Wieczorem dowiemy się, kto zagra w półfinale Ligi Europejskiej. Choć nazwa rozgrywek i pomysł na nie zmieniały się już kilka razy, to zawsze będzie to ubogi krewny Ligi Mistrzów. Ja jednak te mecze drużyn z drugiego europejskiego garnituru naprawdę lubię.

Wasiak na blogu o zwycięstwie Borussii w LM:

  • Co jakiś czas futbol udowadnia, że jest najwspanialszym, a jednocześnie najokrutniejszym ze sportów. Boleśnie przekonali się o tym piłkarze Bayernu Monachium, którzy w 1999 roku w ciągu trzech minut przegrali finał Ligi Mistrzów z Manchesterem United. Malaga straciła półfinał Champions League na rzecz Borussii Dortmund w zaledwie… półtorej minuty. więcej

Rozgrywki, spychane często w mediach na margines, pozwalają lepiej przyjrzeć się sile europejskich lig. O ile pojedynki Rubina Kazań z Chelsea mogłyby śmiało być rozgrywane w Lidze Mistrzów, o tyle mecze Newcastle z Benficą to już przynajmniej odrobina egzotyki, bo "Sroki" rzadko grają w europejskich pucharach, a tym rzadziej w ich ćwierćfinałach. Najbardziej emocjonujący będzie zapewne mecz FC Basel z Tottenhamem Londyn. Pierwsze spotkanie zakończyło się remisem 2:2, no i w rewanżu nic nie jest pewne. Półfinał z drużyną ze Szwajcarii? Mocne...

W Rzymie już chyba bez emocji. Lazio przegrało na wyjeździe z Fenerbachce 0:2, później zremisowało z Romą w ligowych derbach. Czy zdoła odrobić straty? Śmiem wątpić.

Pojedynek w Stambule oglądałem we włoskiej telewizji podczas pobytu w Rzymie. Dzień później zagadnąłem w kawiarni kelnera z niewielkim znaczkiem Lazio przypiętym do koszuli. Kiedy spytałem, jak ocenia szanse przed rewanżem i sam mecz z Fenerbachce, początkowo tylko machnął ręką. Później mimo słabego angielskiego nieco się rozgadał - i choć pomieszał język Wyspiarzy z włoskim, łatwo dało się zrozumieć kibicowską bezsilność. Ciekawe, ile osób przyjdzie wieczorem na Stadio Olimpico, co będzie równoznaczne z liczbą fanów wierzących w cuda. Po meczu Borussia - Malaga może być ich nieco więcej.

Ligę turecką większość kibiców też traktuje trochę z przymrużeniem oka. Ot, czasem popatrzymy, czy grał Grosicki. Ale pewnie części fanów umknęło, że nad Bosforem tworzą się potęgi. I nie chodzi tylko o Galatasaray, ćwierćfinał Ligi Mistrzów i transfery Sneijdera i Drogby. W takim Fenerbachce grają Raul Meireles, Moussa Sow, Dirk Kuyt, Pierre Webo czy Milos Krasić (To on też gra w Fenerbachce?! - powtarzał mój kolega podczas meczu, widząc na boisku Portugalczyka czy Holendra).

W lidze tureckiej grają także Hugo Almeida, Julien Escude, znany z Wisły Kalu Uche, Emmanuel Eboue, Fernando Muslera - widać, że zagranicznych gwiazd nie brakuje. Oczywiście prym wiedzie wielka trójka ze Stambułu, którą uzupełnia Besiktas. Wystarczy wejść na oficjalną stronę ligi. Znajdziecie tam bezpośrednie odesłania do Galatasaray, Fenerbachce oraz Besiktasu i obok - do wszystkich pozostałych drużyn razem wziętych. To jednak coś znaczy.

W dobie kryzysu tureckie potęgi potrafią ściągać coraz większe nazwiska, a po dobrym występie "Galaty" w Lidze Mistrzów  Fenerbachce może pokusić się w Lidze Europejskiej nawet o finał. A może więcej...