Na szczyt NATO w Walii przybyło ponad 60 przywódców. Wśród nich, oprócz gospodarza Davida Camerona: Barak Obama, Angela Merkel, Francois Hollande. Są tu nie tylko prezydenci i premierzy państw NATO. Wydarzenia w walijskim Newport śledzi specjalny wysłannik RMF FM Michał Zieliński.

Wśród zaproszonych gości są też sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun czy premier Japonii Shnizo Abe. W delegacjach są również ministrowie obrony i spraw zagranicznych oraz inni wysocy oficjele. W sumie ponad dwustu dygnitarzy, z których każdy ma na co dzień ochronę. Nic dziwnego, że taka liczba oznacza gigantyczną operację wojskową i policyjną na ziemi, morzu i w powietrzu. Bezpieczeństwo zapewnia kilka okrętów wojennych, śmigłowce i samoloty, ciężki sprzęt i 10 tysięcy policjantów.

Na lotnisku, wzdłuż autostrady, w Newport i w samym ośrodku widać na każdym kroku obecność policji. Wokół centrum prasowego można dokonać wręcz przeglądu różnorodności umundurowania brytyjskich formacji policyjnych. Skierowano tu funkcjonariuszy z całego kraju, a w Internecie powstała nawet zabawa w policyjne bingo, dzięki której można zgadywać z jakiej części Wysp pochodzi dana formacja.

Obrady odbywają się na zamku i w akademii sztuki w centrum stolicy Walii Cardiff oraz w pobliskim luksusowym ośrodku golfowym w Newport, gdzie urządzono również centrum dla dziennikarzy. Szczyt zgromadził półtora tysiąca przedstawicieli mediów, których pomieszczono w ogromnym, piętrowym namiocie, wyposażonym w niezbędny sprzęt, ale i bary dla orzeźwienia. Konstrukcja wygląda solidnie, ale jest tymczasowa. Ku utrapieniu korespondentów, kiedy tylko ktoś przechodzi w pobliżu stanowiska pracy sprzęt trzęsie się jak podczas trzęsienia ziemi.

Na polu golfowym, między dołkami rozbito wojskowe namioty. Można też dojrzeć ciężki sprzęt, a mniej więcej co pół godziny nad ośrodkiem przelatuje śmigłowiec.

Szczyt to również okazja dla miejscowych firm do zarobku. Jak powiedział mi jeden z organizatorów do wydania przez dwa dni szczytu jest 15 tysięcy posiłków. Wokół ośrodka w Newport rozstawiły się stoiska z tradycyjnymi walijskimi specjałami. Jest baranina, wołowina i pyszne przetwory.

Większość mieszkańców regionu nie jest jednak zadowolona z zamieszania wokół szczytu. Niemal od miesiąca w centrum Cardiff i w Newport stoi metalowy, trzymetrowy płot. Dojazd do pracy zajmuje dodatkowych nawet kilkadziesiąt minut. Miejscowi niekoniecznie zgadzają się też, że szczyt oznacza impuls dla miejscowej gospodarki. Sądzą raczej, że po jego zakończeniu świat znów zapomni o górzystej brytyjskiej prowincji nad Atlantytkiem.