„Dla nas to jest bardzo zadowalające. Wiemy doskonale, że praca, która była wykonana w lecie, skutkuje. Fajnie, że ta forma nabiera na mocy i chłopaki pokazują się z wielkim pazurem i pokazują, jak się skacze” – chwalił formę naszych skoczków po ich fenomenalnym występie w Turnieju Czterech Skoczni w Porannej rozmowie w RMF FM Adam Małysz.

Można powiedzieć, że wtedy ta moja przewaga była bardzo duża. Pierwszy Obersdorf mi nie wyszedł, później już szedłem po stopniach do góry. Podobnie to teraz wygląda u chłopaków, tylko, że ten poziom, który jest teraz w skokach narciarskich, jest bardzo wyrównany. Mimo że Kamil wczoraj zdeklasował rywali, to ciężko jest aż tak daleko odlecieć, aż taką przewagę zrobić - w ten sposób czterokrotny zdobywca Pucharu Świata w skokach narciarskich porównywał swoją wygraną w Turnieju Czterech Skoczni do wczorajszej wygranej w TCS Kamila Stocha.

"Polacy są żądni sukcesów"

Dyrektor ds. skoków narciarskich w PZN stwierdził, że skoki w ostatnich latach bardzo się zmieniły: Wszystko się zmieniło - sprzęt, technika, sposób w jaki się trenuje. Dodał, że nie ma innego kraju, w którym skoki są tak popularne, jak w Polsce. Myślę, że ten sport jest taki popularny m.in. przez to, że jest jak na stadionie. To jest w jednym miejscu. Kibic może przyjść i zobaczyć wszystko  od początku do końca. W telewizji też można pokazać cały ten skok. Druga sprawa: my Polacy jesteśmy żądni sukcesów i lubimy się utożsamiać z tymi sukcesami

"Zazdroszczę chłopakom drużyny"

Dziwne to jest. Troch wygląda to tak, jakby się było na treningu. Nie ma atmosfery, dj-ów, którzy podgrzewają to wszystko. Ta atmosfera jest naprawdę wręcz dziwna - mówił Adam Małysz o tym, jak wyglądają skoki narciarskie w dobie pandemii. Ale z drugiej strony zawodnicy muszą tylko i wyłącznie swoje robić. Myślę, że mniej doświadczonym zawodnikom może to nawet pomagać, bo tej presji może nie być aż takiej jak wtedy, gdy są kibice. A wiemy doskonale, że naszych kibiców jest wszędzie pełno, więc ta presja zawsze jest troszkę większa - dodał były skoczek.

Małysz odpowiedział też na pytanie, czego zazdrości dzisiejszym polskim skoczkom. Czego mogę dziś chłopakom zazdrościć, jako były zawodnik, to tego, że ja wtedy nie miałem drużyny. Oni dzisiaj mają taką drużynę, że nie tylko indywidualnie, ale drużynowo mogą walczyć o medale- mówił dyrektor ds. skoków narciarskich w PZN.

W internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM był też czas na wspominki z kariery Adama Małysza. "Orzeł z Wisły" mówił, że popularność miała też swoje ciemne strony: Dostawałem każdego dnia setki listów. Żona siadała i je przeglądała. Nie wszystkie listy były miłe. Były też takie z pogróżkami.

TREŚĆ ROZMOWY ROBERTA MAZURKA I ADAMA MAŁYSZA

Robert Mazurek, RMF FM: Czterech Polaków w pierwszej szóstce Turnieju Czterech Skoczni. To się zaczyna robić trochę nudne, przyznam szczerze, przepraszam bardzo.

No nie wiem, czy nudne. Dla nas to na pewno jest bardzo zadowalające i wiemy doskonale, że ta praca, która była wykonana w lecie, skutkuje teraz. No fajnie, że w końcu ta forma nabiera na mocy, i chłopaki pokazują się naprawdę z wielki pazurem i pokazują, jak się skacze.

A niewiele brakowało. Przypomnę, że Polacy zostali wyrzuceni z Turnieju Czterech Skoczni jeszcze przed jego rozpoczęciem w Oberstdorfie, bo okazało się, że tam był wątpliwy wynik testu na koronawirusa, chyba u Klemensa Murańki. Co pan wtedy myślał?

