"Inflacja jest pokłosiem polityki rządu i Narodowego Banku Polskiego za ostatnie dwa lata" - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Ludwik Kotecki. Członek Rady Polityki Pieniężnej stwierdził, że "inflacja już doszła w Polsce do poziomu prawie maksymalnego". "Podręcznikowo to jest galopująca inflacja. Możemy się jeszcze spodziewać wzrostu o 1, maksimum 3 pkt proc. Niepewność wciąż jest z nami. To nie jest tak, że my tu mamy szklaną kulę. Wystarczy popatrzeć na analizy pracowników NBP. Oni przygotowują analizy trzy razy w roku i od czterech tych analiz się mylą" - przyznał Kotecki.

"Pozwoliliśmy inflacji wymknąć się spod kontroli"

Mieliśmy prawdopodobnie niedoszacowanie - przez analityków, przez decydentów - tego, co się może wydarzyć w gospodarce. I to się de facto wydarzyło, inflacja jest dużo za wysoka. I co więcej, moim zdaniem, ona nam uciekła. W takim sensie, że rozlała się po wszystkich towarach i usługach, jakich mogła. To nie jest tylko tak, że rośnie tylko benzyna czy żywność. W tej chwili rośnie już wszystko, ponad 90 proc. towarów rośnie w tempie szybszym, niż dopuszczany przez cel inflacyjny czy odchylenie od celu, czyli szybciej niż 3,5 proc. - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej.

Jego zdaniem w działaniach rządzących zabrakło przewidywania. Powinniśmy jako kraj zacząć myśleć o tym nawisie pieniądza już rok temu i wtedy podjąć działania. Im później te działania zostały wdrożone, tym gorzej, tym dłużej będziemy z tą inflacją walczyć, bo po prostu pozwoliliśmy się jej wymknąć spod kontroli - mówił Kotecki o działaniach wstrzymujących inflację.

Moim zdaniem zabrakło głębszego spojrzenia na to, co wydarzyło się z pieniądzem, w szczególności w latach 2020 i 2021 - wyemitowano go bardzo dużo, więcej niż ta gospodarka potrafiła bezinflacyjnie zaabsorbować i niestety skończyło się inflacją i to musiało się tak skończyć - ocenił. 

"Ludzie zostali w pewnym sensie wprowadzeni w błąd"

Czy w takim razie rząd powinien podejmować działania pomocowe?

Zdaniem gościa RMF FM "należy pomagać potrzebującym". Ludzie zostali w pewnym sensie wprowadzeni w błąd. Były wypowiedzi i to nie jeden, nie dwie, tylko były dosyć powszechne, ‘że te bardzo niskie stopy procentowe, właściwie zerowe, zostaną z nami na dłużej, że inflacja nie jest problemem, że jest tymczasowa, że jest przejściowa. W związku z tym bierzcie kredyty’. Taki z tego można było wyciągać wniosek. I właśnie ci kredytobiorcy, którzy przez ostatnie dwa lata wzięli kredyty, są w najgorszej teraz sytuacji. I takim osobom trzeba pomagać. Ale pomagać mądrze, żeby to było dedykowane tylko dla tych ludzi, którzy tego potrzebują - dodał ekonomista. 

Dalsze podnoszenie stóp procentowych możliwe?

Bianka Mikołajewska zapytała swojego gościa także o możliwość dalszego podnoszenia stóp procentowych.

Mamy tzw. realnie ujemne stopy procentowe. To znaczy, że podnoszenie stóp procentowych chyba powinno jeszcze trwać - ocenił Kotecki. 

Rada Polityki Pieniężnej od kilku miesięcy podnosi stopy procentowe. Rząd w tym samym czasie natomiast robi wszystko, żeby ta inflacja rosła dalej i jeszcze tłumaczy ludziom, że to, co robi ma tę inflację obniżać. Jest dokładnie odwrotnie. Wszystkie instrumenty, które do tej pory wdrożono były instrumentami, które podwyższały inflację - podkreślił. 

