Mają w sobie coś, co trudno precyzyjnie opisać. Coś, co wymyka się stereotypom i schematom. Blask, magnetyzm, wdzięk, urok, charyzmę, temperament, empatię… Głód życia i chęć odkrywania czegoś nowego, których nie zniszczyły nawet bardzo bolesne doświadczenia. Inteligentne i ironiczne spojrzenie na świat. Niezwykłą umiejętność kreowania dobrych relacji między ludźmi. Tam, gdzie się pojawiają, robi się jaśniej i cieplej.

REKLAMA

Zacznijmy od pytania wielkiego kalibru. Po co właściwie sięgamy po książki? Dla mnie odpowiedzi są dwie. Po pierwsze - chcemy przeżyć coś odległego od naszego codziennego życia, przenieść się w czasie lub przestrzeni tam, gdzie z dużym prawdopodobieństwem nigdy nie dotrzemy. Chcemy pożyć przez kilka dni lub godzin (wszystko zależy od tego, jak wciągająca jest książka) życiem kogoś innego, doświadczyć w bezpieczny i kontrolowany sposób wielkich, trudnych lub wręcz ekstremalnych emocji. To właśnie dlatego z wielką przyjemnością pochłaniam dziś kryminały i powieści szpiegowskie, tak jak 20 lat temu robiłem to z rozpadającymi się, pożółkłymi książkami Karola Maya i Alfreda Szklarskiego wypożyczonymi z gminnej biblioteki.

A druga odpowiedź na postawione wyżej pytanie? Są takie książki, po które sięgamy nie po to, by wziąć urlop od życia. Otwieramy je, by pogłębić temat, który w taki czy inny sposób przyniosło nam właśnie życie. Szukamy w nich czegoś, co będziemy mogli przenieść na codzienność. Chcemy coś lepiej zrozumieć, czasem coś w sobie zmienić, znaleźć inspirację, myśl, która z nami zostanie na długo... Nie uciekamy od życia - wręcz przeciwnie: trzymamy się go mocno. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Można to nazwać darem, szczęściem, cudem - mniejsza o nazwy. Do czegoś się Państwu przyznam. Spotykam na swojej życiowej drodze absolutnie niezwykłe kobiety. Inspirujące, charyzmatyczne, takie, które swoim przykładem pokazują mi, jak żyć pełniej i piękniej. Im dłużej mam tego świadomość, tym chętniej sięgam po książki poświęcone niesamowitym kobietom. Dlatego nie mogłem przegapić wydanej niedawno biografii niekwestionowanej legendy - Danuty Szaflarskiej.

"Szaflarska. Grać, aby żyć" - to tytuł biografii aktorki napisanej przez Katarzynę Kubisiowską, znakomitą dziennikarkę "Tygodnika Powszechnego". To spod jej pióra wyszła wydana kilka lat temu głośna biografia Jerzego Pilcha, o której pisałem tutaj. Kubisiowska z wyczuciem, szacunkiem i profesjonalizmem rozłożyła na czynniki pierwsze życiorys autora "Pod mocnym aniołem". Pokazała, co można znaleźć za kurtyną misternej autokreacji słynnego felietonisty znanego z ciętego języka i niepodrabialnego stylu. W przypadku Szaflarskiej już na starcie zadanie miała zgoła inne.

Pisać o niej to jest pisać o wdzięku - tak o Danucie Szaflarskiej mówi na kartach książki Joanna Kulmowa. A wdzięk to rzecz w słowach nieuchwytna - dodaje. Jak napisać biografię kogoś takiego? Kubisiowska zręcznie poradziła sobie z tym problemem. Pokazała dziennikarską klasę, której dzisiaj coraz mniej.

