkie rachunki sami. Pytanie, które postawić należy, brzmi – dlaczego rosyjskie władze postanowiły być tak otwarte i co jest tego powodem, a co celem?

W polskich mediach już pojawiły się odpowiedzi, nagłówki w stylu „dziękujemy wam przyjaciele Moskale”, czy też analizy mówiące o wielkim przełomie w polsko-rosyjskich stosunkach, ale to przecież  polityka i nic w tej sferze nie dzieje się spontanicznie i bezinteresownie. Nie piszę o odczuciach zwykłych ludzi w Rosji, wiele osób rzeczywiście przeżywa wspólnie z Polakami to, co zdarzyło się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Piszę o rosyjskiej władzy. O tej samej władzy, która  nie ogłosiła żałoby po zamachu na  Newskij Ekspress, i o tym samym Władimirze Putinie, który zniknął wówczas na całe trzy dni i nie klękał w miejscu, gdzie wykoleił się  wysadzony przez zamachowców pociąg. O tym samym Władimirze Putinie, który na pytanie  CNN, co stało się z okrętem podwodnym Kursk, odpowiedział  „okręt zatonął”, odpowiedział bez okazywania jakichkolwiek emocji. Jaki jest prywatnie Władimir Putin nie wiem, ale wiem , że jako polityk raczej groził niż okazywał współczucie ofiarom. Ogłaszał, że terrorystów dopadnie nawet w wychodku, czy też  „powiesi za jaja” gruzińskiego prezydenta. Po ostatnich zamachach w moskiewskim metrze nikt w telewizji nie pokazywał zdjęć zabitych, nikt nie mówił  kim byli, pozostawali anonimową liczbą ofiar.  Teraz sterowane przez władze rosyjskie kanały pokazywały zdjęcia polskich ofiar, przedstawiano ich biografie, praktycznie nie było słowa krytyki pod adresem prezydenta Kaczyńskiego, chociaż jeszcze kilka dni temu mówiono i pisano o nim w Rosji jako naczelnym „rusofobie” Polski.

Co więc się zmieniło ?

Powodów można znaleźć wiele i wszystkie one są „polityczne”. Pierwszy z brzegu, to poprawa wizerunku Rosji w świecie. Tę otwartą i współczującą Rosję widzi cały świat.  Widzi wzruszonego rosyjskiego premiera.

Drugi , to bliskie przewodnictwo Polski w Unii Europejskiej. To tylko 6 miesięcy, ale przez pół roku można wiele załatwić, albo nie załatwić niczego, potykając się o polski sprzeciw.

Powód trzeci to odebranie polskim politykom moralnego prawa do atakowania Rosji za obronę i odzyskiwanie swych stref wpływów. Po 10 kwietnia już nie tak łatwo będzie politykom PiS i innym  oskarżać Rosję o wielkomocarstwowe zapędy. Już nie tak łatwo będzie mówić o rosyjskim zagrożeniu na światowych czy europejskich salonach, bo zaraz dorobią im gębę niewdzięczników. Nie tak łatwo będzie popierać każdego tylko z tego powodu, że znalazł się w konflikcie z Rosją.

Czy  więc oglądamy tylko przedstawienie kukiełkowe specjalnie wyreżyserowane dla nas Polaków, a może dla całego świata? Nie chcę osądzać. Może jeszcze zbyt wcześnie, ale w uczucia jako siłę sprawczą rosyjskiej polityki nie wierzę.