"Nasze cele - choć nic na to nie wskazuje - pozostają niezmienione" - to mój ulubiony cytat z niedzielnej konferencji prezesa i właściciela Legii Warszawa Dariusza Mioduskiego. Dla jasności: prezes zwolnił słabego trenera, który był jego autorskim pomysłem i - co ważne - miał wciąż szansę na zdobycie podwójnej korony. Dariusz Mioduski twierdzi, że pozostawienie Romeo Jozaka na stanowisku byłoby gorszą decyzją, ale dzięki niebiosom - Legia jest wciąż w grze.

REKLAMA

Ja już się pogubiłem, ale im dalej w las, tym jest jeszcze ciekawiej. Prezes stwierdził, że Legia przechodzi rewolucję w każdym aspekcie. Od ochroniarzy, przez sztab trenerski aż do piłkarzy. Później dodał, że nie da się jednocześnie robić rewolucji i walczyć o mistrzostwo, ale jego Legia to robi. Choć się nie da.

Co do rewolucji - niedawno z biura prasowego, jak i z ust byłego już trenera, płynęły komunikaty o stabilizacji, kiedy faktycznie Jozak rewolucjonizował skład i ustawienie. Co dała ta "stabilizujące" rewolucja? Niestabilny skład i ciągłe rotacje. Natomiast prezes przyznał, że w ostatnim meczu widział serce w grze zawodników, ale nie widział głowy. Za wprowadzenie głowy do drużyny ma odpowiadać Dean Klafurić, który jest człowiekiem Jozaka, zwolnionego przecież przez prezesa. Moim zdaniem to pozorna rekonstrukcja, w której ktoś liczy na uspokojenie kibiców domagających się głowy Jozaka, ale przecież w klubie pozostaje szyja, która prawdopodobnie tą głową kręciła. Szyja w postaci Klafa - jak mówi o nim prezes Mioduski. Klaf to człowiek od żeńskiego futbolu, który reprezentację Chorwacji prowadził w eliminacjach mundialu i europejskiego czempionatu. Efekt? Ostatnie miejsca w swoich grupach.

Portal weszlo.com przypomniał też nieciekawy epizod z życia nowego trenera (czy może wciąż drugiego trenera, który ma dociągnąć drużynę do końca sezonu). Otóż Dean Klafurić był asystentem Zorana Mamicia w Al-Nassr. Wtedy już na Mamiciu ciążyły zarzuty korupcyjne z czasów pracy w Dinamie. Gdyby przeglądać CV potencjalnych szkoleniowców, to takie chyba należałoby odrzucić. Choć może się nie znam.

Patrząc na dzisiejszą Legię (nie mówię tu indywidualnie o piłkarzach) to stwierdzam za śp. Januszem Wójcikiem, że "tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić". Najlepiej do Stanisława Czerczesowa...