Przed naszymi szczypiornistami drugi mecz mistrzostw Europy. W krakowskiej Tauron Arenie zagramy z Macedonią. To bardzo ważne spotkanie, bo wygrana zagwarantuje nam dwa punkty w drugiej części turnieju. Problem w tym, że graliśmy z Macedonią trzy razy i za każdym razem to rywale byli lepsi, choć wydaje się, że większy potencjał mają biało-czerwoni.

Przed naszymi szczypiornistami drugi mecz mistrzostw Europy. W krakowskiej Tauron Arenie zagramy z Macedonią. To bardzo ważne spotkanie, bo wygrana zagwarantuje nam dwa punkty w drugiej części turnieju. Problem w tym, że graliśmy z Macedonią trzy razy i za każdym razem to rywale byli lepsi, choć wydaje się, że większy potencjał mają biało-czerwoni.
Kibice w krakowskiej Tauron Arenie /PAP/Jacek Bednarczyk /PAP

Nasze porażki z Macedonią nie zawsze miały przykre konsekwencje. Przegraliśmy z tym rywalem na przykład na Mistrzostwach Świata w 2009 roku. Ulegliśmy wtedy 29:30. Później zdobyliśmy jednak brązowe medale, a Macedonia zakończyła turniej na 11. miejscu. Na mistrzostwach  Europy w 2012 roku było odwrotnie. W drugiej fazie rywale pokonali nas 27:25 i ostatecznie zajęli 5. lokatę. My 9. Z kolei ta pierwsza porażka z Macedonią to już czasy odległe. Rok 1993 i turniej towarzyski - w sporcie to prehistoria. Co jednak powoduje, że Macedonia, która nigdy nie stała na podium największych imprez aż tak nam nie leży?

Trudno wskazać wszystkie argumenty. Ba, trudno je wskazać, bo trudno stwierdzić, co jest nie tak. Na pewno nie leży nam styl gry Macedończyków. Nie lubimy grać z drużynami, które w defensywie są agresywne i wysoko ustawione. Takimi, które nie grają płasko w formacji 0-6, ale na przykład  1-5. A tak gra reprezentacja Macedonii. To styl podobny do tego prezentowanego przez Serbów - można go nazwać stylem bałkańskim.

W ofensywie też znajdziemy podobieństwa z naszym piątkowym rywalem. W meczu z Serbią ciężar gry w ataku brał na siebie Petar Nenadić. Dziś zrobi to weteran Kirył Lazarow. 36-letni Macedończyk od lat jest liderem reprezentacji i wiadomo, że to on zdobędzie najwięcej bramek w reprezentacji. Wszyscy to wiedzą, ale zatrzymać Lazarov nie potrafią. Jego bilans w reprezentacji przed mistrzostwami to 111 meczów i ... 918 bramek. W piątek z Francją dołożył 9 trafień, choć nie grał rewelacyjnie. To bez wątpienia jednak z największych gwiazd handballa w ostatnich latach. Urodzony jeszcze w Jugosławii zawodnik od lat gra w Hiszpanii. Obecnie z FC Barcelonie razem z Kamilem Syprzakiem. W reprezentacji rzuca bramki z niesamowitą regularnością, ale sukcesów mu brakuje. Rekompensuje to sobie w drużynach klubowych. Tytuły mistrzowskie zdobywał na Węgrzech i w Chorwacji. Ma w dorobku kilka Pucharów Macedonii i trofea wywalczone w Hiszpanii.

Lazarov i specyficzna gra w obronie nie może jednak tłumaczyć wszystkich trzech porażek. Może dołożył się do tego pech? Może gorsza dyspozycja w danym meczu? Naprawdę niełatwo wytłumaczyć tą niemoc Polaków w meczu z Macedonią. Jest w tym coś niezrozumiałego. I może dlatego na pytanie: "Co zrobić, by przełamać złą passę w meczach z Macedonią" Piotrek Wyszomirski odpowiedział z rozbrajającą prostotą: "Wygrać..."

Prawda, że brzmi prosto. I może po prostu to zróbmy. W końcu pokonajmy Macedonię, bo po prostu jesteśmy lepsi, mamy bardziej wszechstronny zespół, więcej możliwości w ataku. Lazarov niech sobie nawet rzuci nawet i 10 bramek. Niech chłop ma, ale reszta rzucać nie musi. Lazarov sam meczu nie wygra. Może być indywidualnym bohaterem meczu. Oby biało-czerwoni byli lepszą drużyną.