Władza w Rosji eksploatuje tzw. kaukaski ślad. Winni za zamach na pociąg Moskwa-Petersburg mają być terroryści islamscy. Najpierw cień podejrzenia padł na Pawła Kosołapowa, byłego żołnierza, który przeszedł na stronę czeczeńską i ma odpowiadać za zamach na Newski Ekspres sprzed dwóch lat.

Dzisiaj pojawiła się wersja o czterech mieszkańcach Kaukazu, którzy mieli zamieszkać w opuszczonym domu niedaleko od miejsca katastrofy i przygotowywać zamach. Co więcej na stronie Kavkaz Center pojawiło się oświadczenie bojowników Doku Umarowa. Czeczeni biorą na siebie odpowiedzialność za zamach.

Jednak niezależni eksperci i publicyści w Rosji stawiają wiele znaków zapytania i podważają wiarygodność tzw. kaukaskiego śladu. Islamiści odpowiedzialni za zamach są potrzebni Kremlowi. Sytuacja na Kaukazie wymyka się Rosji z rąk. W Dagestanie i Inguszetii trwa regularna wojna partyzancka. Nie ma dnia bez zamachu czy strzelaniny. Giną naznaczani przez Moskwę przedstawiciele lokalnych władz i milicjanci. Być może Kreml chce przygotować opinię publiczną na "akcję przeciwko fundamentalistom". Przygotowuje grunt pod operację na Kaukazie.

Do tego ujawniane są manipulacje związane z samą katastrofą. Manipulacje, jak publikowany kilka godzin po tragedii rzekomy zapis rozmowy maszynisty Newskiego Ekspresu z centrum kierowania ruchem pociągów.

Padają słowa: „wypadliśmy z szyn, wagony i elektrowóz - elektrowóz jest uszkodzony,rozerwało kabinę”.

Ten zapis puszczano w rządowej telewizji, tyle że nic takiego się nie zdarzyło. Lokomotywa była cała, nie wypadła z szyn. Jewgienij Kulikow z niezależnego związku zawodowego maszynistów twierdzi, że mamy do czynienia ze zmontowanym, zmanipulowanym zapisem sprzed ponad dwóch lat, kiedy na tej samej trasie podłożono bombę również pod Newski Ekspres.

Wątpliwości budzi też historia z drugą bombą, która eksplodowała na miejscu katastrofy, gdy pracowali tam śledczy. Przez 17 godzin bomba miała leżeć na torowisku niezauważona, chociaż w tym czasie znajdowały się tam dziesiątki specjalistów, pirotechników z psami szukającymi śladów materiałów wybuchowych. Jakim cudem nie znaleźli drugiej bomby? Trudno zrozumieć.

To nie koniec. Pierwsze zdjęcia z miejsca katastrofy znacznie różnią się od siebie. Kadr kanału Russia Today demonstruje fragment toru z jedynie niewielkim pęknięciem.

Na zdjęciach prezentowanych kilka godzin później przez rządowe stacje można zobaczyć, że brakuje już sporego kawałka toru i widać wyrwę, jaką miał spowodować wybuch podłożonej bomby.