10 lat temu drużyna Bogdana Wenty zaskoczyła kibiców i ekspertów. Biało-czerwoni szczypiorniści w 2007 roku zostali wicemistrzami świata. Minęła dekada, w której Polacy regularnie byli wymieniani jako ci, którzy mogą walczyć o podium największych imprez. Udało się jeszcze w 2009 i 2015 roku na mistrzostwach świata. Teraz reprezentacji piłkarzy ręcznych musimy się uczyć od nowa.

REKLAMA

Nawet tak zwani "niedzielni kibice" jednym tchem wymieniali jeszcze niedawno takich zawodników jak Sławomir Szmal, Karol Bielecki, Bartosz Jurecki czy Krzysztof Lijewski. Cała czwórka zrezygnowała z gry w kadrze po igrzyskach w Rio de Janeiro. Podobną decyzję podjął Adam Wiśniewski. To była decyzja, której od długiego czasu się spodziewano, ale na którą nie udało się przygotować. Zmiana pokoleniowa w reprezentacji była odkładana. Kiedy wreszcie nastąpiła, znaleźliśmy się w zupełnie nowej rzeczywistości. Na mistrzostwa świata we Francji pojechała zupełnie nowa reprezentacja.

Zmiana pokoleniowa to naturalny proces, ale kłopotów w reprezentacji jest zdecydowanie więcej. Pod koniec grudnia okazało się, że na turniej nie pojadą kontuzjowani Kamil Syprzak i Piotr Wyszomirski. Mieli być liderami drużyny. Podobnie jak jej kapitan Mariusz Jurkiewicz, który nabawił się kontuzji barku kilka dni temu na towarzyskim turnieju w Irun. Czeka go kilka miesięcy przerwy. Już wcześniej urazy wyeliminowały z gry Michała Jureckiego i Michała Szybę. Tak oto odmłodzona reprezentacja budowana już z myślą o igrzyskach w Rio straciła dodatkowo pięciu ważnych zawodników.

Można wymienić spokojnie jeszcze kilku zawodników, którzy grali już w reprezentacji ale z powodu kontuzji nie byli brani pod uwagę przez trenera biało-czerwonych Talanta Dujszebajewa. To Jakub Łucak, Robert Orzechowski czy Piotr Masłowski. Podsumowanie? Z drużyny, która dwa lata temu w Katarze zdobyła brązowy medal mistrzostw globu, do Francji pojedzie zaledwie trzech szczypiornistów: Przemysław Krajewski, Michał Daszek i Piotr Chrapkowski.

Reprezentacja potrzebuje więc nowych liderów, a my nowych idoli. Czy wykreuje ich już francuski turniej czy też przeżyjemy jednak rozczarowanie? W fazie grupowej zmierzymy się z Norwegią, Francją, Brazylią, Rosją i Japonią. Musimy znaleźć się w najlepszej czwórce tej grupy, by awansować dalej. Jeszcze dwa lata temu, ba, jeszcze latem w trakcie igrzysk nie martwilibyśmy się o wynik. Teraz można drżeć o to, by udało się awansować do fazy pucharowej. Trudno marzyć we Francji o medalu. To wręcz niemożliwe, ale nauka ma zaowocować w przyszłości. Po latach pełnych sukcesów i wielkich emocji czekają nas chudsze lata. Trzeba się z tym pogodzić. Z pierwszymi sukcesami sprzed dekady poprzednią i obecną kadrę łączy jedynie Mateusz Jachlewski. Skrzydłowy będzie kapitanem reprezentacji. Oprócz Łukasza Gieraka, Daszka i Krajewskiego to jedyny zawodnik, który grał także na igrzyskach w Rio.

Reprezentacja przeszła w ostatnim czasie wielką rewolucję. Szkoda, że tak brutalną. Może trzeba było inaczej pracować w ostatnich latach, lepiej zadbać o przyszłość kadry, o juniorów, o ich rozwój. Gdybanie jednak nie ma sensu. Trzeba przyjąć to, co mamy, choć na parkiecie możemy zamiast wyrównanych bojów ze światową czołówką oglądać częściej lekcję dawaną nam przez faworytów turnieju.