Przed biało-czerwonymi drugi mecz na mistrzostwach świata. Szczypiorniści muszą zagrać z Argentyną. Rywalom humory na pewno dopisują, bo w końcu urwali punkty groźnej Danii. My podobno wiemy jak z nimi grać, ale Krzysztof Lijewski mówi: „wyjdzie w praniu”.

Z Danią przegrywali już dość wysoko, ale potem odrobili straty, to pokazuje, że bez względu na wynik musimy z nimi grać do samego końca – to przestroga od Krzysztof Lijewskiego.

Kamil Syprzak: Ich gra obronna odbiega od europejskiego sposobu gry w defensywie. Grają takim wysokim pięć-jeden*. Czasami nawet drugi obrońca wychodzi wysoko. Dobrze przekazują sobie krycie. To jednak daje sporo miejsca do współpracy z obrotowymi – musimy to wykorzystać. (*pięć-jeden - klasyczna linia obrony w piłce ręcznej jest ustawiona w 1 linii; jeśli jakiś zawodnik wychodzi z niej i broni wyżej, to wtedy mówimy o obronie pięć-jeden; tak też w długich fragmentach meczu grali z nami Niemcy).

Bartosz Jurecki: Wiemy, że z Argentyną tak czy tak musimy wygrać. Przyda się zimna głowa.

Slawomir Szmal: Grają na takiej małej fantazji. Jeżeli zagramy z nimi jak z Niemcami w pierwszej połowie to będziemy mieli bardzo ciężko.

To w dużym skrócie opinie naszych zawodników o Argentynie. Wiemy jak zagrać, wiemy co zrobić by wygrać. Przynajmniej nasi zawodnicy przekonują, że tak właśnie jest. Polacy mieszkają zresztą w jednym hotelu z Argentyńczykami i resztą rywali z grupy D. Jak mówią, zupełnie im to nie przeszkadza. Przecież na hotelowych korytarzach czy na stołówce można poobserwować rywala i sprawdzić czy nastroje w danej drużynie dopisują. I tak właśnie w najlepsze trwa walka psychologiczna. Nie ma się co oszukiwać, to musi się dziać. Gestem, śmiechem, luzem można wprowadzić rywali w stan niepewności.


W tym właśnie hotelu nasi zawodnicy prowadzą tę taktyczną rozgrywkę, która ma pomóc im już na parkiecie. Rywale zresztą robią to samo. A wszystko to nad samym morzem – niemal w środku nowoczesnej, pełnej wieżowców dzielnicy Dauhy, o niej jednak więcej opowiem Wam jutro.
Tu jeszcze wspomnę o pewnej przewadze Argentyńczyków już na starcie. My mamy dwóch braci Jureckich – Michała i Bartosza, a oni aż trzech braci Simonet – Pabla, Sebastiana i Diega. Szczególnie ci dwaj ostatni rzucają sporo bramek. W meczu z Danią zdobyli 9. O jedną mniej i to zupełnie sam – Federico Pizarro. I to ich musimy się dziś obawiać najbardziej.

PS. Jak widać na zdjęciu przedstawiającym Facundo Cangianiego, w drużynie Argentyny humory dopisują. Cangiani to młody chłopak i pewnie przeciwko nam nie zagra albo zagra niewiele. Do Kataru przyjechał – jak to się zwykło określać w sportowym slangu - „po naukę”. Na razie koledzy pokazali mu jak remisować z Danią.