"Na razie trwa separacja" - odniósł się Zbigniew Girzyński na antenie RMF FM, odpowiadając na pytanie Marcina Zaborskiego, czy PiS bierze już rozwód w koalicji - z Solidarną Polska i Porozumieniem. "Separacja ma to do siebie, że po niej można spokojnie wrócić do stanu sprzed, jak i również pokojowo się rozejść" - dodał polityk.

Przyjazd premiera [na Śląsk przy. RMF FM] tylko zaogniłby protest, na pewno by go nie wygasił - przekonywał Zbigniew Girzyński w Popołudniowej rozmowie w RMF FM. Marcin Zaborski przypomniał, że to właśnie brak rozmów z premier zdecydował o tym, że górnicy postanowili protestować. Polityk jednak skomentował: Myślę, że premier podjął słuszną decyzję w tym zakresie.

Są stosowne w rządzie osoby, które zajmują się kwestiami górnictwa - mówił Girzyński na antenie RMF FM, tłumacząc to, że premier nie pojechał rozmawiać górnikami, którzy dziś spełnili swoje groźby - rozpoczęli protest, ponieważ Mateusz Morawiecki nie podjął z nimi rozmowy.

Sądzę, że wszyscy, również środowiska górnicze, powinny się pogodzić z tym, że świat się zmienia. Zmienia się również zapotrzebowanie na węgiel, zmienia się system energetyczny - nie tylko w Polsce. Na całym świecie. Powoli musimy się rozstawać z takim patrzeniem na górnictwo i przemysł wydobywczy, jakie jeszcze mieliśmy w XX wieku - dodał polityki PiS-u.

Marcin Zaborski przypomniał, że górnicy sprzeciwiają się temu w jakim tempie miałby zachodzić w przemyśle wydobywczym zmiany. Tak samo twierdzili górnicy w Niemczech, gdzie było ono [górnictwo - przyp. RMF FM] na jeszcze wyższym poziomie. Tam udało się to wyciszyć pokojowo. Nie jestem zwolennikiem nagłych rozwiązań. Prędzej, czy później przyjdzie czas na zmiany, ale nie w atmosferze protestu pod ziemią - przekonywał Girzyński.

Marcin Zaborski zauważył, że górnicy mogą poczuć się teraz przez premiera zapomniani. Prosili o spotkanie, jednak ten - zamiast przyjechać na Śląsk - zajmuje się "walką o stołki w partii". Tego typu sygnały byłby niepotrzebne. Emocje zawsze są zbyteczna. Z drugiej strony też mógłby ktoś powiedzieć - po co tyle związków zawodowych w górnictwie, gdzie nagle się okazuje, że  w poszczególnych kopalniach uzwiązkowienie jest ponad 100-procentowe, bo niektórzy należą do dwóch, czy większej ilości związków zawodowych - skomentował krótko gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Girzyński: Kaczyński byłby bardzo dobrym premierem. Najlepszym rozwiązaniem personalnym

Na razie trwa separacja - odniósł się polityk na antenie RMF FM, odpowiadając na pytanie Marcina Zaborskiego, czy PiS  bierze już rozwód w koalicji - z Solidarną Polska i Porozumieniem. Separacja ma to do siebie, że po niej można spokojnie wrócić do stanu sprzed, jak i również pokojowo się rozejść - dodał Girzyński

Zawsze podkreślałem, że Kaczyński byłby bardzo dobrym premierem. Najlepszym rozwiązaniem personalnym, ale nie zapominajmy, że mamy premiera, który świetnie sobie radzi - na stanowisku premiera nie będzie dokonywana zmiana - komentował Girzysńki rozmowy na temat rekonstrukcji rządu. Jak przypomniał Marcin Zaborski, rano Michał Dworczyk mówił o tym, że zmiana - Jarosław Kaczyński na stanowisku premiera - jest jednym z realnych wariantów. Znajdźmy polityka w PiS-ie, który powie, że Kaczyński nie byłby najlepszym premierem? Chyba się taki nie znajdzie - odniósł się Zbigniew Girzyński.

Marcin Zaborski przypomniał, że w sobotę na antenie RMF FM Joachim Brudziński wytykał politykom z formacji koalicyjnej brak kompetencji. Dlaczego PiS się do tej pory godził na to? Prawa koalicji są określone. W ramach kompromisu pozwala się koalicjantom na samodzielną politykę kadrową. W moim odczuciu ta polityka była zbyt daleko idąca - komentował Girzyński.

