"Przede wszystkim trzeba rozmawiać" - takie rozwiązanie konfliktu w sprawie Turowa proponuje w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Bartosz Arłukowicz, europoseł PO. "Słyszę premiera wielkiego państwa (Mateusza Morawieckiego – przyp. red.), który mówi, że w związku z tym, że Komisja Europejska podjęła decyzję i będziemy płacili kary (...), to on przestaje rozmawiać z premierem Czech, nie jedzie na szczyt na Węgry, gdzie to spotkanie może się odbyć i jest jakaś szansa nawiązania dialogu... To są goście, którzy wychodzą, trzaskają drzwiami i mówią: ‘To nie jest nasza sprawa’” – dodaje europoseł Platformy Obywatelskiej. Stwierdza również: "Trzeba porozumieć się z Czechami i Komisją Europejską. Przecież Czechy nie oczekiwały od Polski zamknięcia elektrowni, tylko przeprowadzenia inwestycji, która spowoduje, że u nich szkody w związku z elektrownią będą mniejsze".

Bartosz Arłukowicz dodaje: "Mateusz Morawiecki może trzaskać drzwiami, ile chce. (...) Nawet jeśli polski rząd będzie się uchylał od płacenia kar, to zasady są jasne: one zostaną odjęte od środków należnych Polsce w ramach finansów UE". Ocenia również: “Jak się jest premierem, to trzeba być poważnym gościem. A Morawiecki wychodzi, trzaska drzwiami i mówi, że nie będzie rozmawiać z premierem Czech. To jest kompromitujące". 

Arłukowicz: Jesteśmy jedynym takim państwem w Europie. Podczas pandemii lekarze siedzą w namiotach, zamiast w szpitalach

"Nie byłem w białym miasteczku z prostego powodu: nie chcę by ludzie, którzy tam protestują odnieśli wrażenie, że ktoś ze strony opozycji próbuje upartyjnić ten protest" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM europoseł PO Bartosz Arłukowicz pytany o to, czy odwiedził już protestujących medyków.

"Ludzie koczujący w tym miasteczku są ciężko doświadczeni - to jest w ogóle skandalem: czwarta fala pandemii, jesteśmy jedynym państwem w Europie, w którym w czasie pandemii lekarze siedzą w namiotach, zamiast w szpitalach" - ocenia gość Piotra Salaka.

Arłukowicz: Jestem zwolennikiem obowiązkowych szczepień przeciwko Covid-19

"Ma wyjść z KPRM-u, przestać zajmować się swoimi mailami z Dworczykiem, grzecznie zapukać do 'białego miasteczka' i poprosić o rozmowę" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Bartosz Arłukowicz o tym, czego oczekuje od premiera Morawieckiego ws. protestu medyków.

Były minister zdrowia był też pytany o szczepienia przeciwko Covid-19. "Ja jestem zwolennikiem obowiązkowych szczepień. Uważam, że każda metoda, która służy zwiększeniu poziomu wyszczepienia, jest dobra" - powiedział Arłukowicz.

W rozmowie pojawił się też wątek wpisania do konstytucji przepisu, który nakazywałby przegłosowanie ewentualnego polexitu większością co najmniej 2/3 głosów w Sejmie. "Konstytucyjne zabezpieczenie Polski przed wyjściem z unii jest w mojej ocenie dobre" - powiedział Arłukowicz. "Jak (Jarosław Kaczyński - przyp. red.) nie chce zmienić art. 90, który gwarantuje to, żeby jacyś szaleńcy kiedyś nas nie wyprowadzili z Unii Europejskiej w ciągu jednej nocy, to niech to mówi wprost: 'nie chcę'. Albo niech powie 'chcę'" - dodał Arłukowicz.

Piotr Salak: Dzień dobry. Naszym gościem jest Bartosz Arłukowicz, eurodeputowany Platformy Obywatelskiej i były minister zdrowia. 

Bartosz Arłukowicz: Dzień dobry panu, dzień dobry Państwu.

Panie pośle, ale nie o zdrowiu zaczniemy, ale o czymś innym. Czy trwają czystki Platformy Obywatelskiej? 

Co?

Czystki w Platformie Obywatelskiej. Nic pan na ten temat nie wie?

Czystki? To mnie pan rozbawił.

Ale panie pośle, Borys Budka oddaje się do dyspozycji Donalda Tuska. Tomasz Siemoniak oddaje się do dyspozycji Donalda Tuska. Donald Tusk podobno się denerwuje. A pan mówi: Nie, nic sie nie dzieje, jestem rozbawiony.

Jeszcze nic nie zdążyłem powiedzieć, rozbawił mnie pan słowem "czystki". Ja rozumiem zasady funkcjonowania mediów, pan mnie i wszyscy pańskie koleżanki i koledzy pytacie o Budkę i Siemoniaka... Więc informuję, że zarówno Borys Budka, jak i Tomasz Siemoniak oddali się do dyspozycji Donalda Tuska. 

