Jeżeli Stanisław Piotrowicz powinien złożyć mandat poselski, to z innych powodów niż działalność prokuratorska w PRL-u - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Marcin Święcicki. Poseł PO przekonywał że Piotrowicz "jest twarzą dekonstrukcji Trybunału Konstytucyjnego, a opowiada z wielką płynnością i służalczością, że zaprowadza ład konstytucyjny w Polsce". "To jest dla mnie rzecz, która go kompromituje całkowicie" - tłumaczył gość Marcina Zaborskiego.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Święcicki: Stanisław Piotrowicz powinien złożyć mandat poselski, ale nie przez działalność w PRL-u

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

12.12 Gość: Marcin Święcicki

Marcin Zaborski, RMF FM: Wciąż pan oczekuje, że Stanisław Piotrowicz złoży mandat poselski?

Marcin Święcicki: Nie wiem czy złoży, czy nie...

Ale czy pan tego oczekuje?

Może by wypadało, żeby złożył...

Ale dlaczego?

Choćby dlatego, że niszcząc Trybunał Konstytucyjny opowiada, że zaprowadza ład konstytucyjny w Polsce.

I to jest ten powód, dla którego Platforma Obywatelska domaga się odejścia Stanisława Piotrowicza z Sejmu? Bo co innego słyszałem na konferencji Platformy dzisiaj.

No tak, mówił, że nie podpisał żadnego aktu oskarżenia podczas stanu wojennego, tymczasem okazuje się, że podpisał, tylko że to miało pomóc, a nie przeszkodzić, więc jego zapewnienia są nie do końca wiarygodne. Aczkolwiek jeśli tylko jako prokurator stanu wojennego miał do czynienia z dwoma przypadkami spraw politycznych, w tym jedna została umorzona, a w drugiej po 3 miesiącach aresztu ta osoba została też zwolniona, to go tak straszliwie nie obciąża...

Czyli jest powód czy nie ma powodu, żeby odchodził z Sejmu?

Uważam, że to może nie jest taki powód, natomiast jest to ważny przypadek, żeby PiS przestał wreszcie traktować ludzi hurtowo. Żeby jednak rozliczać indywidualnie. Teraz rozliczają wszystkich, którzy byli w jakiś służbach, w sposób zbiorowy...

Ale Platforma rozlicza pana posła Piotrowicza indywidualnie, więc tej sprawy będę się jednak trzymał, pozwoli pan. Poseł Piotrowicz pokazuje dziś dokumenty z okresu stanu wojennego. Zapewnia, że zawsze zachowywał się przyzwoicie i mówi, że pomagał opozycjonistom, a Platforma na to opowiada tuż po konferencji pana posła: poseł Piotrowicz dalej brnie w kłamstwo. Na czym to kłamstwo polega?

Ja bym się pewniej czuł, jakby te dokumenty jakiś prawnik zanalizował, czy rzeczywiście te dokumenty miały na celu pomóc czy nie...

Ale politycy PO już mówią, że to jest kłamstwo.

Taka jest ich opinia w tej sprawie...

Opinia pana kolegów. Z klubu.

To prawda, że taka jest ich opinia, mają prawo do takiej opinii. Ja bym ostateczną opinię w tej sprawie wyraził po posłuchaniu jakiegoś obiektywnego prawnika, do którego miałbym zaufanie, że mógłby zanalizować, czy te dokumenty, które podpisał pan Piotrowicz, czy one rzeczywiście mogły pomóc opozycjoniście, bo tutaj - jak widzimy -zdania są sprzeczne...

To czy dzisiaj powiedziałby pan - tak jak poseł Grupiński i poseł Halicki - "Stanisław Piotrowicz powinien złożyć mandat poselski"?

Jeśli powinien, to z innych powodów, bo jest twarzą destrukcji Trybunału Konstytucyjnego, a opowiada z wielką płynnością i taką służalczością, że on zaprowadza ład konstytucyjny w Polsce. Niszcząc ład, zaprowadza go. Dla mnie to jest rzecz, która kompromituje go całkowicie.

