Takiego napastnika w naszej Ekstraklasie nie było od dobrych kilku lat. Reprezentant Węgier Nemanja Nikolić w barwach Legii Warszawa cały czas pokazuje ponadprzeciętne umiejętności strzeleckie. Imponuje spokojem, sprytem i po 18 ligowych kolejkach ma aż 19 goli. Dziś dwukrotnie pokonał bramkarza Górnika Łęczna. Legia wygrała 2:1.

Takiego napastnika w naszej Ekstraklasie nie było od dobrych kilku lat. Reprezentant Węgier Nemanja Nikolić w barwach Legii Warszawa cały czas pokazuje ponadprzeciętne umiejętności strzeleckie. Imponuje spokojem, sprytem i po 18 ligowych kolejkach ma aż 19 goli. Dziś dwukrotnie pokonał bramkarza Górnika Łęczna. Legia wygrała 2:1.
Nemanja Nikolić i Ondrej Duda /PAP/Bartłomiej Zborowski /PAP

Nie będę ukrywał - od kilku miesięcy jestem fanem Nikolicia. W Legii bramkostrzelnego napastnika szukano od dłuższego czasu i sam na takiego zawodnika czekałem. Mimo że warszawska drużyna co roku gra o mistrza to po raz ostatni tytuł Króla Strzelców piłkarz Legii wywalczył w sezonie 2008/2009. Wtedy po 19 bramek strzelili Paweł Brożek z Wisły Kraków i Takesure Chinyama z Legii właśnie. W ostatnich 15 latach podobny sukces odniósł jedynie Stanko Svitlica w sezonie 2002/2003 z 24 golami na koncie.

Chinyama bywał jednak nad wyraz chimeryczny. Na trybunach starego stadionu Legii nieraz było słychać jęk zawodu po zmarnowanych sytuacjach napastnika z Zimbabwe. Svitlica zachwycał skutecznością, ale jedynie w Legii. Wcześniej postrzelał trochę w Cukarickim Belgrad, a później było już słabiutko.

Poszukiwania kolejnych "goleadorów" trwały długo. Właściwie piętno na grze Legii odcisnął jedynie Danijel Ljuboja, choć nie był przesadnie bramkostrzelny. Kibice go jednak uwielbiali, bo drużynie dawał naprawdę dużo. Na drugim biegunie mieliśmy Mikela Arruabarrenę, Nacho Novo, Ismaela Blanco - wszyscy mieli w Warszawie strzelać bramki, ale coś tam jednak za każdym razie nie wychodziło. Albo mówiąc wprost, kończyło się praktycznie kompromitacją w każdym z tych trzech przypadków. Nikolić miał być inny. Od lat trafiał jak na zawołanie w lidze węgierskiej i co ważne okazało się, że po prostu ma do tego smykałkę. Ligę zmienił na teoretycznie mocniejszą, ale o strzelaniu nie zapomniał. Można wypominać mi słabsze mecze w Lidze Europejskiej,  w której jest co najwyżej przeciętny, ale w Ekstraklasie Węgier gra niesamowicie.

Imponuje szczególnie spokojem. Sporo bramek strzela po płaskich, niezbyt mocnych strzałach. Jego przewagą jest jednak to, że patrzy, analizuje i wie co się dzieje. Potrafi uderzyć celnie i wie, że bramkarz futbolówki nie sięgnie.  Sprytny, inteligentny, balansujący na linii spalonego. Potrafi też asystować. Nie jest i nie będzie już nigdy żadnym wielkim wirtuozem futbolu, ale sposobem gry nawiązuje moim zdaniem do tych najsprytniejszych napastników pokroju Filippo Inzaghiego. Potrafi zniknąć z boiska na długie minuty, bo później pokazać się koledze, dostać piłkę i spokojnie umieścić ją w bramce.

Jeśli Nikolić dalej będzie strzelał z taką regularnością to zagrożone są najstarsze ligowe rekordy. Niektórych Królów Strzelców już Legionista wyprzedził. Na horyzoncie pojawia się Marek Koniarek i jego 29 bramek z sezonu 1995/1996. Zagrożony może być też wynik Henryka Reymana z pierwszego, historycznego sezonu naszej ligi. Napastnik Wisły strzelił wtedy 37 bramek. Zresztą bariera 30 goli w sezonie została w polskiej lidze pokonana zaledwie trzy razy. Poza Reymanem udało się to jeszcze Ernestowi Wilimowskiemu i Józefowi Kohutowi. Skuteczność Nikolicia imponuje także w skali europejskiej. Więcej ligowych bramek w tym sezonie ma tylko Brazylijczyk Alex Teixeira z ukraińskiego Szachtara Donieck.