Dziś po raz kolejny wzrosną w Polsce stopy procentowe. To fatalna wiadomość dla kredytobiorców. "Niestety w Polsce konsumenci, a także przede wszystkim sektor finansowy, sektor bankowy przerzuca ryzyko związane ze zmianami stóp procentowych na konsumenta. Jesteśmy ewenementem w skali europejskiej, a także w naszym regionie" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Szalejąca inflacja wynosi w Polsce już ponad 12 proc. Kiedy to się skończy? Inflacja zawsze z nami będzie. Na tym poziomie pewnie do końca tego roku. W przyszłym roku nadal będzie na podwyższonym poziomie, czyli będzie w okolicach 8 proc. - mówił gość Roberta Mazurka.

Szczyt inflacji? Niestety przed nami. W sierpniu spodziewamy się szczytu inflacji na poziomie 13 proc. - powiedział Arak.

Wskaźnik inflacji może być mylący, bo na przykład żywność podrożała znacznie powyżej poziomu inflacji. Zarówno pan, ja, emerytka, czy chociażby student mamy różne koszyki inflacyjne. Zdaniem każdego urzędu statystycznego jest wyliczenie średniej dla nas wszystkich. Po to mamy ten wskaźnik, żeby wiedzieć, jak to się zmienia w czasie i żeby porównywać się z innymi krajami - wyjaśniał ekonomista.

Dziś po raz kolejny wzrosną w Polsce stopy procentowe, a co za tym idzie raty kredytów hipotecznych. Niestety w Polsce konsumenci, a także przede wszystkim sektor finansowy, sektor bankowy przerzuca ryzyko związane ze zmianami stóp procentowych na konsumenta. Jesteśmy ewenementem w skali europejskiej, a także w naszym regionie. W każdej sytuacji, w której zmienia się inflacja, będzie się zmieniała polityka banku centralnego, będzie podnosił stopy procentowe, będzie ulegał zmianie wskaźnik WIBOR, od którego uzależniona jest rata kredytu przy zmiennej stopie procentowej - mówił Arak.

Czy Rosja zbankrutuje po kolejnych sankcjach? Technicznie może zbankrutować. Faktycznie będzie to oznaczało dla Rosji 10 proc. mniej przychodów dla budżetu centralnego rosyjskiego. Jest to dużo, ponieważ to państwo ma niskie podatki, którymi przyciągało między innymi inwestorów zagranicznych - stwierdził gość rozmowy.

Arak: Bank centralny musi podnosić stopy procentowe

Bank centralny musi podnosić stopy procentowe, żeby walczyć z inflacją, bo prawie 7 pp. z tego wskaźnika to są czynniki wewnętrzne, na które może mieć wpływ bank centralny w przypadku polskiej gospodarki - mówił Piotr Arak w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM.

Jednocześnie, według dyrektora PIE, rząd nie będzie obcinał wydatków socjalnych, jak np. trzynasta emerytura. Lepiej jest nie ograniczać wydatków gospodarstw domowych, ponieważ to będzie powodowało niepokój społeczny - mówił Arak.

Dyrektor PIE był pytany także o to, czy czeka nas globalny kryzys ekonomiczny. Wielu ekonomistów to wieszczy - mówił. Jest ryzyko tego, że będziemy mieli szereg krajów, które będą niewypłacalne w tym roku, zwłaszcza kraje rozwijające się - dodał. Jego zdaniem wiele krajów może borykać się z problemem głodu. Liban, który już zbankrutował, w 96 proc. jest uzależniony od dostaw pszenicy z Ukrainy i Rosji - mówił Arak.

Zapis rozmowy:

Robert Mazurek: Dzień dobry, kłaniam się nisko. Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego, jest z nami, dzień dobry.

Piotr Arak: Dzień dobry.

Jak tam matura?

Już kilkanaście, nawet więcej... dawno temu napisana.

Łatwa była?

Nie, wtedy, jak pamiętam, to było trudne. Studia i życie zawodowe zweryfikowały, że to był jeden z prostszych akurat procesów do rozliczenia i załatwienia.

To, co trudne, jest z nami teraz. Jak długo będzie z nami inflacja? Pytają wszyscy...

Inflacja zawsze z nami będzie, bo zawsze występuje.

Pytanie, czy tak wysoka.

Tak. Na tym poziomie pewnie do końca tego roku. W przyszłym roku nadal będzie na podwyższonym poziomie, czyli będzie w okolicach 8 proc. W tym roku średnio 11 proc. W 2023, 2024 ona powinna wracać do poziomów takich, które pamiętamy sprzed roku czy półtora.