A czytał pan protokół zaznajomienia podejrzanego z materiałami śledztwa, czyli ten dokument, który pokazywał dzisiaj pan poseł Piotrowicz. Według niego to jest kluczowy dokument w tej całej sprawie, jeśli o niego chodzi.

Ja tego dokumentu nie czytałem, tylko o nim słyszałem i chciałbym, żeby...

To może warto go jednak przeczytać, żeby wiedzieć, o co chodzi?

Może jak go przeczytam, to wyrobię sobie zdanie, albo jakiś prawnik mi go zanalizuje i powie, czy rzeczywiście taki dokument mógł kogoś ratować, czy nikogo nie ratował.

Poseł Piotrowicz pytał dziś, co się stało, że Antoni Pikul - czyli ten oskarżony przez niego w stanie wojennym - mówi co innego niż przed rokiem. Mówił wtedy tak: "Jak na komunistycznego prokuratora działającego w stanie wojennym zachowywał się wobec mnie przyzwoicie. Jego mowa oskarżycielska na sali sądowej bardziej przypominała mowę obrońcy". To budzi jakieś pytania w panu?

W tej chwili obudziła we mnie pytanie, bo się dowiedziałem, że w ogóle była mowa oskarżycielska na sali sądowej. Ja myślałem, ze tylko jakiś protokół przesłuchania podpisał...

A pan poseł Piotrowicz mówi, że przed sądem go nie było.

To okazuje się, że jest jakaś inna prawda niż mówi pan Piotrowicz. Pan Piotrowicz jest dla mnie osobą niewiarygodną i czy mówi prawdę, czy mówi pełną prawdę, czy rzeczywiście to mogło coś pomóc - ja bym oczekiwał w tej sprawie jakiegoś komentarza prawnika, który by to zanalizował, bo ja tego dokumentu po prostu nie czytałem. Teraz od pana się dowiaduje, że on był na sali sądowej i oskarżał.

Tak mówił przed rokiem Antoni Pikul. Tego nie wiem, czy był.

W tej sprawie zdaje się pan Piotrowicz dzisiaj nie wypowiedział, czy był na sali sądowej czy nie.

Pan poseł Piotrowicz twierdzi, że nigdy nie był na sali sądowej.

Nie wiem, może to, co mówił rok temu pan Pikul, może niedokładnie pamiętał, kto tam był na tej sali, a może jednak pan Piotrowicz zapomniał, że był na tej sali i oskarżał.

Panie pośle, jak się pan czuje, gdy w Sejmie posłowie krzyczą: "Precz z komuną"?

Proszę pana, ja się źle czuje generalnie, bo ja bym chciał się zajmować jak Polskę naprawiać, jak ją rozwijać...

Ale krzyczy pan razem z nimi wtedy?

Akurat tego hasła nie krzyczę. Mogę krzyczeć...

A dlaczego nie?

Dlatego, że to jednak jeszcze nie jest komuna. To jest wiele rzeczy, które psuje polską demokrację, której żeśmy się dorobili przez te 25 lat. Naprawdę dość solidnej, dobrej jakości, stawianej za wzór w innych krajach przechodzących podobne przekształcenia, wychodzących z komunizmu i teraz to wszystko się niszczy. Robi się autorytarną władzę, gdzie jedna osoba będzie kontrolować wszystko: prezydenta, premiera, rząd, Sejm, Senat, Trybunał Konstytucyjny, nawet jakieś inne rzeczy, nie wiem, media...

Pytam o te okrzyki, bo posłowie PiS-u, pana wskazują między innymi, gdy mówią że w szeregach Platformy Obywatelskiej są byli członkowie PZPR i zarzucają Platformie hipokryzję.

Proszę pana, jednak jest różnica między prokuratorami, którzy ścigali ludzi z opozycji, a ja akurat ściganych listami gończymi działaczy Solidarności na Mazowszu ukrywałem u siebie w domu.

Jacek Sasin wczoraj w TVP Info, mówił tak: "Platforma ma w swoich szeregach wysokich funkcjonariuszy PZPR, nie jakiś działaczy gminnych, lokalnych, terenowych, tylko działaczy szczebla centralnego. Sekretarz KC PZPR, wasz poseł Marcin Święcicki", mówił do posła Platformy.

