Mecz z Czarnogórcami na Stadionie Narodowym był wyjątkowy. Ale nie dlatego, że we frajerski sposób niemal straciliśmy szansę na awans do mundialu (tak osłabionych i słabo grających zawodników z południa dawno nie mieliśmy okazji oglądać). Wyjątkowy był doping, który po raz pierwszy od zakończenia budowy warszawskiego obiektu mógł budzić podziw.

REKLAMA

Nie przekona mnie nikt, że podczas Euro, czy później spotkań z Anglikami i Ukraińcami na Narodowym atmosfera była taka, że ciary po plecach przechodziły. Sami mydliliśmy sobie oczy, komentatorzy telewizyjni zachwycali się niemrawymi i niezbyt częstymi okrzykami, które ograniczały się głównie do "Polska, Polska". Ba, sami zawodnicy, nieśmiało bo nieśmiało, ale z czasem zaczęli przebąkiwać, że nie do końca z dopingiem jest wszystko ok.

Powód był prosty - domowe mecze kadry postanowili odpuścić tzw. "kibole". Ci którzy na meczach ligowych tworzą wspaniałą atmosferę (czasami przekraczając bariery) przez jakiś bliżej nieokreślony konflikt i bojkot PZPN-u na reprezentację nie przychodzili. I to było widać. Zauważyli to też na samej górze, bo nasz piłkarski związek na mecz z Czarnogórą postanowił wprowadzić pewne zmiany. Spikera na Narodowym wspierał znany z obsługi spotkań Legii Warszawa Wojciech Hadaj (ten pomysł akurat nie wszystkim się spodobał); związek rozprowadzał też bilety na "sektor kibicowski" gdzie mieli zasiąść ci, którzy nie boją się zdzierać gardła przez 90 minut.

I ten pomysł wypalił. Może do ideału jeszcze trochę brakowało, ale niewielkiej grupce nie było łatwo przekrzyczeć się przez kilkadziesiąt tysięcy fanów, którzy nie zawsze byli chętni do współpracy. Jednak kiedy już po kilkudziesięciu minutach większość kibiców załapała o co chodzi - były momenty, w którym doping przypominał ten sprzed paru lat. Szkoda, że akurat przypadło to na ostatni jak na razie mecz kadry w Warszawie, ale liczę, że ten cały bojkot się skończy, a związek jeszcze bardziej będzie współpracował z tymi, którzy znają się na tworzeniu dopingu.

Bez konkretnego i jeszcze większego sektora "rozkręcaczy" się nie obejdzie i wpłynie to nie tylko na atmosferę meczu, ale i na grę naszych piłkarzy, która na razie jest taka jaki był ten piknikowy doping. Niemrawa.