Trzeba przyznać, że Hiszpanie potrafią dbać o piłkarski PR. Nie dość, że niebawem, przed mundialem i tak będziemy przypominać sukcesy "La Roja" w ostatnich latach, to jeszcze czeka nas madrycki finał Ligi Mistrzów w Lizbonie i być może o wiele ciekawszy niż przypuszczaliśmy finisz rozgrywek w Primera Division.

Wydawało się, że wszystko jakoś się krystalizuje. Szczególnie gdy w sobotę FC Barcelona zremisowała z Getafe 2:2 można było już ogłosić koniec nadziei "Dumy Katalonii" na mistrzowski tytuł. Kto mógł jednak przypuszczać, że czeka nas taka niedziela?

Najpierw dwa gole Atletico Madryt wbiło Levante, a wieczorem Real Madryt rzutem na taśmę wywalczył remis z Valencią 2:2, choć był już o krok od utraty jakichkolwiek szans na tytuł. Do końca sezonu mamy zatem dwie kolejki a w perspektywie finał Ligi Mistrzów. Możemy się zatem spodziewać, że dwie ostatnie kolejki w lidze hiszpańskiej przyniosą ogromne emocje.

Atletico ma teraz 3 punkty przewagi nad Barceloną i 4 nad Realem (Królewscy mają rozegrany jeden mecz mniej). Cały czas wszystko zależy od piłkarzy Diego Simeone, ale warto pamiętać, że w ostatniej kolejce czeka ich spotkanie z Barceloną. Istnieje nawet możliwość, choć chyba jednak mało prawdopodobna, że na koniec sezonu cała hiszpańska wielka trójka będzie miała na koncie tyle samo punktów. To już, przyznacie, byłaby naprawdę niesamowita sprawa.

W Anglii emocje nie mniejsze, choć wydaje się, że po remisie Chelsea z Norwich 0:0 na placu boju są już tylko idące łeb w łeb Manchester City i Liverpool. Mają do rozegrania jeszcze po dwa mecze i tyle samo punktów na koncie. "The Reds" muszą liczyć na potknięcie rywali, bo ich stosunek bramek jest gorszy w porównaniu z zespołem z Manchesteru.

Jose Mourinho i jego Chelsea tracą teraz do tej dwójki jeden punkt, ale rozegrają już tylko jeden mecz.