Girzyński: Ustawa "covidowa" była uzgodniona z Solidarną Polską. Ich histeria jest fałszywa

Ja bym wolał, żeby pan minister Ziobro, o ile rzeczywiście ma taki pomysł, żeby na kogokolwiek zbierać teczki, w co osobiście wątpię, ale jeśli by taki pomysł mu przyszedł do głowy, to żeby zajął się pilnowaniem spraw związanych z wymiarem sprawiedliwości. I z tym, na co czekają Polacy - czyli przede wszystkim usprawnienie procedur sądowych - powiedział Zbigniew Girzyński w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Poseł PiS dodał, że liczy na wymianę Zbigniewa Ziobry w fotelu ministra sprawiedliwości. Mam nadzieję, ze w ramach rekonstrukcji przestanie pełnić tę funkcję i zostanie tam skierowana osoba, która będzie tym ministerstwem kierowała sprawniej. Pani Małgorzata Wassermann byłaby doskonałym przykładem - powiedział Girzyński.

Marcin Zaborski zapytał swojego gościa, czy po ewentualnej dymisji Zbigniewa Ziobry, resort sprawiedliwości mógłby objąć szef drugiej partii koalicyjnej - Jarosław Gowin. Takie rozwiązanie byłoby możliwe. Nie wykluczałbym takiego rozwiązania również - odparł Girzyński

Poseł z Torunia odpowiedział też na pytanie, czy zagłosuje za ustawą znoszącą odpowiedzialność urzędników za działania w czasie epidemii, jeśli ta wróci pod głosowanie. Jeżeli będzie ta ustawa, zagłosuję za nią. Zresztą jej ostateczny kształt był przyjęty także przez Solidarna Polskę. I cała ta histeria, którą wywołali przy okazji obecnych sporów w koalicji jest o tyle sztuczna i fałszywa, że ostateczne zapisy i kształt autopoprawki, który został przyjęty, był uzgodniony w koalicji - odpowiedział Girzyński.

W programie padło też pytanie o transfery posłów Solidarnej Polski i Porozumienia do PiS-u. Taki wariant też jest możliwy - odpowiedział Girzyński. Zakładam taką wersję, że któryś z liderów tych ugrupowań uprze się za wszelką cenę, żeby nie wspierać rządu PiS, tylko przyłączyć się do opozycji. A nie jest przecież tak, że każdy z tych polityków nosi w kieszeni legitymację poselskie pozostałych parlamentarzystów ze swojego środowiska, którzy być może nie będą chcieli przejść do opozycji w stosunku do rządu PiS. I wtedy ten rodzaj umowy, o którym pan wspominał, przestanie obowiązywać - dodał.

Przeczytaj całą rozmowę:

Marcin Zaborski, RMF FM: Panie Pośle, dlaczego premier Morawiecki nie pojechał na Śląsk, żeby rozmawiać z górnikami?

Zbigniew Girzyński: No nie zawsze da się jednego dnia zrobić wszystko to, co jest ważne, zwłaszcza jeżeli się pełni taką rolę, jaką pełni premier.

Nie zapytałem, dlaczego dziś nie pojechał premier na Śląsk, tylko dlaczego nie pojechał? A górnicy proszą go o ten przejazd od tygodnia. Ba, pod koniec lipca już pisali do niego, że to on powinien prowadzić negocjacje z górnikami na temat przyszłości kopalń. Minęło wiele tygodni, panie pośle.

Są stosowne osoby w rządzie, resorty, które zajmują się kwestiami górnictwa. Jest pan wicepremier Jacek Sasin. Myślę, że przyjazd pana premiera niepotrzebnie by tylko ten protest zaognił.

No właśnie brak przyjazdu zaognił ten protest, bo górnicy mówią, że te rozmowy, które były - i z wicepremierem Sasinem i z wiceministrem Soboniem - nie mają konkretów. Tam się niczego nie dowiadują - tak twierdzą. I właśnie zaognili, protest, zaostrzyli go, zostali pod ziemią - na razie kilkudziesięciu górników. Do wieczora może ich zostać pod ziemią już 100.