Co to znaczy oddać do dyspozycji? Bo to zabawna formuła: czy po po urodzinach, na które też się spóźnieniałem pacholęciem będąc, też się oddawałem do dyspozycji rodziców. To o to chodzi?

Odpowiem panu pytaniem. Bo skoro Budka i Siemoniak oddali się do dyspozycji Donalda Tuska, to pytam do czyjej dyspozycji oddał się Marek Suski wybitny intelektualnie z PiS-u...

Tego nie wiem, jak przyjdzie Marek Suski albo Jarosław Kaczyński - też się zapytamy.

Ja też chcę wiedzieć, do czyjej dyspozycji oddał się Dworczyk, Gliński... Bo jak na razie nie słyszę, żeby się oddali do dyspozycji... 

Ale o pańskich kolegach - jeśli pan pozwoli... Co z Borysem Budką, co z Tomaszem Siemoniakiem, dodajmy - wiceprzewodniczącymi Platformy Obywatelskiej. Poważna sprawa. 

Oddali się do dyspozycji Donalda Tuska. A teraz chciałbym się zapytać...

A kiedy nie byli do jego dyspozycji?

... Oddanie się do dyspozycji znaczy, że Donald Tusk i ciała statutowe partii, podejmą decyzję w tej sprawie. 

To kiedy podejmą decyzję w tej sprawie?

A ja chciałbym wiedzieć, kiedy do dyspozycji prokuratury odda się pan minister Szumowski, który też na tej imprezy był. Kiedy minister Szumowski odda się do dyspozycji prokuratury, żeby można było w sposób wyraźny, jasny, precyzyjny określić, dlaczego kupował respiratory, których nie ma, fabryka maseczek za 250 mln złotych...

O prokuraturze, o ministrze Szumowskim porozmawiamy wtedy, jak będziemy mieli gości z tamtej strony sceny politycznej. Jak mamy tutaj byłego wiceprzewodniczącego Platformy, to możemy porozmawiać o tym, co się w PO dzieje. Kiedy będą decyzje w sprawie tych panów - chyba, że pan już wie, że te decyzje zapadły. 

Panie redaktorze, na razie mamy stan taki, że po tym całym wydarzeniu, które szeroko jest omawiane w polskich mediach i stało się jednym z ważniejszych wydarzeń polityczno-towarzyskich, to na razie mamy sytuację taką, że jedynym środowiskiem politycznym, które tą sprawą się jakkolwiek zajęło, jest Platforma Obywatelska... 

To jak się zajęło konkretnie, bo pan mówi, że się zajęło?

Zajęło się w taki sposób, że dyskusja, która roztoczyła się wokół całej imprezy, spowodowała to, że czołowi politycy Platformy Obywatelskiej - mimo że też pewnie jakieś straszliwe rzeczy się nie wydarzyły, oddali się do dyspozycji przewodniczącego, czyli pokazali pewien standard zachowania politycznego, takiego wewnątrzpartyjnego. Skoro są wątpliwości: oddajemy się do dyspozycji władz partii. Te władze partii mogą zrobić to, co będą uważały za stosowne...

Pytanie, co znaczy, kiedy wiceprzewodniczący partii nie jest do dyspozycji pełniącego obowiązki przewodniczącego. 

To jest dość symboliczne zachowanie, dlatego zacząłem trochę przewrotnie z panem rozmowę, bo zapytałem pana, kiedy Suski odda się do dyspozycji....

A co pan by zrobił...

Na czyim miejscu?

Na miejscu przewodniczącego, pełniącego obowiązki przewodniczącego.

Na szczęście mamy Donalda Tuska, ja nie muszę się bawić, co by było, gdybym był Donaldem Tuskiem. Na razie się nie zanosi.

Ale chciał pan kiedyś być Donaldem Tuskiem, czyli chciał pan być przewodniczącym PO. Co by pan zrobił w tej sytuacji?

Wielu chciało być całe życie Donaldem Tuskiem i wielu się to nie udało...

Ale co zrobiłby pan w tej sytuacji? Z Borysem Budką i Tomaszem Siemoniakiem?

Na to przyjdzie czas. Demokratyczna partia ma to do siebie, że ma swoje ciała statutowe. Mamy zarząd, mamy radę krajową. Jest sąd koleżeński. Ciała się spotykają, podejmują realne decyzje, przez całe lata... Jestem chwilowo, no w ostanim czasie nie, ale byłem całe lata w zarządzie krajowym... 

Wie pan, co by pan zrobił dzisiaj?

Wiem, ale nie powiem. 

Jesteśmy podczas rozmowy radiowej, przypominam. Panie Pośle, co z Turowem, zamykać?

Przede wszystkim rozmawiać. Jak ja słyszę premiera wielkiego państwa, który mówi, że w związku z tym, że Komisja Europejska podjęła decyzję i będziemy płacili kary.. On w związku z tym reaguje w taki sposób: przestaje rozmawiać z premierem (Czech - przyp. re.), nie jedzie na szczyt na Węgry, gdzie to spotkanie może się odbyć, gdzie jest jakakolwiek szansa nawiązania dialogu... To są goście, którzy po prostu wychodzą, trzaskają drzwiami, mówią: To nie nasza sprawa.

