"Otrzymałem od Waszczykowskiego wyczerpującą odpowiedź w sprawie Roberta Greya" – tak minister Kancelarii Prezydenta RP Krzysztof Szczerski odpowiada na pytanie, co było przyczyną dymisji wiceszefa polskiej dyplomacji. "Nigdy nie będę ingerował w decyzje mojego kolegi Witka Waszczykowskiego" – zapewniał w Porannej rozmowie w RMF FM. W internetowej części rozmowy minister Szczerski przyznał, że "są wątpliwości w sprawie reformy edukacji". "Ostateczna ocena tej reformy zależy od tego, jaką formę przybierze" – mówił. Prezydencki minister mówił, że Andrzej Duda na razie nie ingeruje w kształt zmian w oświacie. "Jego głos jest głosem ostatnim, rozstrzygający, jeśli chodzi o porządek prac" – uznał. Robert Mazurek pytał go też o to, czy możliwy jest jakiś gest podziękowania ze strony prezydenta dla kończącego kadencję prezesa Trybunału Konstytucyjnego. "Nie było jak do tej pory ze strony Andrzeja Rzeplińskiego jakiejkolwiek prośby, żeby w sprawie TK podjąć działania o charakterze kompromisowym, wręcz przeciwnie" – mówił Krzysztof Szczerski. Zapowiedź Rzeplińskiego o niepodejmowaniu żadnych funkcji politycznych w przyszłości skwitował: "Będziemy trzymać go za słowo".

Robert Mazurek, RMF FM: Panie ministrze, premier Włoch Matteo Renzi podaje się do dymisji, jeszcze nie teraz, ale za chwileczkę będę nowe wybory. Być może będzie pierwszy eurosceptyczny rząd we Włoszech. Co to znaczy dla nas, bo waluty już szaleją?

Krzysztof Szczerski: Kryzys w ważnym państwie w strefie euro, co się właśnie odbija na walutach, to kolejny element niepewności w Europie. Rzeczywiście jest tak, że dzisiaj te sygnały o niepewności i niestabilności przychodzą z tych głównych państw europejskich.

Frank szwajcarski 4.15, euro 4,50 i to nie wygląda na to, żeby to była najgorsza wiadomość, jaka może nas spotkać.

No właśnie, jak patrzymy na rating Standard & Poor’s, który pokazał, że polska gospodarka w perspektywie ma dodatnią, pozytywną opinię, to znaczy, że dzisiaj te niepokojące informacje gospodarcze właśnie dochodzą od tych krajów, które do tej pory wydawało się, że są elementem stabilności w Europie, a nie niestabilności.

Panie ministrze, czy to oznacza, że jedyne co możemy zrobić to się przyglądać i trzymać kciuki? I właściwie nie wiadomo za kogo i za co.

Musimy przede wszystkim naprawić Europę...

To rzeczywiście drobiazg, już pędzę.

No tak, sprawa duża, ale warto stawiać przed sobą wyzwania poważne. Natomiast to, co musimy zrobić tutaj w Polsce, to utrzymać polskie tempo gospodarcze, które wynika z wewnętrznego rynku i to jest dzisiaj zadanie główne, także jeśli chodzi o inwestycję. To wczoraj słyszeliśmy w Ministerstwie Rozwoju.

Wie pan, że każdy kryzys - czy w Niemczech, czy na Węgrzech, a już nie mówię o takim wielkim kraju jak Włochy - powoduje, że polska złotówka traci i że w związku z tym kredyty we frankach, kredyty w euro stają się znacznie droższe?

Pan stwierdza fakty, ja mówię na temat tego, jakie są na to recepty. Receptą jest dynamika wewnętrzna polskiej gospodarki...

Ja mówię, że to i tak nic nie daje.

Daje, daje. Dlatego że Polska przez poprzedni kryzys strefy euro przeszła przede wszystkim faktem posiadania własnej waluty. Bardzo dobrze, że mamy polskiego złotego, bo on jest naszym buforem przed tego typu kryzysami, które wywołują nieodpowiedzialni politycy w krajach centrum europejskiego. Po drugie, dobrze że mamy duży rynek wewnętrzny. Dobrze że mamy pieniądze w portfelach Polaków dzięki 500+, bo to utrzymuje konsumpcję wewnętrzną, to jest bardzo ważne. Czekamy tylko na inwestycje. To, czego brakuje w Polsce, to rzeczywiście inwestycje. Te były zahamowane do ostatniego miesiąca.

Ten kamyczek do ogródka ministra Morawieckiego został odczytany. 

