Na cztery miesiące przed Euro w Polsce nie jesteśmy w stanie zorganizować meczu o Superpuchar. Zadecydowały względy bezpieczeństwa. Strach przed kibolami wygrał, przegranych jest znacznie więcej - od zwykłych kibiców, przez NCS, a na skompromitowanej Ekstraklasie S.A. kończąc. Sytuacja kuriozalna, tym bardziej, że Stadion Narodowy spełnia wszystkie wymogi UEFA. Ale chyba w tym problem - na polską piłkę jest po prostu zbyt...nowoczesny.

REKLAMA

To, że mecz o Superpuchar będzie starciem Legii z Wisłą, wiemy dokładnie od 15 maja 2011 roku. To wtedy Wiślacy zapewnili sobie mistrzostwo kraju, wcześniej Legia wygrała Puchar Polski ( nie, drużyny nie są wybierane losowo). Ekstraklasa S.A. chyba już wtedy wiedziała, że nie będzie to mecz przyjaźni. Oba kluby, a raczej część ich kibiców, szczerą nienawiścią pała do siebie nie od dzisiaj. Na przygotowanie meczu, stadionu i zabezpieczenia było 9 miesięcy. Nie wystarczyło.

Ekstraklasa dała niezły popis - nie uzyskała zgody chyba od wszystkich podmiotów, od których się dało. Niezadowolona była policja, straż pożarna, a w sprawę włączył się nawet Sanepid, który złośliwie zwrócił uwagę, że na tydzień przed meczem na stadionie nie ma nawet źdźbła trawy...

Organizator poległ, skompromitował się na całej linii. Ale abstrahując od Ekstraklasy znów możemy zobaczyć, jak bardzo boimy się kibiców. Do Warszawy zjechałaby się ogromna grupa fanów z Krakowa - to fakt. Ale potencjalnych zadymiarzy byłaby tam garstka. Niestety, mimo zamykania stadionów i pokazowych kar za odpalenie rac, polska piłka wciąż nie może sobie z nimi poradzić w inny sposób, niż budując na stadionach prawdziwe zasieki. A wystarczyłoby zapytać Anglików czy naszych zachodnich sąsiadów, jak doprowadzili do tego, że idąc na mecz w szaliku przeciwnej drużyny nie muszę za pewnik brać obicia twarzy, a na obiektach nie muszą tworzyć klatek.

Na europejskie standardy stadion mamy wymarzony. Na polskie, i to jeszcze na mecze podwyższonego ryzyka, powinniśmy wybudować nowy - bez krzesełek, z gołym betonem, którego nie da się pokruszyć, no i z odpowiednią liczbą klatek i drutów kolczastych. O zadymie nie byłoby mowy...