"Otwarcie salonów fryzjerskich jest dyskutowane w różny sposób. Wiele krajów nigdy ich nie zamknęło. Nie ma dobrych danych (pokazujących - przyp. red.), że ta decyzja była dobra" - przyznał w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prof. Miłosz Parczewski, specjalista chorób zakaźnych, członek Rady Medycznej przy premierze. Jak dodał, Rada nie dysponuje badaniami, które pokazywałyby, jak rozprzestrzenia się koronawirus w salonie fryzjerskim czy żłobku. "Jedyne badanie, które się pojawiło w ostatnim tygodniu i jest istotne epidemiologicznie to to, że na zewnątrz nie dochodzi do istotnej liczby zakażeń. Noszenie masek na dworze jest bez sensu" - ocenił.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Prof. Parczewski: Noszenie masek na dworze jest bez sensu

Uważamy, że jesteśmy jeszcze ciągle na wysokiej fali zakażeń. W kwietniu nie powinniśmy dopuścić dzieci z klas 1-3 do szkół. Jest jeden wyjątek - regionalizacja - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prof. Miłosz Parczewski, specjalista chorób zakaźnych i członek Rady Medycznej przy premierze. Jeżeli region spełni dość wyśrubowane normy małej liczby zakażeń na 100 tys. mieszkańców to można by spróbować regionalnie, pilotażowo wrócić do szkół dzieci z klas 1-3 - dodał.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Prof. Parczewski: Noszenie masek na dworze jest bez sensu
Dopytywany o to, jak mogłaby wyglądać ta wyśrubowana norma, ekspert odparł: "To są współczynniki poniżej 50, poniżej 30 przypadków na 100 tysięcy osób. To już po stronie ministerstwa, jak to będzie zrobione".

Jako mężczyzna bym się zaszczepił. Gdybym był kobietą w tym samym wieku - pewnie nie. Są różnice związane z płcią i ryzykiem choroby zatorowo-zakrzepowej - mimo tego, że są to małe ryzyka - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prof. Miłosz Parczewski, pytany o szczepionkę przeciwko Covid-19 firmy Johnson & Johnson. Są pierwsze badania, które mówią, że szczepionki Johnson & Johnson i AstryZeneki mogą powodować powstawanie specjalnych przeciwciał przeciwkoheparynowych i zwiększać krzepliwość krwi. Badania są w toku, ale pierwsze doniesienia na ten temat są - dodał specjalista chorób zakaźnych i członek Rady Medycznej przy premierze.

Jeśli dziś sobie na to pozwolimy, to jako Polska zginiemy i spłoniemy pod naporem Covidu - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prof. Miłosz Parczewski, pytany o pomysł przywrócenia możliwości organizacji wesel. W maju będziemy jeszcze sprzątać po kwietniu, który jest straszny. Nie widzę możliwości jako zwykły lekarz, by pozwolić ludziom na takie imprezy - dodał członek Rady Medycznej przy premierze.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Prof. Parczewski: Wesela i komunie w maju? Spłoniemy pod naporem Covidu

Marcin Zaborski dopytywał też swojego gościa w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM, czy Rada Medyczna przy premierze będzie rekomendować otwieranie ogródków gastronomicznych. Następny krok, o którym będziemy chcieli dyskutować, to otwieranie przestrzeni na zewnątrz. Według niemieckich badań do transmisji wirusów na zewnątrz dochodzi stosunkowo rzadko i nie są one w grupach. To dobry pomysł i to być może będzie nasza następna rekomendacja - mówił prof. Parczewski.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Prof. Parczewski o stanowiskach polskiego Episkopatu i Watykanu dot. szczepionek

Pełny tekst rozmowy:

Marcin Zaborski, RMF FM: Nie mieli państwo żadnych wątpliwości, że to już czas na powrót tych najmłodszych dzieci do żłobków i przedszkoli?

Prof. Miłosz Parczewski: Oczywiście wątpliwości były. Wiemy, że jesteśmy ciągle jeszcze w dość poważnej sytuacji epidemiologicznej. Możemy powiedzieć, że liczba przypadków w ciągu ostatniego tygodnia nieco spadła, ale obłożenie szpitali, obłożenie OIOM-ów i śmiertelność z powodu zakażenia Sars-Cov2 cały czas jest bardzo wysoka. Natomiast dane też wskazują na to, że te młodsze dzieci rzadko przenoszą wirusa. A z drugiej strony chcemy trochę odblokować rodziców, żeby wracali do pracy, żeby życie też wracało do normy.

