Po ogromnych emocjach sportowych i awansie biało-czerwonych do ćwierćfinału mistrzostw świata proponuję Wam, w ramach odpoczynku od nerwowego wyczekiwania na końcową syrenę rozmowę, z kimś, kto mieszka w Katarze na co dzień. Aneta Popiel przyjechała tutaj w poszukiwaniu pracy (szybko znalazła) i jak mówi, nie żałuje swojej decyzji.

Patryk Serwański: Czy biorąc pod uwagę kwestie religijne i obyczajowe, jako kobiecie jest ci tu trudniej?

Aneta Popiel: Nie odczuwam tego na co dzień. Bardzo dobrze czuję się w Katarze. Jestem niezamężna, mieszkam tu od roku. Nigdy nie odczułam tego, że nie ma przy mnie mężczyzny, czy czegoś nie mogę zrobić, bo jestem kobietą. Oczywiście ubieram się racjonalnie. Nie odsłaniam ciała. Zawsze noszę spodenki, czy spódnice, które zasłaniają kolana. Zasłaniam też ramiona. Nie wychodzę na plażę w kostiumie, by nie przekraczać tutejszego prawa.

Jeśli chodzi o finanse, to różnice w zarobkach potrafią być gigantyczne - i to tylko wśród osób przyjezdnych.

Myślę, że wynika to z tego, że Katar bardzo szybko się rozwija. Potrzebują pracowników i talentów z wszystkich dziedzin. Zależy im na jakości rozwoju - ściągają specjalistów z Europy i Stanów, ale muszą im płacić bardzo wysokie pensje. Stąd olbrzymie różnice pomiędzy pracownikami z Azji Południowo-Wschodniej a specjalistami z Europy czy USA.

Społeczeństwo jest też podzielone pod względem klasowym.

To mnie zaskoczyło. Jest bardzo jasny podział na trzy grupy społeczne. Grupa pierwsza to Katarczycy i oni w bardzo niewielkim stopniu kontaktują się z innymi grupami. W drugiej grupie mamy Europejczyków czy Arabów, którzy przyjeżdżają tu na wyższe stanowiska. Oni też są oddzieleni. Mieszkają często w tych samych dzielnicach i tak naprawdę rzadko je opuszczają, obracają się we własnych środowiskach. Najniższa grupa to robotnicy, pracownicy niskiego szczebla. Oni są umieszczani w specjalnych blokach, przeznaczonych tylko dla nich. I też nie ma między nimi a mną żadnej interakcji. Niektóre zawody są z góry przypisane do narodowości. Dobrzy fryzjerzy to zawsze Libańczycy. Taksówkami jeżdżą hindusi, albo osoby z Bangladeszu. Taki podział istnieje.

Co można robić w Katarze w wolnym czasie?

Jest mnóstwo możliwości, ale trzeba być elastycznym i nagiąć trochę swoje oczekiwanie. Ja jestem zapalonym kolarzem, ale nie bardzo mogę jeździć tu na rowerze. Można wykupić wejście na hotelową plażę, gdzie jest też dostęp do innych aktywności jak siłownia. Można chodzić do restauracji, można też jeździć na zorganizowane biwaki na pustynię. To bardzo popularne teraz czyli w sezonie zimowym, kiedy temperatury nie są zbyt wysokie.

Gdybyś miała ocenić swój pobyt w Katarze to widzisz więcej radości czy ograniczeń. To przyjemność czy codzienna walka?

To bardzo dobre pytanie. Myślę, że można zbudować tu swój własny świat. To świetne miejsce dla rodzin, czyli komuś kto przyjeżdża z mężem, żoną, dziećmi. Dauha jest miejscem nastawionym na rodzinę, na dzieci. Singlowi żyje się tu trochę trudniej. Mało jest singli z Zachodu, szczególnie kobiet. Niełatwo znaleźć swoją grupę znajomych, ale da się to zrobić. Ludzie przyjeżdżają tu do pracy, z powodu pensji. Jeżeli masz dobrą pracę i pensję, to jesteś w dobrym miejscu. Jeżeli coś nie gra, to wyjeżdżasz. Nikt nie przyjeżdża tu dla krajobrazów, tylko dla rozwoju zawodowego.

Brakuje ci czegoś do czego miałaś dostęp w Polsce?

Ja już wcześniej mieszkałam poza Polską więc się przyzwyczaiłam, ale ogórki kiszę sama, buraki na barszcz można kupić. W sklepie mam boczek, czy schab. Poza tym kuchnia arabska jest bardzo bogata. A jeśli chodzi o Polaków, to tu w Dausze, są bardzo pomocni, bardzo dobrze zorganizowani. Można się spotkać i pogadać.

Dodatkową okazją do spotkań są mecze mistrzostw świata.

To prawda. Mistrzostwa to dla nas wyjątkowy czas, szczególnie, że gra też polska drużyna.