Może już czas, by zmienić myślenie o polskiej piłce? Nasze drużyny nie zdołały dotrzeć nawet do decydującej rundy eliminacji Ligi Europy. Kibicom zostaje więc Ekstraklasa i Puchar Polski. No i walka… o walkę w pucharach za rok. Tymczasem w grze o fazę grupową europejskich rozgrywek pozostały drużyny, które uznalibyśmy za zdecydowanie słabsze od naszych eksportowych zespołów.

Wyliczankę najlepiej zacząć od FC 91 Dudelange. Klub z Luksemburga wyeliminował Legię Warszawa i nie oszukujmy się - zagrał w dwumeczu lepiej od mistrza Polski. I nie chodzi o zaangażowanie czy waleczność, ale o czysto piłkarskie argumenty, jak budowanie akcji czy kontrolowanie piłki.

Luksemburski zespół jest zatem nadal w grze o historyczny awans. Honor litewskiej piłki ratuje ciągle Suduva Mariampol, która wyeliminowała Spartaks Jurmała z Łotwy. Obie drużyny nie będą miały łatwo i zapewne nie awansują do fazy pucharowej, ale kto wie. Przedstawiciela w europejskich rozgrywkach ma ciągle Gruzja. Chodzi o Torpedo Kutaisi. Ten zespół odprawił albańskie Kukesi. W grze pozostał też mołdawski Sheriff Tiraspol po zwycięstwie nad Valurem Reykjavik. Mamy też słowacki AS Trenczyn. Ta drużyna zaskoczyła eliminując Feyenoord Rotterdam.

Tyle o federacjach, które pod względem piłki klubowej oceniamy jako zdecydowanie słabsze. Dalej warto zwrócić uwagę na norweskie kluby: Rosenborg Trondheim, Molde i Sarpsborg 08. Cypryjskie: AEK Larnaka, APOEL Nikozja i Apollon Limassol. W pucharach została Olimpia Lubljana (Słowenia), Sigma Ołomuniec (Czechy), CFR Cluj i FCSB, a więc kluby rumuńskie. Jest Łudogorec Razgrad z Bułgarii a także Maccabi Tel Awiw z Izraela. Przeszła też Zorya Ługańsk, która potrafiła pokonać Sporting Braga. A to tylko Liga Europy. W czwartej rundzie eliminacji tych rozgrywek zobaczymy też Karabach Agdam z Azerbejdżanu, Skendiję Tetowo z Macedonii, Spartak Trnava (Słowacja) czy szwedzkie Malmoe FF. O Ligę Mistrzów bije się ciągle mistrz Węgier - MOL Vidi Szekesfehervar i mistrz Białorusi BATE Borysów.

Kogo brakuje z okolicznych państw? Tylko reprezentantów Łotwy, Estonii i Finlandii. Chyba nawet trzeba rozpisywać się nad grą i przebiegiem spotkań pucharowych w wykonaniu Legii, Lecha i Jagiellonii. Warto jednak podkreślić, że kluby z Poznania i Białegostoku rywalizowały przynajmniej z drużynami z Belgii, a więc kraju z solidną ligą i dobrymi zespołami. A Legia? Nie poradziła sobie z zespołem z Luksemburga.

Puchary wracają dla nas za rok. Chyba gorzej nie będzie... Chociaż umówmy się - może być.