Przeczytaj rozmowę Bianki Mikołajewskiej z Ludwikiem Koteckim

Bianka Mikołajewska: Dzień dobry, a naszym gościem jest dzisiaj Ludwik Kotecki - przez 20 lat zatrudniony w Ministerstwie Finansów na kierowniczych stanowiskach między innym, a od stycznia bieżącego roku członek Rady Polityki Pieniężnej.

Ludwik Kotecki: Dzień dobry pani, dzień dobry państwu.

Zacznijmy od pytania, które dzisiaj zadają sobie wszyscy. Do jakiego poziomu dojdzie w tym roku inflacja?

Ona już doszła do tego poziomu prawie maksymalnego, możemy jeszcze się spodziewać (że wzrośnie - przyp. red.) może 1-2,5 może 3 maksimum pkt proc. Oczywiście mówię o rzeczach, które dzisiaj znamy, bo jeszcze może się pojawić coś, czego nie wiemy. I wtedy oczywiście te moje opinie będą nieaktualne, ale to na dzień dzisiejszy powiedziałbym, że jesteśmy na takim prawie maksymalnym poziomie, co jest bardzo wysokim poziomem, bo to jest podręcznikowo galopująca inflacja.

Nie jest dobrze, ale nie jest tak źle, jak przewiduje pana kolega z Rady Polityki Pieniężnej pan Przemysław Litwiniuk, który mówi że inflacja może dojść nawet do 20 procent.

Niepewność jest wciąż z nami. To nie jest tak, że my tutaj mamy jakąś szklaną kulę, albo wystarczy popatrzyć na analizy pracowników Narodowego Banku Polskiego. Oni przygotowują takie analizy trzy razy w roku i od czterech tych analiz się mylą, systematycznie niedoszacowują inflacji. Mam nadzieję, że to marcowe (niedoszacowanie - przyp. red.) było ostatnim, kiedy się mylili, bo rzeczywiście w marcu opublikowali projekcję inflacyjną. To było kilka dni po wybuchu wojny w Ukrainie. No i oczywiście nie mogli wziąć pewnych efektów pod uwagę, bo po prostu nie mieli na to czasu i też niedoszacowali w tym w tym okresie tej inflacji. Ale mamy już maj...

Te wcześniejsze pomyłki - z czym były związane? Rozumiem można nie przewidzieć wojny, bo ciężko byłoby ją przewidzieć.  

No tak, ale pamięta pani, że rzeczywiście taka była narracja prowadzona przez poprzednią Radę Polityki Pieniężnej i przez zarząd czy członków zarządu Narodowego Banku Polskiego, że po pierwsze to inflacja to w ogóle nie jest żaden problem, potem, że jest tymczasowa i sama zniknie. To wynikało po części prawdopodobnie z tych analiz. Moim zdaniem zabrakło takiego głębszego spojrzenia na to, co wydarzyło się z pieniądzem w szczególności w roku 2020 i 2021 - jego wykreowano czy wyemitowano bardzo dużo więcej, niż ta gospodarka potrafiła bezinflacyjnie zaabsorbować. I niestety skończyło się inflacją i musiało się tak skończyć. Inflacja jest pokłosiem polityki rządu i NBP za ostatnie dwa lata.

Czy pan będzie na najbliższych głosowaniach Rady Polityki Pieniężnej głosował za dalszym podnoszeniem stóp?

Ja nie mogę powiedzieć, jak będę głosował, bo chyba tego nie mogę powiedzieć, ale mogę  powiedzieć, co powinno się wydarzyć.

Dobrze, bardzo proszę, żeby pan powiedział, co powinno się wydarzyć.

Niestety jest tak, że ta inflacja jest, jak sama chyba pani na początku zauważyła, bardzo wysoka i jeszcze chyba lekko rosnąca. Mamy tzw. realnie ujemne stopy procentowe, a to znaczy, że podnoszenie stóp procentowych chyba powinno jeszcze jakiś czas trwać. Oczywiście nie chcę się wypowiadać, jakimi krokami -  czy wolniej czy szybciej, bo te podwyżki były bardzo nierówne w ostatnich trzech miesiącach o 50-70, poprzez 75 do 100 punktów bazowych, ale wydaje się że 4 czy 5 proc., 5,25 taka jest główna stopa procentowa w tej chwili w porównaniu z inflacją ponad 12 proc, to wygląda na to że ono jeszcze jest miejsce na jakieś dalsze podwyżki.