No, nie wyrzucenie. Oni byli tam uwięzieni w hotelu.

Wyrzuceni z turnieju, uwięzieni w jednym miejscu, jasne.

No tak. Nie działo się fajnie. Na pewno dużo nie brakowało, a w Turnieju Czterech Skoczni nie wystartowalibyśmy i byłoby już, jak mówią niektórzy, np. Piotrek (Żyła - red.) "pozamiatane". Ale na szczęście udało się przekonać organizatorów i FIS do tego, żeby ponowne testy zrobiono. I zrobiono tych testów bodajże trzy. Później dwa wyszły negatywne, stąd była nasza interwencja, żeby dopuścić jednak naszych zawodników. No i tak się stało, że bez kwalifikacji zostaliśmy dopuszczeni do zawodów.

No i to my "pozamiataliśmy", jak się okazało. Rzeczywiście to, co zrobili Polacy, zwłaszcza w drugiej części tego turnieju, to było niesamowite. Przypomina to oczywiście to, co działo się 20 lat temu. Proszę państwa, dzisiaj dokładnie rocznica - 20 lat temu to był ten dzień, to poniedziałek po tym, jak Adam Małysz jako pierwszy Polak wygrał Turniej Czterech Skoczni. I to wygrał w takim stylu, którego nie powtórzył nikt od tamtej pory. I nikt w ogóle jeszcze tego nie dokonał. Pan miał ponad 100 punktów przewagi nad następnym. Właściwie to było straszne. Oni sobie skakali tam, walczyli o te zwycięstwa, przychodzi pan, cały na biało, "łubudu", odlatuje im wszystkim i właściwie można się "pochlastać", przepraszam za kolokwializm.

Można powiedzieć, że wtedy ta przewaga była naprawdę bardzo duża. Ja się strasznie rozkręciłem i pierwszy Oberstdorf, który mi nie wyszedł, i później już szedłem tylko po stopniach do góry. I podobnie teraz wygląda to u nas u chłopaków, tylko że ten poziom, który teraz jest w skokach narciarskich, jest bardzo wyrównany. I na pewno mimo to, że Kamil wczoraj zdeklasował rywali, to ciężko jest aż tak daleko odlecieć, aż taką przewagę zrobić.

Właśnie. Nie korci pana, przepraszam, wie pan, Noriaki Kasai w pańskim wieku, to jeszcze ho, ho, wygrywał.

No na razie to Piotrek zapewnia, że on pobije Kasaiego i będzie tak długo skakał. Oby. I oby w takich nastrojach i w takiej formie. Czy mnie korci? Nie. Ja już po prostu swoje zrobiłem, już swoje wyskakałem.

A kiedy pan ostatni raz skakał?

No, skakałem ostatni raz na moim benefisie, czyli w Zakopanem, w 2011 roku to chyba było.

Nie, nie. Ja nie pytam oficjalnie. Pytam czy potem nie zdarzyło się panu, nie wiem - "a, może sobie dla przyjemności skoczę, odlecę sobie na jakieś 200 m, co tam, w końcu".

To nie jest takie proste. Jeszcze rok, dwa lata po zakończeniu kariery jakbym skoczył, to może prędzej, ale teraz już i waga jest i wszystkie parametry się pozmieniały. Tak że ciężko by było tak sobie iść i skoczyć.

Nawet bułka z bananem by nie pomogła. Panie Adamie, ja sobie przypominam, że 20 lat temu to był zupełnie inny świat, zupełnie inna Polska zresztą. Pan wtedy dostał w prezencie, przepraszam, to złe sformułowanie, pan wygrał po prostu samochód Audi. No i był pewien kłopot, bo za samochody z Niemiec trzeba było opłacić cło. Pan tego cła nie opłacał, ten samochód został w Austrii. Co się w końcu z nim stało? Pan go tam sprzedał? Jak to się stało?