Moim zdaniem w tym momencie przyjazd pana premiera na pewno by tego protestu nie wygasił, a jedynie jeszcze go dodatkowo podkręcił, więc myślę, że pan premier podjął w tym zakresie słuszną decyzję. Ale tak już abstrahując od tego sądzę, że powoli wszyscy, także środowiska górnicze powinny oswajać się z myślą, że nasz świat się zmienia. Zmienia się także zapotrzebowanie na węgiel, zmienia się w ogóle system energetyczny, nie tylko w Polsce - na całym świecie. I powoli musimy się rozstawać z takim patrzeniem na górnictwo i także na przemysł wydobywczy, do jakiego byliśmy przyzwyczajeni jeszcze w wieku XX.

I tu górnicy mówią, że jeśli rząd wdroży swoje plany, to będzie wyrok śmierci dla górnictwa i dla Śląska. Błyskawiczna i drastyczna likwidacja kopalń oraz utrata miejsc pracy - nie tylko górników, ale też pracowników innych sektorów i branż okołogórniczych.

Tak samo kiedyś twierdzili związkowcy i górnicy w Republice Federalnej Niemiec. Tamten przemysł był na jeszcze większym poziomie. Wiem to jako historyk, także badałem od strony społecznej swego czasu. Udało się w Niemczech tę sprawę wyciszyć i doprowadzić do przekształceń w tej branży. Podaję taki pozytywny przykład, gdzie zrobiono to w dużym duchu pojednania ze środowiskami górniczymi. Można by było poszukać przykładów chociażby na Wyspach Brytyjskich z czasów premier Margaret Thatcher odbywało się to w sposób bardziej zdecydowany. Ja nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań, ale to i jedna i druga z tych rzeczy pokazuje, że przyjdzie prędzej czy później czas na zmiany, i warto rzeczywiście usiąść. Ale nie w warunkach protestów pod ziemią.

Panie pośle, pytanie tylko, czy górnicy nie pomyślą za chwilę, że zamiast rozwiązywać realne problemy i rozmawiać z nimi, tam na Śląsku, to premier i inni politycy PiS-u zajmują się dzisiaj sami sobą, zajmują się walką o stołki i zajmują się wykaszaniem siebie nawzajem? Założę się, że za chwilę ktoś tak powie, bo premiera na Śląsku nie było, bo był na Nowogrodzkiej, gdzie kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości naradzało się, co zrobić dalej z koalicją. Bierzecie rozwód?

Tego typu rzeczy, tego typu sygnały, tego typu komunikaty byłyby niepotrzebne. Emocje zawsze są zbyteczne. Z drugiej strony też mógłby ktoś powiedzieć, po co tyle związków zawodowych w górnictwie, gdzie nagle się okazuje, że w poszczególnych kopalniach uzwiązkowienie jest ponad stuprocentowe, bo niektórzy należą nawet do dwóch czy większej ilości związków zawodowych. Więc można się przerzucać wzajemnie tego typu niepotrzebnymi emocjonalnymi epitetami...

Tak, tak, to już zostawmy. Ja pytam o to, czy bierzecie rozwód w koalicji, panie pośle? Czy to już jest ten moment, kiedy się rozwodzicie z Solidarną Polską, z Porozumieniem?

Na razie trwa separacja, jeżeli użyjemy tego nieco sądowego określenia, do którego pan redaktor się posunął.

I będą jeszcze ostatniej szansy rozmowy, ostatniej szansy mediacje, jak w sprawie rozwodowej? Taka rozmowa Kaczyński-Ziobro?

Separacja ma to do siebie, że nie jest jeszcze zakończeniem związku małżeńskiego i stwarza szansę - zarówno przywrócenia normalnego statusu quo, jak i w miarę pokojowego rozejścia się.

No tak, ale trzeba siąść i pogadać. To rzeczywiście tak będzie - Zbigniew Ziobro, Jarosław Kaczyński przy jednym stole? Ostatnia szansa na to pojednanie?

 

Zobaczymy. Z całą pewnością rozmowy jeszcze między naszą partią, czyli Prawem i Sprawiedliwością a partnerami, którzy ciągle są jeszcze obecni w naszym klubie parlamentarnym i w naszym rządzie, będą prowadzone.

Rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości, Anita Czerwińska na Twitterze napisała: "Zakończyła się narada kierownictwa PiS. Podjęto decyzję o zdecydowanych rozstrzygnięciach". No dobrze, Jarosław Kaczyński premierem? Kibicuje pan takiemu rozwiązaniu?