Czyli znów pan się nie zgadza z kolegą z Rady Polityki Pieniężnej, który uważa, że zbyt szybko w ostatnim czasie Rada podnosiła te stopy.

My mamy tu niestety taki problem strukturalny albo systemowy. Strukturalnym bym go chyba nazwał. To znaczy Rada robi to, co do niej należy i chyba powinna to dalej robić.

Czyli pilnować inflacji.

Czyli pilnować inflacji i ma jeden instrument do tego, tak naprawdę. A jeszcze drugi, ale może potem powiemy o nim za chwilę. Główny to jest ten jeden. To jest stopa procentowa. Natomiast problem jest taki, że my, już w tej chwili od kilku miesięcy, podnosimy te stopy czyli Rada podnosi te stopy. Natomiast rząd w tym samym czasie robi wszystko, żeby ta inflacja rosła dalej. I jeszcze do tego tłumaczy ludziom że, to co robi, ma tę inflację obniżać. Jest dokładnie odwrotnie. Wszystkie instrumenty, które do tej pory wdrożono były instrumentami, które podwyższały inflację. W związku z tym mamy taką sytuację, że...

Zatrzymajmy się jeszcze chwileczkę na samych działaniach Rady. Bo czy pan się nie obawia, że mamy w tej chwili taką sytuację, że nastąpi ograniczenie dostępu do kredytów. Ludzie przestaną brać kredyty mieszkaniowe albo ich nie dostaną, albo nie dostaną kredytów inwestycyjnych przedsiębiorcy i te pieniądze, które mieli wydać na mieszkania, które mogli wydać na inwestycje zaczną przejadać. Nie obawia się pan że to będzie miało odwrotny skutek?

Nie mogą przejadać czegoś, czego nie dostali. Pani powiedziała, że nie dostaną tych kredytów. Nie będą ich przejadać.

Nie, nie dostaną kredytów na mieszkania ale mieli np. jakieś pieniądze, które mieli odłożone, jak widzą, że oszczędności im topnieją, więc po prostu zaczną je wydawać.

Oddziaływanie stopy procentowej w tej chwili, w obecnym czasie właściwie jest ograniczone jedynie rzeczywiście do kredytu mieszkaniowego. I tutaj rzeczywiście to działa. To znaczy - w Polsce kredyty mieszkaniowe, niestety dla ludzi, są indeksowane do WIBOR-u, czyli w umowach kredytowych mamy ten WIBOR wpisany, czyli tę stopę międzybankową wpisaną, a ona jest bardzo bezpośrednio właściwie zależna od naszej stopy, czyli stopy Narodowego Banku Polskiego. W związku z tym każdy ruch na tej stopie głównej powoduje ruch na WIBOR-ze i oczywiście raty rosną. Natomiast pozostała ta część kredytów, o których pani wspomniała, czyli inwestycyjny. Jego i tak by nie było, bo po prostu w Polsce od lat inwestycji tak naprawdę nie ma. Co jest problemem strukturalnym znowu w gospodarce, bo rośnie popyt konsumpcyjny, a nie inwestycyjny. To jest raz, a dwa - kredyt obrotowy. Proszę zauważyć, że tutaj, bo to oczywiście na bieżącą działalność przedsiębiorstw, o kredyt obrotowy, jak się głębiej zastanowimy, to ceny producenta w tej chwili rosną w tempie 20 proc., jeszcze więcej niż ceny konsumenta. Ceny konsumenta 12 proc., ceny producenta 20 proc.. A to znaczy, że producenci podnoszą swoje ceny w tempie 20 proc. rocznie. A kredyt jest oprocentowany, powiedzmy, przybliżając lekko i nawet lekko zawyżając 10 proc., to znaczy, że oni są w stanie sfinansować swoją działalność z tylko i wyłącznie podnoszenia cen, bo mamy tak, jak powiedziałem na początku, ujemne realne stopy procentowe. Więc po stronie tutaj przedsiębiorców także prawdopodobnie tego problemu z dostępem do kredytu nie ma, bo on jest ciągle tańszy niż rosnące ceny tak zwanego producenta.