Najmocniejszym i najbardziej zapadającym w pamięć elementem tej książki są bez wątpienia wspomnienia bliskich Danuty Szaflarskiej. To zarówno członkowie rodziny, jak i przyjaciele ze świata teatralnego i filmowego. Ich opowieści, które dalekie są od brązownictwa i idealizacji, pokazują nam Szaflarską, jaką znali tylko nieliczni. Czujemy się tak, jakbyśmy byli dopuszczeni do przeglądania albumu z fotografiami pokazywanymi tylko najbliższym. Niektóre z nich budzą radość, inne zadumę, jeszcze inne mogą dziwić czy zaskakiwać. Pokazują niezwykłą, barwną i skomplikowaną osobę. Zapadają w pamięć i zostają w głowie na długo.

Pamiętam uroczą scenę, jak na bankiecie w dyskotece pani Danuta tańczy rock and rolla z trzyipółletnią Malinką - wspomina na kartach książki Dorota Masłowska (Malinka to jej córka). Między nimi było niemal 90 lat różnicy, to było bardzo poruszające - dodaje pisarka. Z kolei Wnuk Szaflarskiej, Wojciech Cypel przyznaje, że film "Pora umierać" odebrał jako opowieść właśnie o niej. Ekranowa Aniela to typ babci - zwariowana, urokliwa i twarda - wylicza. A skoro już o tym filmie mowa - w książce znajdziemy również informację, że kultowa scena wizyty u lekarza, która na ekranie trwa 47 sekund, kręcona była cały dzień. Dość powiedzieć, że daje to do myślenia. Dopracowywałyśmy ją co do szczegółu. To była koronkowa robota - opowiada cytowana w książce Małgorzata Rożniatowska, która wcieliła się w rolę wyjątkowo mało empatycznej lekarki.

W tym albumie wspomnień, który razem z Kubisiowską przeglądamy, znajdziemy - co świadczy o jego autentyczności, również obrazki szare i przygnębiające. Pokazują one, że życie u boku wyjątkowej osobowości nie zawsze jest tylko sielanką i intelektualną przygodą. Jako dziewczynka zazdrościłam innym dzieciom normalnego domu - mówi autorce Agnieszka Kiliańska-Cypel, córka aktorki. Tego, że ich mamy poświęcały im uwagę. Bo ja miałam strasznie samotne dzieciństwo - przyznaje. Nie kryje też tego, że jej matka bywała osobą surową i apodyktyczną.

W biografii Szaflarskiej pojawia się też ks. Jerzy Popiełuszko. Widzimy go na jednym z reprodukowanych zdjęć w towarzystwie córek aktorki. Niezwykle działa na wyobraźnię opis ich pierwszego spotkania, które było początkiem bliskiej i ważnej relacji. Doszło do niego w sądzie, na procesie aresztowanych robotników. Gdy w odpowiedzi na prośbę o przeczytanie wiersza na mszy za ojczyznę Szaflarska przyznała, że nie chodzi do kościoła i jest niewierząca, Popiełuszko miał odpowiedzieć dwoma słowami: "Nie szkodzi". Szaflarska wyzna, że te dwa słowa - "nie szkodzi" - przywróciły jej wiarę ­- relacjonuje Kubisiowska.

Ludziom mylą się staruszki. Zdarzyło się, że podchodzili do mnie z tomikami Wisławy Szymborskiej, prosząc o dedykację - to jedna z przytoczonych w książce wypowiedzi Szaflarskiej pokazujących jej ironiczny stosunek do popularności. Nie chciała, by robiono z niej pomnik i autorka nie skrzywdziła jej w ten sposób. Podobnie postąpili cytowani przez Kubisiowską artyści związani z bohaterką książki. Oni - podobnie jak wcześniej rodzina - pokazują nam Szaflarską intymną, uchwyconą w różnych okołosceniczych i nie do końca oficjalnych sytuacjach. W garderobie, na wyjazdach, bankietach, w czasie rozmów o polityce czy formalnych kontaktów, które z czasem przeradzały się w bliskie znajomości - niejednokrotnie mimo sporej różnicy wieku. Te historie mówią i dają więcej, niż mogłyby dać sążniste analizy warsztatu i środków wyrazu używanych przez aktorkę.