No, to też do wielu samorządów niestety, bo to jest ich problem poważny.

Panie ministrze, czy to ostatnie dni ministra Waszczykowskiego? Najwyraźniej szef MSZ nie panuje nad kadrami, skoro po dwóch miesiącach musiał odwoływać wiceministra Roberta Greya.

Ja decyzji personalnych pana ministra nie komentuję, dlatego że to jest jego odpowiedzialność, jego współpracownicy. On dobiera sobie skład. Byłem wczoraj na posiedzeniu kierownictwa MSZ i omawialiśmy plany na pierwsze półrocze przyszłego roku, więc to są ostatnie dni tego roku dla ministra Waszczykowskiego.

Kto jak kto, ale minister odpowiedzialny za sprawy zagraniczne w kancelarii musiał się interesować tym, dlaczego zwolniono wiceministra spraw zagranicznych i to w czasie, kiedy miał lecieć z wami do Szwecji.

Ja interesowałem się tym, żeby była dobra współpraca z MSZ. Pana ministra Greya w Szwecji zastąpiła pani minister Szczęch i to była dobra wizyta. Natomiast nigdy nie będę ingerował w decyzje personalne kolegi mojego Witka Waszczykowskiego, dlatego że każdy ma swój zakres odpowiedzialności i ja odpowiadam za moich pracowników. Jak cokolwiek znajdzie pan na temat moich pracowników, to panu wytłumaczę dlaczego taka, a nie inna osoba została zatrudniona.

Pańskiego kolegę Witka Waszczykowskiego mógł pan jednak spytać, dlaczego tylko dwa miesiące trwała kadencja wiceministra spraw zagranicznych. To nie jest jego asystent, to nie jest ktoś od parzenia mu herbaty. To jest wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Rzeczpospolitej Polskiej.

Ależ oczywiście zapytałem.

I jaką pan usłyszał odpowiedź.

Wyczerpującą.

A czy mógłby pan naszym słuchaczom - bo to jednak słucha nas dobrych parę milionów osób - powiedzieć, jaka to była odpowiedź? Co powinniśmy wiedzieć oprócz tego, że wszystko jest dobrze, wszystko świetnie w ogóle.

Odpowiedź, którą na ten temat ktokolwiek może udzielić jest wyłącznie minister Waszczykowski.

I minister Waszczykowski nic nie powiedział. Dobrze, to może pan odpowie na pytanie, co oznacza to ultimatum ministra Waszczykowskiego do maja, które dał Donaldowi Tuskowi. Donald Tusk ma do tego czasu "zmienić swój stosunek do polskiego rządu".

Rzeczywiście jest tak, że to już jest druga osoba z tegoż samego obozu politycznego, która zajmuje stanowisko kierownicze w instytucjach europejskich, po Jerzym Buzku. I patrzymy na to, czy po ich kadencjach jakakolwiek sytuacja, pozycja Polski, Polaków w Brukseli, instytucjach europejskich, uległa zmianie. Czy już nie jesteśmy traktowani jako nowe państwo członkowskie, jako ktoś, kto się uczy, jako uczeń, którego należy traktować jako jednak kraj słabszy od pozostałych. Musimy powiedzieć, że niestety nie jesteśmy traktowani inaczej. To jest ogromny problem, bo my już mieliśmy jako Polska dwie ważne europejskie instytucje, gdzie Polacy zajmowali istotne stanowiska...

No i jakie efekty?

Żadnych. Na tym polega problem. Dzisiaj Martin Schulz odchodzi z Parlamentu Europejskiego i ustawia sobie wszystkich pracowników tak, żeby w przyszłości objęli ministerstwa kierownicze w Parlamencie Europejskim, w administracji parlamentu.

Chce mi pan powiedzieć, że nie mamy nic z obecności Tuska na czele Rady Europejskiej? 

Proszę zobaczyć, czy dla Polski i dla Polaków nastąpiła zasadnicza zmiana, po tym jak po Jerzym Buzku Donald Tusk zabiera Polsce kierownicze miejsce. Jest traktowany jako ktoś, kto pochodzi z Polski i powinien przynieść dla Polski jako kraju i dla Polaków w instytucjach europejskich wymierne korzyści. Nie ma czegoś takiego.

Donald Tusk nie przyniósł Polsce realnych korzyści?

Nie, nie przyniósł, jeśli chodzi o to, co mógł zrobić jako przewodniczący Rady Europejskiej, bezpośrednio dla pozycji Polski w Unii Europejskiej.