No dobrze, ale zamknąć czy nie?


Nie możemy zamknąć... Trzeba się po prostu porozumieć z Czechami i z Komisją Europejską. Przecież Czechy nie oczekiwały od Polski zamknięcia, tylko przeprowadzenia inwestycji, która spowoduje to, że u nich szkody w związku z tą elektrownią będą mniejsze. I, jeśli policzymy teraz te kary, które my płacimy i tę inwestycję, którą mieliśmy zrobić, sięgającą bodajże 50 czy 60 mln, to za chwilę dojdziemy, że te kary przekroczą wysokość inwestycji, którą można było zrobić.

Ale te kary jeszcze nie są zapłacone. Wie pan o tym?

Nie są zapłacone, ale one będą zapłacone. Mateusz Morawiecki może trzaskać drzwiami, ile chce. Zasady w Unii Europejskiej są takie - jeśli kary są nałożone, to nawet jeśli rząd będzie uchylał się od płacenia tych kar, to tutaj zasady są jasne, one zostaną odjęte od środków należnych Polsce w ramach finansów Unii Europejskiej.

Pytam o tę Bogatynię, bo oczywiście ona leży bardzo daleko od Szczecina, więc nie podejrzewam, że pan się tam wybiera. Natomiast ludzie w Bogatyni mówią wprost, że to nie chodzi wcale o to, jakie szkody ekologiczne może spowodować elektrownia Turów, tylko chodzi o rynek pracy.

Wszystko odgrywa rolę. Rynek pracy, elektrownia, to, co się dzieje z Czechami, to są relacje międzynarodowe. Chodzi o to, że jak się jest w rządzie, jak się jest premierem, to trzeba być poważnym gościem. A Mateusz Morawiecki wychodzi, trzaska drzwiami i mówi, że nie będzie rozmawiał z premierem Czech. To jest kompromitujące. Ja dzisiaj pracuję w Parlamencie Europejskim na co dzień i tam właśnie na co dzień prowadzimy debaty z ministrami, premierami, prezydentami. Wie pan, to są zachowania, których normalna Europa nie widzi.

Ale nie ma decyzji na razie.

Ale żeby była decyzja, to trzeba ze sobą porozmawiać. To jest mniej więcej tak. Gdybyśmy przyjęli takie założenie - jeżeli pan i ja jesteśmy w szkole, w klasie. I ja się z panem pokłóciłem i trzeba dojść do zgody. To dojdziemy do zgody, jak trzasnę drzwiami klasy i wyjdę do innej klasy? Nie.

Ja z panem próbuję rozmawiać o tym, jakie pan decyzje podejmie ws. Siemoniaka i Budki, pan mi nie mówi, tak samo, jak premier zamyka drzwi.

Na szczęście nie nazywam się Donald Tusk, tylko wspieram Donalda Tuska.

Panie pośle, co medykami? Był pan w "białym miasteczku"?

Nie, nie byłem w "białym miasteczku" z bardzo prostego powodu. Bardzo mnie ciągnie, żeby tam pójść, ale nie chcę, żeby ci ludzie, którzy tam protestują, i to jest sprawa bardzo poważna, odnieśli wrażenie, że ktoś ze strony opozycji próbuje upartyjnić ten protest. Bo tu nie chodzi o upartyjnienie protestu. Oni są ciężko doświadczeni. To są ludzie, którzy tam w tym miasteczku koczują, co jest w ogóle skandalem. Czwarta fala pandemii, jesteśmy jedynym państwem w Europie, gdzie w toku pandemii lekarze siedzą w namiotach, zamiast w szpitalach.

A pamięta pan: "Protest lekarzy to kolejna eskalacja ich żądań zmierzająca do całkowitego zniesienia ich odpowiedzialności"?

A pamięta pan, że 31 grudnia to był chyba rok 2014 i 1 stycznia 2015 roku ,kiedy wybuchł protest, o którym pan mówi, pan cytuje moje słowa - znam swoje słowa - to wie pan, co zrobiłem jako minister? Nie rozglądałem się histerycznie w panice wokół siebie, nie dotrudniałem kolejnego wiceministra, który miał mnie zastąpić w negocjacjach, jak teraz się dzieje, tylko zaprosiłem protestujących ludzi do resortu i powiedziałem: "Panie i panowie, mamy odmienny pogląd w tej sprawie, przychodnie są zamknięte. Priorytetem jest to, żeby przychodnie się otworzyły".

Udało się rozwiązać ten protest?

Tak. Sześć dni i nocy dyskutowaliśmy i doszliśmy do kompromisu, nad ranem, w szóstej dobie debaty. I przychodnie zostały otwarte. Dlatego, że moim priorytetem wtedy było to, żeby ludzie mieli dostęp do lekarza, mimo różnicy zdań między protestującym a ministrem. Ten minister jedyną właściwie refleksję jaką ma, w związku z tym, że lekarze i ratownicy siedzą w namiotach pod KPRM-em jest dotrudnić wiceministra, żeby go nie pytali w mediach.