Ja zawsze podkreślałem, że Jarosław Kaczyński byłby, jeżeli chodzi o obóz rządzący, bardzo dobrym premierem, najlepszym pewnie rozwiązaniem personalnym. Ale też pamiętajmy, że mamy obecnie premiera świetnie wypełnia swoją rolę. Jest człowiekiem i bardzo energicznym i niezwykle także rzutkim na arenie międzynarodowej. Jego obecność w rządzie daje wiele dobrego i jestem przekonany, że na chwilę obecną tak, jak pan premier Jarosław Kaczyński mówił jeszcze niedawno w jednym ze swoich wywiadów, na stanowisku premiera nie będzie dokonywana zmiana.

Choć rano minister Dworczyk w TVN24 mówił, pytany o to, czy Jarosław Kaczyński mógłby być teraz premierem, odpowiedział: "myślę, że to jest jeden z realnych wariantów. Nie wiem, czy wicepremierem czy premierem. To jest decyzja prezesa Kaczyńskiego".

Po pierwsze, tak jak słusznie zauważył pan minister Dworczyk, to jest jeden z możliwych wariantów.

Realnych.

Na taki wariant wskazałem, to prawda. Po drugie, znajdźmy w Prawie i Sprawiedliwości jakiegokolwiek polityka, który by powiedział, że Jarosław Kaczyński nie byłby najlepszym premierem. No przecież wiemy, że nikt taki się nie znajdzie.

To oznacza, że mamy dzisiaj premiera, który nie jest najlepszy, panie pośle. To znaczy, że moglibyśmy mieć lepszego, wedle tego rozumowania. Ale, wyobraża pan sobie taki scenariusz, taką ofertę dla Solidarnej Polski - zostajecie w koalicji, ale już nie w ministerstwie sprawiedliwości?

To jest, moim zdaniem, bardzo dobre rozwiązanie. I od początku tego sporu, który się pojawił o tym mówiłem, że skoro Solidarna Polska tak bardzo postanowiła bronić swojej obecności w dwóch resortach, a jest decyzja polityczna, żeby ostał się im tylko jeden, zawsze byłem zwolennikiem, żeby zostawić im ministerstwo środowiska. W Prawie i Sprawiedliwości jest wielu polityków, którzy mogliby o wiele lepiej, sprawniej i skuteczniej kierować ministerstwem sprawiedliwości, chociażby pani Małgorzata Wassermann, pani mecenas, bardzo dobrze oceniany polityk, poseł na Sejm.

Panie pośle, wiedział pan wcześniej, że w rządzie pracują ludzie, którzy mają za małe kompetencje i za małe doświadczenie?

Administracja rządowa jest bardzo duża, więc nie do końca wiem, co pan redaktor ujmuje pod pojęciem "pracują w rządzie"?

Już tłumaczę. Joachim Brudziński w RMF FM, w sobotę wytykał politykom z formacji koalicyjnych brak kompetencji. A mówił tak: "te wszystkie młode wilczki, napompowani dziś i nabuzowani, zajmują czasem na wyrost ważne stanowiska państwowe. Pełnią funkcję, czasami niestety przerastające ich możliwości, doświadczenie czy kompetencje". Jeśli tak jest, panie pośle, to pytanie jest następujące - dlaczego Prawo i Sprawiedliwość do tej pory godziło się na to i nie reagowało na takie przypadki?

Z bardzo prostego powodu. Prawa koalicjantów są określone i powodują to, że w polityce pojawia się słowo, które bynajmniej słowem dobrym nie jest, chociaż wszyscy się do niego odwołują - a tym słowem jest kompromis. W ramach kompromisu trzeba iść również i na tego typu sytuacje.

Kompromis na to, żeby rządzili nami ludzie bez doświadczenia, bez kompetencji? I zajmowali stanowiska przerastające ich możliwości? Błagam!

Kompromis polegający na tym, że pozwala się koalicjantom na pewną samodzielną politykę kadrową. W moim odczuciu, i jak rozumiem, także w odczuciu Joachima Brudzińskiego, ta samodzielność była zbyt daleko idąca. Ja nawet w jednym z wywiadów sprzed bodajże weekendu albo też z soboty chyba, użyłem jeszcze mocniejszych słów na określenie tej samej grupy, o której mówił Joachim Brudziński, mówiąc o młodych hunwejbinach. To nie powinno być tak, że młodzi, często nawet nieźle wykształceni i sympatyczni ludzie, ale z nazbyt pobudliwymi charakterami, odpowiadają za te obszary państwa, gdzie trzeba nieco większej refleksji i spokoju.