Powiedzieć, że nie miał szczęścia to mało. Gdyby ktoś kiedyś stworzył ranking największych pechowców polskich literatury, on z pewnością znalazłby się w ścisłej czołówce. Konkurencja z Sienkiewiczem na czele dała mu popalić już za życia, a później było tylko gorzej. Teraz powraca i jest to powrót pozytywnie zaskakujący.


Książka "Prus. Śledztwo biograficzne" Moniki Piątkowskiej nie jest hermetyczną pozycją dla polonistycznych nudziarzy. By czerpać przyjemność z lektury, nie trzeba być znawcą twórczości autora "Lalki", a tym bardziej jej wielbicielem. Jak to możliwe?

Autorka na pierwszy rzut oka nie robi niczego nadzwyczajnego. Bez szaleństw i udziwnień przedstawia życie autora "Lalki". Opiera się na wielu źródłach, co udowadnia obszerna bibliografia, jednak sam tekst daleki jest od naukowości - i bardzo dobrze.

Piątkowska pokazuje nam Prusa tak, jak nikt go do tej pory pokazać nie umiał (albo nie chciał). Czasem pozwala sobie na dosyć daleko idące hipotezy i śmiałe teorie, z dużą swobodą przeskakuje pomiędzy życiem Prusa a jego twórczością. Nie wszystkie zasugerowane powiązania w jednakowym stopniu przekonują czytelnika, ale w końcu to śledztwo, które ma swoje prawa... Początkowo takie podejście może trochę dziwić i budzić wątpliwości, ale ostatecznie się broni. Chciałoby się nawet, by również losy innych niesłusznie zapomnianych twórców były popularyzowane w podobny sposób.

Ja właściwie nie jestem osobą jedną, ale jest ich we mnie kilka. Jedna - nad miarę wrażliwa, instynktowna, źle wychowana, przewrotna - bierze górę w czasie osłabienia umysłu. Druga - pełna szlachetnych popędów, lekkomyślna, uczuciowa, objawia się w chwili dobrego humoru. Trzecia - uparta, myśląca, rachująca i bolejąca za błędy tamtych, odzywa się rzadko, ale ma prawdopodobieństwo kierować nimi - pisał młody Aleksander Głowacki w liście do jednego z przyjaciół. Piątkowska pokazuje, że tych twarzy miał jeszcze więcej. Pisze o jego traumach, lękach, obsesjach, pasjach, wzlotach i upadkach. O romansach, trudnych relacjach z najbliższymi i jeszcze trudniejszych próbach zrozumienia samego siebie. O tym, jak trudne przeżycia przemieniał w literaturę, która była chyba formą autoterapii...

Nikogo nie obchodzi ani nowa kometa, ani zmiana powierzchni Księżyca, ani nowy pierwiastek chemiczny, ani nowa teoria biologiczna - pisał Prus w jednej z "Kronik". O ile poznałem tutejszą inteligencję, to mężczyźni zajmują się tylko pszenicą, wódką, cukrem i spadkiem rubla, a kobiety francuskimi romansami - wyliczał gorzko. Dziś normą jest mizianie się z czytelnikiem i wkupywanie się w jego łaski każdą możliwą metodą. Prus podchodził do dziennikarstwa zupełnie inaczej i pewnie miałby duże problemy z odnalezieniem się we współczesnej rzeczywistości medialnej. Lektura jego biografii może być dla dzisiejszych dziennikarzy doświadczeniem ciekawym, ale też gorzkim. Pokazuje, jak bardzo odeszliśmy od rzemieślniczej pokory czy czegoś, co nieco górnolotnie można by nazwać etosem... Idealizm Prusa i jego czasami nieporadne próby naprawiania świata swoim pisaniem w dzisiejszych cynicznych czasach mogą wydawać się dziwne, ale z drugiej strony trudno ich nie docenić. 

Aleksander Świętochowski nazwał Prusa Herkulesem, który musiał obierać kartofle zamiast ukręcać głowy hydrom. Z pewnością coś w tym jest. W biografii twórcy "Lalki" - zwłaszcza widzianej w takiej perspektywie, jaką przedstawia Piątkowska - osobiste tragedie przeplatają się z twórczymi sukcesami, a wielkie i szlachetne ideały z trudną do oswojenia prozą życia. Mówiąc krótko - Prus w końcu stał się człowiekiem z krwi i kości. Interesującym, wielowymiarowym, dalekim od pomnikowego ideału... I za to autorce należy się duży szacunek.