Pan Sasin tutaj też kompletnie pomija okoliczności, dlatego że zostałem sekretarzem KC już po sejmie kontraktowym, po wyborach, kiedy Solidarność w sejmie kontraktowym miała tylko jedną trzecią posłów. I mnie zależało na tym, żeby te reformy, których byłem zwolennikiem, o których pisałem, mówiłem niejednokrotnie, żeby one miały również poparcie klubu PZPR-owskiego, bo bez tego tych reform tak jak się udało przeprowadzić, by się tego nie dało zrobić. Taką sobie argumentację, że zgodziłem się na tą w ogóle propozycję wtedy, kiedy pomogłem upadającej partii, znajdującej się pod strasznym pręgierzem, że nie będzie jakiś tam inny sekretarz z KC ekonomiczny mówił mi jakie reformy ekonomiczne są potrzebne.

Ale kiedy pan mówi "upadająca partia pod pręgierzem" to chyba pan nie żałuje tej partii, bo tak trochę to zabrzmiało.

Oczywiście że jej nie żałuję...

Bo ta dyskusja o przeszłości nie jest nową dyskusją. Portal wPolityce napisał kiedyś o panu tak: "Do PZPR Święcicki został przyjęty w 1974 roku, był już wtedy głównym specjalistą w komisji planowania przy Radzie Ministrów. Święcicki pozostał w niej przez długie lata, a w stanie wojennym jego szefem był sam Wojciech Jaruzelski". Wszystko prawda?

Szefem moim był prof. Czesław Bobrowski, była to rada konsultacyjna, pracowałem z nim. Rzeczywiście robiliśmy raporty dla rządu i premierem był przez istotny czas Jaruzelski, ale tych naszych rad nie za bardzo słuchał. Natomiast raporty były celne. Współpracowałem z działaczami Solidarności w tej radzie konsultacyjnej właśnie prof. Bobrowskiego.

Popiera pan dziś apel posła Sasina, który mówi: "Nie grzebmy w życiorysach, skupmy się na tym co kto robi dzisiaj i jakie ma dokonania"?

Proszę pana, ja nie mam nic przeciwko temu, żeby grzebać w życiorysach, ale traktować każdego indywidualnie. Jeszcze raz chciałbym powiedzieć, że ja byłem osobą ściganą przez władze ówczesne. Mam zaświadczenia z IPN, że byłem tzw. figurantem, udostępniałem ludziom Solidarności poufne materiały gospodarcze, pisałem raporty gospodarcze, nigdy złego słowa jednego nie powiedziałem publicznie o opozycji czy o Kościele. Raporty były bardzo wysoko ocenione również przez opozycję, przez Bank Światowy, ukrywałem ludzi Solidarności w trakcie stanu wojennego, potem Solidarność mnie poparła do sejmu kontraktowego, więc po prostu jestem gotowy się rozliczyć bardzo indywidualnie. Nauczka z tego wszystkiego jest taka, żeby PiS nie traktował ludzi hurtowo, tylko rzeczywiście rozliczał ich indywidualnie.

"Zmiana terminu debaty o Polsce to dobra zmiana. (…) Cieszę się, że nastąpiła" - ocenił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marcin Święcicki. Poseł Platformy Obywatelskiej nie godził się z zarzutami, że data 13 grudnia została wybrana w Strasbourgu celowo. "Jest możliwe, że to przypadek" - uznał polityk.

Marcin Zaborski pytał swojego gościa również o zasadność organizacji manifestacji Komitetu Obrony Demokracji w tym dniu. „Data demonstracji KOD-u nie jest może optymalna” - stwierdził Święcicki, dodając, że 35 lat po wprowadzeniu stanu wojennego „trzeba przede wszystkim wspomnieć jego ofiary”.

Zapraszamy do obejrzenia internetowej części rozmowy.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Święcicki: Zmiana terminu debaty o Polsce to dobra zmiana