To jeden z tych aktorów, których po prostu nie da się nie kojarzyć. Sam o sobie mówi, że jest… kwadratowy. Choć pamiętamy go z wielu charakterystycznych ról, twierdzi, że film niespecjalnie go ciekawi. Adam Ferency jest bohaterem niedawno wydanej książki pod znamiennym tytułem „Nie i tak”.

REKLAMA

"Nie i tak" to książka wyjątkowa już na poziomie samej struktury. Nie jest to ani typowa biografia, ani klasyczny wywiad rzeka. Próżno tu szukać uporządkowania, konsekwencji, chronologii... Książka nie jest też zbiorem wspomnień ani próbą podsumowania imponującej kariery teatralnej i filmowej aktora. Czym zatem jest? Najprościej mówiąc, zapisem rozmów Ferencego z dziennikarką Mają Jaszewską. Trzeba jednak zastrzec, że nie są to typowe rozmowy dziennikarz - gwiazda. Co je wyróżnia? Przede wszystkim daleko idąca swoboda.

Ferency i Jaszewska dyskutują w sposób pozornie chaotyczny, a tak naprawdę bardzo naturalny i bliski codzienności każdego z nas. Nie idą wyznaczoną drogą z punktu A do punktu B. Każdy rozdział to kolejne spotkanie, którego zapis mógłby bez problemów funkcjonować jako autonomiczny tekst. Tematy poważne mieszają się z lekkimi, historyczne z bieżącymi, prywatne z publicznymi. Wątki przeplatają się, pojawiają się i znikają, by czasem powrócić za kilkadziesiąt stron w nieco innym ujęciu. Niektóre urywają się po kilku słowach ogólnikowego komentarza - Ferency mówi wprost: "O tym rozmawiać nie będziemy". Czytelnik może odnieść wrażenie, że jest milczącym świadkiem tych spotkań, siedzi gdzieś z boku i przysłuchuje się rozmowie, uczestniczy w intelektualnej przygodzie.

Ferency i Jaszewska nie trzymają się sztywno swoich ról - czasem to aktor dopytuje, a dziennikarka opowiada o swoich przeżyciach. Czujemy, że jest to dialog dwojga ludzi autentycznie ciekawych siebie nawzajem. Czasem podszyty złośliwością i ironią. Erudycyjny, ale nie snobistyczny. Zdecydowanie wykraczający poza schematy, które znamy z publikacji tego typu.


Mnie nie interesuje prywatne życie innych osób i do swojego też nikogo nie zapraszam - deklaruje Ferency w jednym z pierwszych rozdziałów książki. W innym miejscu zauważa: Ludzie nie są konsekwentni, nawet jeśli takich udają. Choć mogłoby się to wydawać trudne, aktor na przestrzeni całej książki pozostaje wierny tym dwóm myślom. Co z tego wynika? Jaki obraz Ferencego zostaje nam w głowie po lekturze "Nie i tak"?

Aktor przyznaje w jednej z zamieszczonych w książce rozmów, że bardzo podoba mu się słowo "powściągliwość". W czasach totalnego rozgadania jest to dość odważna konstatacja. Ferency pokazuje się nam jako człowiek patrzący na wiele spraw z dystansu, wycofany, trochę nieufny, momentami filozofujący. Jak można sformułować takie samobójcze hasło - trzeba wyjść do ludzi? Dla własnego zdrowia trzeba od ludzi odchodzić, przynajmniej raz na jakiś czas - przekonuje. Waży słowa, jest bardzo daleki od ekshibicjonizmu i obnażania swojego wnętrza, co nie znaczy, że w ogóle nie mówi o swoich uczuciach, przeżyciach i lękach. Wielokrotnie - czasem z odrobiną ironii - wspomina o swoim konserwatyzmie, a jako wzór zdrowego podejścia przedstawia symbolicznych "mieszkańców Podkarpacia".

W przeciwieństwie do wielu młodszych kolegów z branży Ferency nie widzi się na barykadach i demonstracjach. Nie próbuje też politykować - kilkakrotnie dotyka tej tematyki, ale robi to od głęboko ludzkiej, a nie ideologicznej strony.

Duża część książki poświęcona jest scenicznym przeżyciom Ferencego. Wspomina m.in. swoje spotkania z Tadeuszem Łomnickim - trudne, wymagające, ale bezdyskusyjnie wartościowe. W pewnym momencie aktor przyznaje, że chętnie zagrałby Jacka Kuronia. Jak to tłumaczy? Jacek miał w sobie coś, co szczególnie mocno współodczuwam, tylko on kochał ludzi i był w tym biegunowo inny niż ja. Może dlatego tęsknię do takiego Jacka? Może bym nawet pięknie go zagrał, a na pewno z wściekłą pasją - zastanawia się. W obrębie sztuki trzeba opanować dwie rzeczy - być wiecznym debiutantem i wiecznym amatorem. Wtedy jest cień nadziei, że zrobi się coś z sensem - deklaruje.

Ferency twierdzi, że chaos i wewnętrzna niespójność są naturalnym stanem dla świata i ludzi. "Nie i tak" to chaos pełny idei. Warto się w nim zanurzyć, odkryć go i przemyśleć choć część z zasygnalizowanych tematów. Może nie natchnie nas to modnym ostatnio hurraoptymizmem, ale - jak słusznie zauważył bohater książki - "nikt nie gwarantował, że będzie rozrywkowo i lekko".