Za dwa lata.

Tak.

Za dwa lata powinno być lepiej. No dobrze, ale to proszę powiedzieć jeszcze - szczyt inflacji, czyli najgorsze za nami, czy przed nami?

Niestety przed nami. W sierpniu spodziewamy się szczytu inflacji na poziomie 13 proc.

Mówi pan o 13 proc. Inni analitycy mówią od 12 do nawet 15. Ale wie pan, jak człowiek pójdzie na bazar albo jak człowiek pójdzie do sklepu, to myśli sobie, gdzie ta inflacja 10 proc. Wszystko drożeje w jakimś szalonym tempie. Mam przed sobą, taka tabelka prosta, wzrost cen sprzed roku, rok do roku. Masło z 4,80 zł na 7,13, prawie o 50 proc., olej kujawski o 50 proc. podrożał, filety z kurczaka - tylko jedna trzecia, prosty ser gouda - też prawie 30 proc. I tak dalej, i tak dalej. I to nie są towary sezonowe, coś, co mogło się wydarzyć, bo... z jakichś zupełnie nieznanych nam przyczyn. To są takie rzeczy, które każdy kupuje.

Tak.

A inflacja jest 10 proc., a olej podrożał o połowę.

No tylko zarówno pan, ja, emerytka, czy chociażby student, mamy różne koszyki inflacyjne. I zadaniem każdego urzędu statystycznego jest wyliczenie średniej dla nas wszystkich.

Bo lokomotywy staniały, ale olej podrożał?

Lokomotyw nie ma w tym koszyku inflacyjnym, bo przeciętne gospodarstwo domowe w Polsce nie kupuje lokomotyw, ale kupuje telefony, kupuje dżinsy, spodnie, różne produkty, które się porównuje tak żeby... Mało tego, jeszcze weryfikuje się ten koszyk raz do roku, czyli na początku każdego roku Główny Urząd Statystyczny dostosowuje ten przeciętny koszyk zakupowy polskiego gospodarstwa domowego do tego, jakie produkty do niego trafiają. Kiedyś wypadły jakieś usługi telekomunikacyjne, weszły komórki na przykład albo telefony komórkowe. I po to mamy ten wskaźnik, żeby wiedzieć, jak to się zmienia w czasie i też, żeby porównywać się z innymi krajami. Wiedzieć, czy inflacja w Polsce jest wyższa, czy niższa niż w innych krajach.

Panie dyrektorze, ja to wszystko rozumiem. Tylko wie pan, że jak normalny człowiek idzie do sklepu, to te pańskie tłumaczenia on to w głowie ma, ale...

Ale żywność drożeje 30 proc.

Ale musi zapłacić, tak, jedną trzecią, a czasami nawet o połowę więcej.

Tak, tak, ale żywność drożeje, tylko że...

A dlaczego żywność drożeje najbardziej, bardziej niż dżinsy?

Z prostego powodu, bo już od połowy zeszłego roku mieliśmy bardzo wysokie wzrosty cen nośników energetycznych, mieliśmy weryfikację jeszcze...

Chodzi panu o to, że prąd podrożał?

Tak podrożał prąd, podrożał gaz, podrożało paliwo. W zeszłym...

Ale jak ja chcę przywieźć dżinsy, przepraszam, że panu wchodzę w słowo, jak chcę przywieźć dżinsy z zagranicy, to znaczy dokładnie z Chin, bo tam je pewnie produkują, chociaż napisane mają cokolwiek innego na metce, to w każdym razie przywożę je, to też muszę zapłacić za ten gaz przy produkcji, za paliwo, które jest tutaj i tak dalej, i tak dalej.

Tylko, że ten wzrost nie jest tylko i wyłącznie w Polsce, ale był na rynkach globalnych. W związku z tym wszędzie wszystkie koszty związane z frachtem, czyli z przewozem z Chin właśnie tych dżinsów podrożały. Fracht był w pewnym momencie o 100 proc. droższy niż przed okresem pandemicznym.

Nadal nie rozumiem, dlaczego akurat to w większym stopniu dotyczy żywności niż innych rzeczy.

Tu jest, kolejny element jest związany z globalnymi rynkami żywnościowymi i tym, gdzie toczy się konflikt zbrojny, jakie dwa kraje są zaangażowane.

I dlatego pomidory podrożały najbardziej?

M.in. z tego powodu.

Ale przepraszam, Ukraina nie jest krainą pomidorów. Przynajmniej jak ja tam jeździłem, to nie była. Ale może się coś zmieniło.

