Doprawdy rzadko wybucha "bomba" pokroju deklaracji Seppa Blattera, który postanowił zrezygnować z szefowania światową piłką czyli FIFA. Jak niewinne staje się wtedy orzeczenie Komisji Dyscyplinarnej PZPN, która na dekadę dyskwalifikuje Kazimierza Grenia.

REKLAMA

Gdyby nie Blatter to sprawa Grenia byłaby teraz rozrabiana i przypominana w najmniejszych detalach. Prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej handlujący biletami w Dublinie przed meczem Irlandia - Polska przez kilka dni był "bohaterem" mediów. Teraz - coraz więcej na to wskazuje - jesteśmy świadkami jego upadku, bo tak trzeba nazwać 10-letnią dyskwalifikację za złamanie norm etyczno-moralnych PZPN. Już pierwsze komentarze na Twitterze pokazują jednak, że kara została uznana za zbyt surową. Orzeczenie Komisji Dyscyplinarnej PZPN nie jest prawomocne - nie wiem, czy Greń będzie się odwoływał. Prezes, co raczej zrozumiałe, nie odbiera telefonu. O ile jednak na Grenia karę nałożyła specjalna Komisja, to Blatter ukarał się sam.

Kilka dni temu, mimo wielkiej afery korupcyjnej i aresztowań ważnych działaczy FIFA został wybrany na piątą z rzędu kadencję. Mijają cztery dni i 79-letni Szwajcar mówi, że rezygnuje, bo "nie czuje wsparcia od świata piłki". Mam wrażenie, że już przed wyborami to wsparcie było delikatnie mówiąc dyskusyjne. Decyzja Blattera - choć nie lubię tego słowa - trzeba nazwać szokującą i sensacyjną. Nie robi się takich rzeczy kilka dni po wygranych wyborach... chyba, że to konieczne. Co mogło skłonić Blattera do takiej decyzji? Nie chcę nawet spekulować, ale trudno uwierzyć, że doświadczonych działacz przemyślał sobie wszystko i postanowił jednak zrezygnować. Takie rzeczy to się w świecie wielkich pieniędzy nie zdarzają. Czy to próba wycofania się by zachować dobre imię, a może część większej umowy. Pan rezygnuje, a my nie ujawniamy, w co był pan zamieszany?

Pewne jest chyba jedno - to początek długiego procesu oczyszczania FIFA. Światowa federacja potrzebuje zmian i przewietrzenia szeregów. Potrzebna jest nowa siła, która rozrusza tą wielką organizację. W tym wielkim międzynarodowym, piłkarskim tyglu i tych milionowych łapówkach jak niewielkie wydają się przewinienia Kazimierza Grenia. Co oczywiście nie oznacza, że nie należała mu się kara. Choć 10 lat jest naprawdę karą drakońską.