No właśnie, to jest pytanie, czy to jest decyzja bardziej medyczna czy bardziej organizacyjna albo także finansowana, bo tym rodzicom trzeba wypłacać zasiłki. O co tak naprawdę chodzi w tej decyzji? Czy to była rekomendacja rady medycznej, żeby dzieciaki wracały do żłobków i przedszkoli?

Tutaj akurat jest to decyzja, można powiedzieć, obustronna, czyli to jest decyzja, oczywiście polityczno- ekonomiczna z jednej strony. My się w tę decyzję za bardzo nie mieszamy, bo możemy powiedzieć, że to rząd analizuje.

Ale medycznie się podpisujecie pod tą decyzją?

Tak. Podpisujemy się pod tym, żeby dzieci młodsze wróciły już do żłobków, do przedszkoli.

A dlaczego te starsze nie mogą wrócić jeszcze do szkół?

Bo tam liczba zakażeń jest większa. W tej grupie 1-3 liczba dzieciaków zakażonych jest większa. One się bardziej mieszają. Są dane epidemiologiczne, które wskazują na to, że to ryzyko transmisji jest wyższe. Proszę zwrócić też uwagę, co się stało - myśmy wpuścili dzieci z klas 1-3 do szkół, 2-3 tygodnie i mieliśmy trzecią falę.

Ale słyszy pan ministra edukacji, który mówi, że jeszcze w kwietniu powrót uczniów do szkół jest możliwy, jest brany pod uwagę. Pana zdaniem to jest realny scenariusz dzisiaj, patrząc na te dane, o których pan mówi?

Uważam, że nie. Ale oczywiście tutaj rząd będzie podejmował swoje decyzje. Natomiast my uważamy, że cały czas jesteśmy jeszcze ciągle na wysokiej fali zakażeń. W kwietniu nie powinniśmy dopuścić dzieci 1-3 do szkół. Jest jeden wyjątek - regionalizacja. Jeżeli region spełni dość wyśrubowane normy małej liczby zakażeń na 100 tys. mieszkańców, to można by spróbować regionalnie, pilotażowo wrócić dzieci 1-3 do szkół.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Powrót uczniów z klas 1-3 do szkół jeszcze w kwietniu? Prof. Parczewski proponuje regionalizację

Pytanie, co to znaczy "mała liczba zakażeń" w regionie, która pozwalałaby na powrót uczniów do szkół?

To są albo współczynniki poniżej 50, poniżej 30 przypadków na 100 tys. To jest kwestia tego, jak my sobie te przypadki ułożymy. I to już po stronie ministerstwa, jak to będzie zrobione.

Panie profesorze, a czy np. otwarcie salonów fryzjerskich jest większym zagrożeniem niż otwarcie żłobków i przedszkoli?

To jest bardzo dobre pytanie. Otwarcie salonów fryzjerskich jest dyskutowane w różny sposób i wiele krajów nigdy ich nie zamknęło. Tak naprawdę nie ma dobrych danych, że ta decyzja była dobra.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Prof. Parczewski: Nie wiemy, czy decyzja o zamknięciu salonów fryzjerskich była dobra

Pytanie, jak wy podejmujecie decyzje, panie profesorze? Mają państwo badania, które pokazują, jak wygląda przenoszenie wirusa w salonie fryzjerskim i jak wygląda przenoszenie wirusa w przedszkolu i w żłobku? I jak to ze sobą porównać?

Nie. Takich badań nie ma. Jedyne badanie, które się pojawiło w ostatnim tygodniu, które jest istotne epidemiologiczne, to że na zewnątrz nie dochodzi do istotnej liczby zakażeń. Czyli to noszenie masek na dworze, możemy powiedzieć, że jest bez sensu.

Ale jednak o tych fryzjerów będę dopytywał. Jak wy podejmujecie decyzję w takim razie, rozmawiając z premierem, czy to należy zamykać czy otwierać, skoro nie ma żadnych badań na ten temat?

Trzeba pamiętać, że Rada Medyczna nie podejmuje decyzji. Rada medyczna rekomenduje. I mówimy: "Dobrze, robimy twardszy lockdown, zamykamy sklepy, zamykamy masaże, zamykamy fryzjerów", ale oczywiście, ma pan rację, te decyzje nie są do końca oparte na badaniach filogenetycznych, czyli na analizach związku wirusa i analizach klastrów.

