86. minuta meczu z San Marino. Marcin Wasilewski zmienia Bartosza Salamona. Po Narodowym niesie się przeraźliwy gwizd... jakby na boisku pojawił się największy wróg. Dlaczego!?

REKLAMA

Rozumiem zdenerwowanie po meczu z Ukrainą. Rozumiem (po części) żartobliwą "szyderę" przed starciem z barmanami, księgowymi i studentami z maleńkiego kraju. Gwizdy w trakcie meczu po nieudanych zagraniach biało-czerwonych też jestem w stanie przeżyć, choć tęsknię za czasami, kiedy nasi nie grali dużo lepiej, a i tak dopingu zazdrościli nam niemal wszyscy.

Ok. Ale dlaczego oberwało się "Wasylowi"?

Gość, któremu zmasakrowano nogę w ligowym meczu. Połowa naszych kopaczy rozważałaby w takiej sytuacji wcześniejszą emeryturę, ale on się podniósł i był jednym z liderów kadry na Euro. Ba, kibice grzmieli, że to on powinien być kapitanem. Elokwentny, wyważony i kulturalny poza boiskiem, twardy zabijaka podczas meczów. Idealny materiał na sportowego idola.

Że przydarzył mu się słaby mecz z Ukrainą? Każdy zagrał słabo, a Wasilewski przyznał później wprost, że zabrakło walki. Nie każdy tak otwarcie się tłumaczył.

W meczu z San Marino Fornalik wprowadził go za narzekającego na ból Salamona. To oficjalna wersja, bo dzięki tej zmianie "Wasyl" wszedł do Klubu Wybitnego Reprezentanta. Nie jestem przekonany co do słuszności decyzji Fornalika, okazji na poprawienie statystyk będzie pewnie jeszcze sporo, ale stało się.

Wytatuowany obrońca marzył pewnie, że w takiej chwili otrzyma gromkie brawa, może nawet owację na stojąco. Ale został brutalnie wygwizdany, wbity w ziemię.

Po meczu w swoim stylu powiedział: Gwizdy? Żadnych nie słyszałem.

A kibice o nim pewnie jeszcze nieraz usłyszą...