Panie ministrze, niepokoi pana taka sytuacja, to co się dzieje teraz z samolotami dla VIP-ów? Najpierw pani premier Szydło, ostatnio wy mieliście jakieś problemy.

My mieliśmy usterkę techniczną, to jest rzecz, która się zdarza poza czynnikami ludzkimi, że tak powiem.

No jasne. Chodzi mi o to, że nie ma porządnych samolotów, a nawet jak są samoloty, to przypadek pani premier pokazuje, że dochodzi do jakiś przedziwnych sytuacji. Te samoloty się nadmiernie obciąża, zamiast dwóch ma lecieć jeden, zamiast jednego dwa. W każdym razie jest co najmniej niepokojące. Zgodzi się pan?

Powiem tak: myślę, że sytuacja z Londynu jest trochę wyolbrzymiona. Natomiast niepokoją mnie tylko dwie rzeczy. Jedna, chciałbym wiedzieć o tym, że ktoś za to poniesie odpowiedzialność, ponieważ nie ma czegoś takiego jak to, że decyzje się podejmuje w powietrzu. To ktoś podjął decyzję o tym, że wprowadził dziennikarzy - jak rozumiem z tego artykułu - do samolotu ponad miarę. Po prostu ktoś taką decyzję podjął, nie można powiedzieć, że została podjęta, że podjęła się decyzja. Decyzja się nie podejmuje. Ktoś ja podejmuje.

Pan minister w kancelarii prezydenta oczekuje wyciągnięcia konsekwencji, tak?

Oczekuje tego po prostu, że ktoś przyzna, że to był błąd i z tego wyciągnął potem wnioski dlatego, że zapanował nad sytuacją. I druga rzecz, która mnie niepokoi: to nie może być tak, że premier Szydło czekała, i pół rządu, na to, żeby ludzie niżsi w hierarchii urzędniczej dogadali się między sobą, kto wyjdzie z samolotu. Tak po prostu nie może być. Prezydent, premier nie mogą czekać na swoich urzędników aż oni się łaskawie zgodzą między sobą, kto będzie frajerem i wyjdzie z samolotu, tak po prostu nie może być. Prezydent raz, raz czekał pół minuty na jednego z urzędników, bo się spóźniał do kolumny i po tym co usłyszał, już więcej się nigdy nie spóźni.

Panie ministrze, czy pan prezydent będzie tak stanowczy również w innych aspektach swojej działalności? Innymi słowy - czy kiedyś doczekamy momentu, kiedy pan prezydent zawetuje jakąś ustawę?

Pan prezydent jest bardzo stanowczy. W związku z powyższym z tymi wszystkimi rzeczami, z którymi się nie zgadza, te decyzje odrzuca.

Czyli rozumiem, że ze wszystkimi dotychczasowymi się zgadza.

Jak powiedział sam w wywiadzie, nie uważa, by popełnił kiedykolwiek w swojej kadencji błąd, jeśli chodzi o decyzje, które podejmował.

Przewiduje pan w dającej się przewidzieć przyszłości jakąkolwiek odmowę, jakieś weto?

Oczywiście, że przewiduję, że taka rzecz jest możliwa, dlatego że weto jest takim samym instrumentem jak podpis prezydenta, więc prezydent ma do dyspozycji obie możliwości.

Na razie jest to tak samo realne jak święty Mikołaj.

Nie, jeśli pan prezydent uważa, że rząd realizuje także jego program, to nie ma powodów, żeby dla statystyki decydował o czymś innym. 

„Ostateczna ocena tej reformy zależy od tego, jaką formę przybierze” – stwierdził w internetowej części Porannej rozmowy Krzysztof Szczerski. Prezydencki minister mówił, że prezydent na razie nie ingeruje w kształt zmian w oświacie. „Jego głos jest głosem ostatnim, rozstrzygający jeśli chodzi o porządek prac” – uznał. Robert Mazurek pytał go też o to, czy możliwy jest jakiś gest podziękowania ze strony prezydenta w stronę kończącego kadencję prezesa Trybunału Konstytucyjnego. „Nie było jak do tej pory ze strony Andrzeja Rzeplińskiego jakiejkolwiek prośby, żeby w sprawie TK podjąć działania o charakterze kompromisowym, wręcz przeciwnie” – mówił Szczerski. Zapowiedź Rzeplińskiego o niepodejmowaniu żadnych funkcji politycznych w przyszłości skwitował: „Będziemy trzymać go za słowo”. Zapraszamy do obejrzenia dalszego ciągu rozmowy Roberta Mazurka.