Pomoc Syrii TAK. Operacja wojskowa NIE. Wydaje się, że Amerykanie nie chcą być uwikłani w kolejny konflikt, który pochłonie setki milionów dolarów. Zwłaszcza, że wielu pozostaje bez pracy, a gospodarka wciąż podnosi się po kryzysie.

W czasie weekendu protestowali w wielu amerykańskich miastach. A przed Białym Domem widziałem transparenty z napisem "Pieniądze na edukację, a nie na bomby". 

Obama jest już porównywany do Busha, a miał być gwarantem zakończenia wojen. Przypomina się też, że jest laureatem Pokojowej Nagrody Nobla a w czasie ewentualnej operacji z pewnością zginie wielu cywilów. 

Amerykański prezydent ma olbrzymi problem. Ale sam jest sobie winny, bo kilka miesięcy temu powiedział, że użycie broni chemicznej będzie oznaczać przekroczenie czerwonej linii. I dziś wielu czeka na jego reakcję.

Próbował zdjąć z siebie część odpowiedzialności za operację licząc, że zgodzi się na nią Kongres. Ale tu napotka problemy, bo z tym poparciem może być różnie. 

Jeden z lewicowych think-tanków wyliczył, że około 200 kongresmenów publicznie wyrażało swój sprzeciw. Ponad 150 jeszcze nie zdecydowało czy są za, czy przeciw. Tylko 49 jest pewnych, że USA powinny rozpocząć operację przeciwko Damaszkowi.

Niewykluczone, że w tym tygodniu legnie w gruzach wizerunek światowego przywódcy. Obama albo rozpocznie akcję wbrew opinii Kongresu i narazi się na olbrzymią krytykę Amerykanów albo zrezygnuje z operacji wojskowej, co z kolei bardzo osłabi jego pozycję na arenie międzynarodowej.

Swoją drogą nie mogę zrozumieć, dlaczego dopiero użycie broni chemicznej spowodowało, że świat myśli o tym, że trzeba powstrzymać Asada przed mordowaniem swoich rodaków. Do tej pory jakoś światowi przywódcy przymykali oczy na informacje napływającej z Syrii. Słyszeliśmy słowa potępienia, krytyki, nawoływania. A przecież zginęło tam prawdopodobnie ponad 100 tysięcy osób.

Według różnych danych wśród ofiar może być nawet kilkanaście tysięcy dzieci.  W USA nakręca się w każdym razie antywojenna spirala. Amerykanie po dekadzie wojen w Iraku i Afganistanie mają dość konfliktów.  I nie chcą nawet słyszeć o kolejnym. 

Ale nie można zapominać, że każdego dnia w Syrii giną niewinni ludzie.