Jest za to krajem, który eksportuje bardzo dużo zbóż. Jest piątym największym eksporterem pszenicy, a Rosja jest pierwszym największym eksporterem pszenicy na świecie. I oni dostarczają nawet nie do Polski, ale na Bliski Wschód i do państw afrykańskich. I częściowo do Azji.

Dziś Rada Polityki Pieniężnej podniesie po raz kolejny stopy procentowe. Nie zajmowalibyśmy się tym, gdyby nie to, że kredyty mieszkaniowe, które mnóstwo ludzi wzięło, też drożeją. I to drożeją w tempie ogromnym. Myśmy sobie sprawdzili najpopularniejszy kredyt - 300 tys. zł na 30 lat. Młodzi ludzie wzięli rok temu. Rok temu, w maju 2021 roku taka rata kredytu wynosiła 1140 zł. Dzisiaj, przed podwyżką ta rata kredytu wynosi 2230 zł. Wzrosła o 96 proc. Po podwyżce na pewno to już będzie ponad sto procent. Dwa razy tyle w ciągu roku.

Niestety w Polsce konsumenci, a także przede wszystkim sektor finansowy i sektor bankowy przerzuca ryzyko związane ze zmianami stóp procentowych na konsumenta. My jesteśmy ewenementem w skali europejskiej, a także w naszym regionie, ponieważ większość kredytów nowych, w poprzednich latach to było 100 proc., dzisiaj jest osiemdziesiąt kilka procent - ponieważ KNF m.in. informuje o tym, żeby brać kredyty o stałej stopie procentowej i też zachęca, czy też zmusza bardziej banki do tego, żeby je oferowały - ponieważ w każdej sytuacji, w której zmienia się inflacja, będzie się zmieniała polityka banku centralnego, będzie podnosił stopy procentowe, będzie ulegał zmianie też ten wskaźnik WIBOR, od którego uzależniona jest rata kredytu przy zmiennej stopie procentowej.

Ja wszystko rozumiem, ale wie pan dobrze, że ludzie, którzy wzięli te kredyty mieszkaniowe to nie byli krezusi. Jak ktoś bierze 300 tys. kredytu na 30 lat, to znaczy że nie jest w grupie najbogatszych Polaków. I dla niego wzrost raty o 100 procent to jest potężny cios. Zresztą to samo przećwiczyli wcześniej frankowicze, którzy brali kredyty, a kurs franka dramatycznie wzrósł.

Na tym polega właśnie problem kredytów o zmiennej stopie procentowej, ponieważ nasze raty i nasza sytuacja, czyli wysokość kredytu, którą będziemy musieli spłacić do tej sumy kredytowej, do której braliśmy ten kredyt, to zobowiązanie jest zależna od tego, co będzie robił bank centralny. Ryzyko tego, jak drogi będzie pieniądz dla banków, jest po naszej stronie, a nie po stronie banku.

Czy Rosja naprawdę zbankrutuje, po tym jak Unia Europejska zapowiedziała, że odejdzie od importu paliwa z Rosji?

Technicznie może zbankrutować. Na razie jeszcze jest w stanie wykorzystywać część rezerw walutowych, które ma w zaskórniakach i w spółkach córkach.

Ale tak naprawdę, co to będzie oznaczało dla Rosji?

10 proc. mniej przychodów dla budżetu centralnego rosyjskiego. To jest największa pozycja, jeżeli chodzi o te dochody z paliw.

Te 10 proc. to dużo?

Jest to dużo, ponieważ to państwo ma bardzo niskie podatki, którymi przyciągało między innymi inwestorów zagranicznych i realnie potrzebuje tych pieniędzy na wojsko, które musi teraz dozbroić. Ma też problemy z budową np. czołgów, ponieważ ma przerwane łańcuchy dostaw.

Czy te sankcje uderzą w Rosję? To jest to pytanie, które sobie wielu ludzi zadaje, mając nadzieję że to przyspieszy koniec wojny.

Moim zdaniem i wielu innych ekonomistów z Europy jest tak, że do momentu, w którym będziemy kupowali paliwa takie jak ropa i takie jak gaz od Rosji czy węgiel i będziemy nadal płacić w walutach, które oni mogą wymieniać na rynku globalnym, do tego momentu nie jesteśmy w stanie ograniczyć ekspansji militarnej, terytorialnej. W sytuacji, w której im zabierzemy prawie jedną trzecią przychodów budżetu państwa, to tak jakby w Polsce ktoś zebrał jedną trzecią przychodów. Naprawdę musimy zacząć zastanawiać się, na co jesteśmy w stanie przeznaczać pieniądze.