Euro 2016 to już dla nas historia. Będziemy śledzić turniej, czekać na skład finału, ale będzie już inaczej. W końcu mogliśmy poczuć i zobaczyć, jak to jest emocjonować się turniejem dłużej niż tylko w fazie grupowej.

Euro 2016 to już dla nas historia. Będziemy śledzić turniej, czekać na skład finału, ale będzie już inaczej. W końcu mogliśmy poczuć i zobaczyć, jak to jest emocjonować się turniejem dłużej niż tylko w fazie grupowej.
Polscy kibice na meczu z Portugalią /PAP/Bartłomiej Zborowski /PAP

Pokolenie dzisiejszych 30-latków takich wspomnień jeszcze nie miała, jeśli nie liczyć ewentualnej wczesnomłodzieńczej fascynacji Igrzyskami w Barcelonie i drużyną Janusza Wójcika. Jedyne, co nam pozostawało to słuchanie ojców i wujków, którzy opowiadali coś o pustoszejących ulicach i wielkich meczach kadry Górskiego czy Piechniczka.

Zachłyśnięci tymi opowieściami siadaliśmy przed telewizorami w 2002, 2006 a potem 2008 roku. Za każdym razem bez wielkich skutków choć i tak towarzyszyła nam radość, że coś się w tej naszej piłce dzieje. Rozczarowało nas też Euro 2012 i nic dziwnego, że mimo dobrych eliminacji teraz też nie brakowało sceptyków.

Nie było ich jednak w kadrze i sztabie trenerskim. Adam Nawałka okazał się odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Natchnął swoją wizją gwiazdy i ligowców. Odkrył dla reprezentacji kilku zawodników. Potrafił załatać dziury w składzie. Potrafił zmotywować, nauczyć i zmusić do konsekwentnego działania.

Efekt? Piękny! Nie oglądaliśmy może we Francji ofensywnych popisów i wielu bramek w wykonaniu Polaków, ale widzieliśmy inne rzeczy, o których kibicom się nie śniło od lat. Konsekwentna gra, rozgrywanie piłki w ataku pozycyjnym, spokój, opanowanie, skuteczna gra w obronie. To wszystko dał drużynie Nawałka.

Czy były niedostatki? Były. Brakowało skuteczności, momentami za bardzo oddawaliśmy rywalom inicjatywę, brakowało odpowiedniej jakości zmienników. Tym większa szkoda, że ze składu wypadli z powodu kontuzji Maciej Rybus i Paweł Wszołek - mogli się przydać. Jednak jak mówi Nawałka, problem jednego zawodnika jest szansą innego. Na urazie Rybusa wybił się Artur Jędrzejczyk. Na lewej obronie grał pewnie i dobrze wpasował się w blok defensywny, który grał na tym turnieju naprawdę dobrze. Pierwszym wchodzącym z ławki okazał się za to młody Bartosz Kapustka. Talent ma. To widać. Przebojowy, inteligentny - oby ten turniej był dopiero początkiem jego reprezentacyjnej kariery.

Mieliśmy na tym turnieju swoich bohaterów. Jak Milik, który strzelił ważną bramkę z Irlandią Północną. Choć irytowała jego skuteczność to swoją rolę na turnieju odegrał. Bohaterem meczu z Niemcami obwołano Michała Pazdana - w destrukcji był bezbłędny. Kolejne dwa mecze z Ukrainą i Szwajcarią to bramki Jakuba Błaszczykowskiego, który kolejny raz zamknął usta niedowiarkom. Bez niego nie byłoby ćwierćfinału. To dobry duch tej kadry i nawet ten zmarnowany karny z Portugalią niczego nie zmienia. Zapłakany wczoraj Łukasz Fabiański też miał wielkie chwile - gdy bronił strzały Rodrigueza i Derdyioka w meczu ze Szwajcarią. A przecież w pierwszym meczu nie grał. Nawałka postawił na Szczęsnego. "Fabian" zacisnął zęby, dostosował się,a kiedy kolega doznał urazu robił to co potrafi najlepiej.

Bo w kadrze Nawałki trzeba poświęcić się dla ogółu. To dlatego Robert Lewandowski haruje na boisku zamiast w stylu klasycznego napastnika czekać na piłkę. Gra w wielkim klubie, ma wielkie doświadczenie i ma nim zarażać kolegów - i to właśnie robił. Czekaliśmy na ta jego bramkę i szkoda, że nie dała awansu do kolejnej rundy. Świetny turniej rozegrał Łukasz Piszczek, klasę potwierdził Glik. Kamil Grosicki, choć w swoim stylu chaotyczny to kończy Euro z dwoma asystami.

Żal tylko Piotra Zielińskiego, który spalił się w blokach startowych. Mam nadzieję, że selekcjoner jeszcze do niego dotrze, bo jeśli Zieliński wszystko to sensownie pozbiera do kupy to będzie w kadrze ważnym ogniwem.

Na koniec wypada powiedzieć jedynie "dziękuję", bo dostaliśmy pięknych 5 wieczorów, którymi mogliśmy się emocjonować z rodziną czy przyjaciółmi. Dostaliśmy powody do uśmiechu i długich dyskusji. I wreszcie piosenka "Nic się nie stało" nie jest już smutnym pożegnaniem z marzeniami. Bo, panowie - naprawdę "nic się nie stało". Zrobiliśmy bardzo dużo. A że chcieliście więcej...  Trudno, żebyście nie chcieli. Granica waszych możliwości jest wyżej i obyście jeszcze potwierdzili.