Real Madryt awansował do półfinału Ligi Mistrzów. Awansował, bo był lepszy od Bayernu, a niemiecki klub trochę sam jest sobie winien. Można gdybać, co wydarzyłoby się, gdyby w pierwszym meczu rzut karny wykorzystał Arturo Vidal i Bayern prowadziłby już 2:0. "Królewscy" mieli w tym dwumeczu więcej jakości, ale po takim meczu i takich wpadkach sędziów pozostaje niesmak.

Real Madryt awansował do półfinału Ligi Mistrzów. Awansował, bo był lepszy od Bayernu, a niemiecki klub trochę sam jest sobie winien. Można gdybać, co wydarzyłoby się, gdyby w pierwszym meczu rzut karny wykorzystał Arturo Vidal i Bayern prowadziłby już 2:0. "Królewscy" mieli w tym dwumeczu więcej jakości, ale po takim meczu i takich wpadkach sędziów pozostaje niesmak.
Cristiano Ronaldo po zdobyciu drugiej bramki dla Realu Madryt /KIKO HUESCA /PAP

Brałem kiedyś udział w szkoleniu dla sędziów. Oglądałem krótkie filmiki - sytuacje z boiska. Później trzeba było szybko podjąć decyzję - był spalony czy nie. Zadanie trudne, mimo że byłem wpatrzony w ekran monitora. Pewnie na boisku jest trudniej. Mimo to błąd sędziego, który nie zauważył sporego spalonego przy drugim golu Cristiano Ronaldo (na 2:2) jest rażący, bo sytuacja nie wydawała się bardzo trudna. Na jeszcze łatwiejszą wyglądała akcja, po której Portugalczyk skompletował hat-tricka. Także przed samobójczą bramką Sergio Ramosa dla Bayernu mieliśmy spalonego. Wcześniej na kartkę zasługiwał Casemiro i jej nie dostał, a po czystym wślizgu z boiska wyleciał Arturo Vidal. W tej sytuacji arbiter chyba nie był dobrze ustawiony. Jedno jest pewne - Chilijczyk wybił piłkę czysto i pięknie i może nawet nic dziwnego, że był tak wściekły. To, że Vidal potrafi się "zagotować", to wiemy od dawna. Gestykulował, dyskutował z arbitrem to i karki się doczekał. Gdzieś tam nawet podświadomie takiego rozwoju sprawy spodziewało się pewnie sporo osób oglądających ten mecz.

Ostatnio sporo mamy tych sędziowskich wpadek i to w meczach, które wymagają perfekcyjnego poziomu - od piłkarzy i arbitrów. Może piłka staje się dla sędziów zbyt szybka? Mimo że są świetnie przygotowali pod względem fizycznym, to może jednak nie nadążają? Piłkarze nie zaczną grać wolniej więc może jednak powtórki wideo, których po meczu domagał się Carlo Ancelotti są jedynym wyjściem?

Można się spierać, można denerwować czy irytować, gdy ulubiony zespół jest "okradany" przez błąd sędziego, ale jeśli futbol ma stać się bardziej sprawiedliwy, to tylko z takimi systemami jak VAR, co jednak oznacza także, że stracimy część emocji, które towarzyszą piłce. Bo choć dziś, kiedy wszystko mamy podane na tacy przez telewizję, sformułowanie "błędy są częścią futbolu" brzmi co najmniej głupio, to jednak taka jest prawda. Czy w imię sprawiedliwości można futbol pozbawić części tych emocji? Sądzę, że tak, ale rozumiem też konserwatystów, którzy stwierdzają: "Systemowi powtórek wideo mówimy NIE".