Z niedowierzaniem czytam ostatnio w polskiej prasie o "misji" doradcy Władimira Putina politycznego filozofa Aleksandra Dugina do Turcji tuż przed zamachem stanu. Polscy eksperci wyciągają z tego daleko idące wnioski, już łączą Moskwę i Ankarę, kreślą związki przyczynowo skutkowe.

Dugin nie jest żadnym doradcą do spraw międzynarodowych Putina, w ogóle nie jest żadnym doradcą, ani konsultantem. Wręcz ostatnio uważany jest przez Kreml za piąta kolumnę.

W Turcji był jako pracownik naukowy MGU zaproszony przez pozarządową organizację lewitującą wokół euroazjatyckich idei. Oczywiście nie wykluczam, że Dugin może wykonywać jakąś misję przekazywać sygnały, tylko jego obecna pozycja w Rosji na to nie wskazuje. Rosja ma bezpośrednie kanały komunikacji z Ankarą i Dugin do niczego potrzebny nie jest.

Ten głosiciel panslawistycznego faszyzmu i teorii o konieczności likwidacji małych i niepotrzebnych państw narodowych jak Austria, czy Węgry jest od dawna nie wpuszczany do studiów telewizyjnych kanałów federalnych. Kreml uznał szowinizm wielkorosyjski za zagrożenie i takich ludzi jak Dugin izoluje się. Odcięty od szklanego ekranu  Aleksandr Dugin został redaktorem naczelnym prywatnej internetowej telewizji "Cargrad".

Prowadzi tam pogadanki pod nazwą "Doktryna Dugina". Gdy był w Turcji opowiadał o zamachu w Nicei i jego analiza sprowadza się do jednego zdania. Zamachy terrorystyczne organizują i opłacają USA, by rozbić stary świat i nie dopuścić do europejsko-rosyjskiego sojuszu.

Na Kremlu takich ludzi i ich oddziaływania obawiają się. Podobnie było z zasłużonym w Donbasie Girkinem vel Striełkowem. Ten skrajny prawosławny nacjonalista jest pod czujnym okiem spec-służb, bo próbuje zorganizować ruch buntu wobec obecnej rosyjskiej władzy.

Na Kremlu doskonale też wiedzą, że spuszczając ze smyczy wielkorosyjski nacjonalizm wywołaliby tendencje odśrodkowe i separatystyczne w wielu regionach Rosji, chociażby w Tatarstanie i na Kaukazie.

Rosja dąży do wielobiegunowego świata, chce być wśród grona "wielkich" by decydować o losach planety. Doktryna rosyjska dąży do quasi jałtańskiego porządku. Aleksandr Dugin snuje marzenia o  euroazjatyckiej dominacji nad całym globem, to nie są idee Putina. Na Kremlu lepiej wiedzą jak wątłe siły ma Rosja w zderzeniu finansowymi i technologicznymi potęgami, więc takie marzenia jak Dugina uważają za niebezpieczne.