To już ostatni mecz biało-czerwonych na mistrzostwach świata. Kiedy oceniałem szanse Polaków na tym turnieju, to jednak nie przypuszczałem, że w ostatnim dniu mistrzostw świata zagramy o medal. Wspaniale było oglądać choćby mecz z Chorwacją, ale trzeba jeszcze wykrzesać z siebie trochę sił - i na parkiecie i na trybunach. Zadanie ciężkie, bo trener Hiszpanów Manolo Cadenas doskonale zna polskich zawodników.

Jak mógłby nie znać, skoro jest trenerem Wisły Płock. Nie jest to też przypadkowy człowiek, który nie wiadomo dlaczego trafił akurat do Polski. Cadenas to jeden z najbardziej znanych hiszpańskich trenerów, a do Płocka trafił dlatego, że to po prostu dobry zespół. Podobnie jak druga eksportowa polska drużyna Vive Tauron Kielce. Te dwa zespoły mogą przyciągnąć już naprawdę wielkie gwiazdy handballu. Hiszpan rozpoczął pracę w Płocku w 2013 roku. Na co dzień trenuje więc Michała Daszka, Adama Wiśniewskiego, Kamila Syprzaka czy Mariusza Jurkiewicza. Trudno, żeby ta czwórka stanowiła dla niego tajemnicę. Przed meczem na pewno uściśniemy sobie dłonie, ale niedługo spotkamy się w Płocku i dopiero wtedy dłużej porozmawiamy - mówił mi wczoraj Michał Daszek o przedmeczowym spotkaniu z Cadenasem.

Hiszpan zna też dobrze naszych kadrowiczów z Kielc. Powody są dwa. Po pierwsze to właśnie z tą drużyną walczy o tytuł mistrza więc musi wiedzieć z czym ma do czynienia. Po drugie w Kielcach gra hiszpański gwiazdor Julen Aguinagalde. To jeden z najlepszych obrotowych świata. Do Vive Tauronu trafił w połowie 2013 roku z bankrutującego Atletico Madryt. To zresztą chyba sympatyczny facet. Na jednym z portali społecznościowych życzył Polakom awansu do finału i spotkania z Hiszpanią. Szkoda, że jego życzenia spełniły się jedynie w części.

To więc dwie małe, hiszpańskie przewagi w meczu z Polską. Cadenas pewnie uczuli swoich bramkarzy na rzuty swoich podopiecznych z Płocka. Aguinagalde opowie, jak grają jego koledzy z Kielc. A niebawem ten pierwszy poprowadzi trening w Płocku, z kolei drugi skoczy w Kielcach z kolegami na piwo.

To naprawdę wspaniała sprawa, że doczekaliśmy się w polskiej lidze drużyn, które są w stanie przyciągnąć do siebie gwiazdy światowego formatu. Jedyne, co trochę smuci, to ta "dwubiegunowość" Kielce-Płock. Przydałby się ktoś, kto doda lidze kolorytu i włączy się do walki o tytuł.

Na razie jednak niech Polacy walczą o brąz. W historii zdobywaniem miejsc na podium nas nie rozpieszczali. Pierwszy medal (brązowy) wywalczyliśmy w 1982 roku. W tamtej drużynie grał między innymi nieżyjący już Jerzy Klempel - uznawany za najlepszego polskiego szczypiornistę w dziejach. Trenerem kadry był wówczas Zygfryd Kuchta, który jest obecnie w sztabie kadry i od początku turnieju obserwuje z bliska wydarzenia w Katarze. Kolejne dwa medale wywalczyliśmy już w erze Bogdana Wenty - 2007 (srebro) i 2009 (brąz). Tamte spotkania pamiętają choćby Sławomir Szmal, Bartosz Jurecki, czy Karol Bielecki. Bardzo chcą znów poczuć jak to jest zdobyć medal.