On został zlicytowany w Austrii. Ja dostałem za to pieniądze. I później kupiłem sobie w Polsce, tzn. "kupiłem sobie" - kupiłem żonie w Polsce, bo myśmy mieli taki cichy zakład przed wyjazdem na Turniej Czterech Skoczni, że jak wygram już ten turniej, no to ten samochód żonie jakby oddam, żeby ona go miała

Proszę państwa nic, tylko zakładać się z Adamem Małyszem, naprawdę. Jakby pan miał chwilę, jakiś wolny zakład, to ja wchodzę w ten interes.

Będę pamiętał.

Panie Adamie, a jak pan na to patrzy, to przecież sam pan skakał, teraz pan widzi to z bardzo bliska. Jak zmieniły się skoki przez te 20 lat? Każdy z nas, widzów, ma oczywiście swoje zdanie, bo wie pan - pan siadał na tej belce i leciał jak najdalej, oczywiście pan akurat leciał zawsze najdalej. Ale chodzi mi o to, że wtedy było wiadomo - wygrywa ten, kto skoczy najdalej. No trudno, ktoś ma pecha, ma inny wiatr, coś tam, ale wiadomo. Styl, no jasne, jak tam niczego złego nie robił, to i tak wygrywał. A teraz to odejmowanie wiatru, to liczenie belek, te komputery przede wszystkim. Czy to nie psuje zabawy? Czy wręcz przeciwnie? Sprawia, że to jest bardziej sprawiedliwe?

Dla sportowca jest to może bardziej sprawiedliwe, ale dla widza jest to mniej czytelne. Dlatego też dużo osób, mimo że to już jest tyle lat z tym systemem, dalej nie jest w stanie tego pojąć. Skoki się bardzo zmieniły, nie tylko przez ten system. Ja myślę, że w ogóle skoki poszły o tyle do przodu, że wszystko się zmieniło, czyli sprzęt, technika, zmieniło się również i podejście, i to jak się teraz trenuje. Trenuje się zupełnie inaczej.

A czy jest jakiś inny kraj na świecie, gdzie skoki narciarskie byłyby choćby w połowie tak popularne jak w Polsce? Gdzie najpopularniejsi skoczkowie, tacy jak pan, są po prostu ikonami? Przecież pan nie może przejść ulicą spokojnie.

O, tak źle to nie jest. Ale myślę, że takiego drugiego kraju, to chyba nie ma w tym momencie. Kiedyś Niemcy, Norwegia, Finlandia, Austria to były wielkie kraje, w których skoczkowie naprawdę byli bardzo popularni.

Wie pan, ale 10 mln Polaków wczoraj oglądało w telewizji skok Kamila Stocha. To jest po prostu coś nieprawdopodobnego. Polacy musieliby grać w finale, no dobrze, niech będzie w półfinale mistrzostw świata w piłce nożnej, żeby tyle osób zgromadzić. Jak to się dzieje, przepraszam, że sport, który uprawia 200 osób, bo 250 osób w Polsce potrafi skoczyć ze skoczni i się nie zabić, jak to się dzieje, że taki skok rozpala wyobraźnię 40 mln Polaków?

Ja myślę przede wszystkim, że to, że ten sport jest taki popularny, to m.in. też przez to, że jest tak, jak na stadionie. To jest w jednym miejscu, kibic może przyjść, zobaczyć od początku do końca. Tak samo w telewizji można pokazać cały ten skok. I to pewnie robi swoje. A druga sprawa jest taka, że my, jako Polacy, jesteśmy żądni tych sukcesów. Lubimy się utożsamiać z tymi sukcesami, więc myślę, że dlatego ten sport jest aż tak popularny u nas w kraju.

Adam Małysz, który w tym roku, mimo pandemii, zdaje się, że w tym roku obronił pan magisterium na Politechnice Częstochowskiej, z zarządzania?

No, już w zeszłym.

A, no przepraszam, w tym roku nie było października, tak się składa. Oczywiście w zeszłym.

Z czego pan napisał pracę, jeśli można spytać, na sam koniec?

Zarządzanie w sporcie, na przykładzie Pucharu Świata w Wiśle i w Zakopanem. Więc było to łatwiejsze, tym bardziej dla mnie, że uczestniczę w tym. Ale powiem szczerze, że zebranie tych wszystkich materiałów, zrobienie ankiet itd., też nie było aż takie proste.