Melania Trump, nowa pierwsza dama, nie zamierza na razie zamieszkać w Białym Domu. Do rezydencji wprowadzi się tylko prezydent.

Melania Trump i syn pary - Barron - zostaną w Nowym Jorku. 10-latek nadal będzie chodzić do prywatnej szkoły na Manhattanie. Tak będzie przynajmniej do końca roku szkolnego. Jak będzie od jesieni - tego nie wiadomo. 

Co to oznacza w praktyce dla pierwszej pary Ameryki, Secret Service i nowojorczyków? Dla wszystkich kompletny chaos. Dlatego, że pierwsza dama powinna być w Białym Domu, bo wbrew pozorom musi zajmować się obowiązkami, które należą do żony prezydenta. Być przy nim choćby w czasie oficjalnych wizyt. Tymczasem Melanię czeka częste podróżowanie z Nowego Jorku do Waszyngtonu. Ochrona będzie musiała zapewnić jej bezpieczeństwo w Trump Tower przy 5. Alei na Manhattanie. To wielkie wyzwanie dla służb, dlatego że Donald Trump zapowiedział, iż zamierza w Nowym Jorku spędzać tak dużo czasu, ile się tylko da. To oznacza niemal kompletny paraliż okolic budynku Trumpa. 

W samym sercu Manhattanu, gdzie każdego dnia jest mnóstwo nie tylko mieszkańców, pracowników biur, ale i turystów. Władze Nowego Jorku nie ukrywają, że zapewnienie bezpieczeństwa w tym rejonie to będzie wielkie wyzwanie. To będzie pierwsza taka sytuacja w historii. 

Melania Trump nie zamierza odgrywać żadnej istotnej roli w polityce. Chce, jak mówiła wielokrotnie, wypełniać przede wszystkim swoje obowiązki jako matki. 

Ceremonia zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta odbędzie się 20 stycznia u stóp Kapitolu. Miliarder złoży przysięgę na wierność konstytucji, zostanie 45 prezydentem USA. I rozpocznie swoją czteroletnią kadencję. Jeżeli wygra kolejne wybory, to w Białym Domu spędzi 8 lat.