Mój znajomy ze szkoły buduje dom w Dolinkach Podkrakowskich. Właściwie to… chciał budować. Opowiada, że kiedy powstała pierwsza kondygnacja odwiedził go sąsiad, kandydat rządzącej partii do Senatu RP, i zapowiedział: Pan tego domu tutaj nie zbudujesz, jest za wysoki, będzie mi zasłaniał światło.

REKLAMA

Wkrótce na budowie pojawiły się kontrole. Jak mówi znajomy, pierwsza, z gminy, nie znalazła nieprawidłowości. Druga, wyższego szczebla, też przyszła i poszła. Kiedy znajomy już odetchnął, okazało, że w sprawę włączyła się rządowa administracja terenowa. Po wizycie inspektorów z Urzędu Wojewódzkiego znajomy znalazł w skrzynce pismo z decyzją o wstrzymaniu budowy.

Znajomy jest rozżalony. Po pierwsze dlatego, że marzył o domu od lat i od lat na niego oszczędzał. Po drugie, głosował na Platformę Obywatelską i doznaje dysonansu poznawczego, tym ostrzejszego, że sąsiad-kandydat uśmiecha się miło z każdego przystanku w powiecie.

Zainspirowany opowieścią znajomego od kilku dni pytam spotkanych przypadkowych ludzi, którą partię poprą w niedzielę. Kiedy naciskam, okazuje się, że większość wie przynajmniej, kto nie zasługuje na ich głos, ale wielu nie chce w ogóle podejmować rozmowy na ten temat. Obracają pytanie w żart albo ucinają, że ich to nie interesuje. Na przykład piękna fryzjerka nie bierze pod uwagę udziału w wyborach. Nie zabieram się za to, na czym się nie znam - wyjaśnia i wprawnie tnie coś, co przed laty było moją fryzurą. Tylko bym zepsuła - śmieje się.

Pewna swojego udziału jest interesantka z urzędu gminy: Pójdę, bo akurat wiem, na kogo głosować. Mówi, że ma szczęście: Znam kogoś, kto chce być w polityce nie dla kasy, ale po to, żeby coś zrobić dla ogółu. Pytam, czy na pewno zna kogoś takiego? Na pewno - odpowiada z przekonaniem.

Zagłosuję na Tuska, bo jest w moim wieku - wyznaje szczupła kobieta na przystanku. Pytam, czy to jedyny powód. Opowiada o widzianej w telewizji agresji ludzi spod krzyża: Wolę PO, bo spokojem można sporo osiągnąć, a nienawiścią niewiele. Za nią z plakatu uśmiecha się sąsiad-kandydat.

Na pewno nie na Platformę - mówi ze złością taksówkarz. Pytam dlaczego? To oszuści, a poza tym wiozłem ostatnio jednego. Zapytałem go, dlaczego elektryczne pojazdy jeżdżą po Krakowie bez zezwoleń, a on mi odpowiada: "Skąd mam to wiedzieć?" i rozkłada gazetę. Ja mówię do niego, a on czyta. Chamidło.

Przedszkolanka też nie popiera PO.: Eee, nic nie zrobili. Nie głosuję, bo jestem zameldowana w Jaworznie, ale jakbym głosowała, to już chyba na tych Kaczyńskich - mówi i przygląda się mojemu zdziwieniu. Potem nabiera powietrza: Ci obiecywali, że będą młodzi wracać, a mój syn to właśnie wyjechał do Irlandii. Jakby mógł teraz przylecieć, to by też głosował na Kaczyńskich. A stary to chce na tego Napieralskiego, ale mu mówię: "Spróbuj tylko". Widziałam wczoraj w telewizji było o rencistce, ma pięćset złotych, samo mieszkanie więcej przecież kosztuje.

Nie ma na kogo głosować, tylko na Platformę. Co prawda nic nie zrobili - zadbana rencistka zgadza się z przedszkolanką - ale głosowałam na nich poprzednio i wciąż nie ma na kogo innego - wyjaśnia - Na Korwina nie, bo przecież jak on traktuje kobiety - oburza się - PJN to w ogóle, a PiS... przecież ten Kaczyński ciągle zmienia twarze.

Podobną opinią dzieli się mężczyzna stojący z rowerem na wiejskiej drodze.

Panie, ten Kaczyński to wariat, bierze jakieś lekarstwa - w ciemności słychać, że załatwia się na pobocze, dając mi jasno do zrozumienia, że rozmowa jest zakończona.

Robią z Kaczora wariata, to chyba on jest tam jeden uczciwy - wzrusza ramionami jeden z trzech znudzonych młodzieńców przed wiejskim sklepem. My i tak jeszcze nie głosujemy - rzuca jego kolega. Wyciągają papierosy i odchodzą.

W mieście, przy stoliku w restauracji, pewny siebie mężczyzna w średnim wieku sugeruje, że dalszy rozwój wypadków jest przesądzony. Szykują już się na nowego premiera. Trzeba się zabierać z tego kraju - dodaje. Jego zdaniem, PiS brakuje kompetentnych i rozumiejących współczesny świat fachowców: Nie będę tu żyć w oparach absurdu. Wszędzie będą wietrzyć spiski. Paranoja - to nie dla mnie.

Niech jadą, i tak wszędzie ich znajdziemy - grozi przedsiębiorca, którego zaczepiam przy barze w knajpie na Kazimierzu. Mówi okrągłymi zdaniami: Nie zgadzam się na sytuację, w której władzę sprawują ośrodki pozakonstytucyjne. Mimo prosocjalnej retoryki to PiS wprowadzał liberalny program gospodarczy, a propaganda nie może na dłuższą metę zapełnić luk w oficjalnej wersji dotyczącej Smoleńska.

Zmoknięta starsza kobieta, którą zabieram z drogi i podwożę do autobusu, nie chce słyszeć o wyborach. Rozmawiamy więc o pogodzie. Leje i jeszcze ma wiać, komu się będzie chciało iść na głosowanie - mówi pasażerka. Było przyjemnie, ale to koniec pięknej pogody - zgadzamy się.

Ostatecznie w Polsce panuje klimat przejściowy.