Przed Mistrzostwami Europy piłkarzy ręcznych liczyliśmy na to, że nasi skrzydłowi będą ważnym elementem gry w ofensywie. Na razie jednak cała czwórka gra bardzo przeciętnie. Mecz z Białorusią może być ostatnią szansą na przełamanie.

REKLAMA

Przed turniejem w trakcie meczów sparingowych bardzo dobrze spisywali się Przemysław Krajewski i Michał Daszek. Byli chwaleni nie tylko za bieżącą formę, ale także za postępy jakie zrobili. Spokojem i dużym repertuarem rzutów zachwycał szczególnie Krajewski. Niestety na Mistrzostwach Europy dwójka podstawowych skrzydłowych a także ich zmiennicy - Adam Wiśniewski i Jakub Łucak grają poniżej oczekiwań.

Krajewski ma za sobą tylko jeden naprawdę dobry mecz -z Francją, w którym rzucił 6 bramek. Daszek nieźle spisał się z Norwegami, bo do dwóch goli dołożył trzy wywalczone rzuty karne. Jednak szczególnie w pojedynku z Norwegią było widać jak mało znaczą w ofensywie polskie skrzydła. W drugiej połowie praktycznie nie oddawaliśmy rzutów z tych pozycji. Choć Norwegowie zagęścili środek pola to uparcie staraliśmy się dogrywać piłkę na koło do Kamila Syprzaka. Skrzydłowi w ogóle nie oddawali rzutów. "Na pewno potrzebujemy gry skrzydłowych. Niektóre mecze mogły być lepsze w ich wykonaniu" - mówi drugie trener kadry Jacek Będzikowski.

Na razie statystyki naszych skrzydłowych nie wyglądają przekonująco. Krajewski zdobył 9 bramek. Daszek 5, Wiśniewski i Łucak po 2. Łącznie daje nam to 18 trafień... Więcej bramek tylko w meczach z Francją i Norwegią rzucił sam Karol Bielecki. We wszystkich czterech meczach nasi skrzydłowi oddali zaledwie 33 rzuty. A przecież to oni powinni też wykańczać kontry naszego zespołu. Wystarczy porównać te wyniki z tym co wyprawiają dwaj podstawowi skrzydłowi reprezentacji Chorwacji: Manuel Strlek i Ivan Cupić. Rzucili dotychczas 37 bramek.

Oczywiście od dawna wiemy, że nasi skrzydłowi to nie światowy top, ale po tym jak ostatnio zrobili postępy liczyliśmy na zdecydowanie więcej. "Te statystyki na razie mamy nienajlepsze, ale rozmawialiśmy o tym także na pewno to wszystko będzie poprawione" - obiecuje Adam Wiśniewski. A lepiej musi być, bo bez skrzydeł nie sposób znaleźć się na podium.

Może mecz z Białorusią okaże się przełomowy. Na tego rywala trzeba uważać i to mimo tego, że jesteśmy zdecydowanym faworytem pojedynku. Białorusini szans na półfinał już nie mają i mogą zagrać na luzie, a to zawsze pomaga. Z drugiej strony nasi rywale boją się tego, że rozdrażnieni po porażce z Norwegią Polacy szybko pozbawią ich nadziei na dobry wynik.