To czy Rada Medyczna przy premierze mówiła premierowi: "Czas otwierać salony fryzjerskie"?

Wczoraj koncentrowaliśmy na otwieraniu szkół, więc jeszcze ta dyskusja nie była otwarta. Na pewno ona będzie otwarta w najbliższych dniach.

Panie profesorze, w ministerialnej statystyce mamy dzisiaj ponad 800 zgonów, prawie rekord. Dlaczego tak to właśnie wygląda? To jest efekt świąt? Czy raczej tego szczytu wcześniejszego zakażeń, z przełomu marca i kwietnia, kiedy mieliśmy dziennie ponad 30 tys. przypadków?

To niestety jest efekt nieunikniony opóźnienia śmiertelności widocznego w kolejnej fali zakażenia. Więc my mamy dwa tygodnie temu te istotne szczyty. Mniej więcej 10, 14 dni po szczycie liczby przypadków my obserwujemy wzrost śmiertelności. dlatego niestety nie spodziewam się, że będzie poprawa w najbliższych dniach. Będziemy obserwowali wysokie wskaźniki liczby zgonów jeszcze przez najbliższe ładnych kilka dni, jak nie kilka tygodni.

Ale dlaczego w europejskich czy światowych rankingach, które pokazują, jak poszczególne kraje radzą sobie z koronawirusem, wypadamy źle? A ostatnio jeszcze gorzej niż wcześniej.

Rzeczywiście wypadamy źle, dlatego że z jednej strony nałożyła się na nas dość mocna trzecia fala, z drugiej strony trzeba pamiętać, że rzeczywiście uruchomiliśmy dość dużą liczbę łóżek, ale ona dalej jest niewystarczająca do liczby przypadków, które mogą naleźć. Jeżeli nie będzie ograniczenia tej fali, to my za chwilę wypełnimy służbę zdrowia. Mamy stosunkowo mało lekarzy i pielęgniarek, to trzeba sobie powiedzieć. Trzeba też sobie powiedzieć jasno, że liczba personelu, który jest w stanie pracować kompetentnie na OIOM-ie, jest bardzo ograniczona. To nie jest liczba personelu, którą jesteśmy w stanie szybko wykształcić. W tej chwili część szpitali, oczywiście oprócz szpitali tymczasowych, przekształca sale wybudzeń w takie mini oddziały intensywnej terapii. To są wszystko działania krótkoterminowe nacelowane na szybkie opanowanie sytuacji. Ale nie są optymalne, nigdy nie były optymalne. Nie mamy tyle personelu, żeby kompetentnie np. w pełni obsadzić szpitale tymczasowe.

Konkretne pytanie, konkretny dylemat. Zaszczepiłby się pan dzisiaj szczepionką, preparatem firmy Johnson & Johnson?

Ja akurat jestem ozdrowieńcem.

Ozdrowieńcy też się szczepią.

Tak, ozdrowieńcy też się szczepią... Jako mężczyzna bym się zaszczepił. Gdybym był kobietą w tym samym wieku, pewnie nie, ponieważ są różnice związane z płcią i ryzykiem choroby zatorowo-zakrzepowej. Mimo tego, że są to małe ryzyka.

Te przypadki, o których mowa, jeśli chodzi o zakrzepy, to są najczęściej kobiety, jak czytamy. Pytanie, czy to może mieć związek z tym, że kobiety przyjmują w wielu przypadkach antykoncepcję hormonalną, która także się wiąże z ryzykiem zakrzepicy?

Możliwych czynników jest wiele. Rzeczywiście antykoncepcja hormonalna, w ogóle zmiany hormonalne u kobiet są troszkę inne. W tej chwili są pierwsze badania, które mówią, że te szczepionki Johnson & Johnson i AstryZeneki mogą powodować powstawanie takich specjalnych przeciwciał przeciwkoheparynowych i właśnie zwiększać krzepliwość krwi. Te badania są w toku, ale pierwsze doniesienia na ten temat są. Ja nie wiem, dlaczego szczepionka to powoduje, jeżeli akurat te szczepionki wektorowe mają to ryzyko, a szczepionki RNA go nie mają. Nie umiem na to pytanie na ten moment odpowiedzieć.


Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego nowego internetowego Radia RMF24.pl

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24.pl na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.