Polscy siatkarze przed mistrzostwami Europy mają jasny cel. Chcą pojechać do Danii, gdzie zostaną rozegrane półfinały i finał tego turnieju. Okoliczności im sprzyjają.

REKLAMA

11 tysięcy biało-czerwonych kibiców w trójmiejskiej hali Ergo Arena - to główny atut Polaków w tych zawodach. Otwarcie mówił o tym kapitan naszej kadry Marcin Możdżonek, który zgodził się, że każdy inny wynik niż awans do 1/2 finału będzie uznany za porażkę. Bo od zespołu, który niemal co roku zdobywa medal na ważnej imprezie, nie możemy wymagać niczego innego.

Nie zgodzę się z moim redakcyjnym kolegą Patrykiem Serwańskim, który pisze o tym, że naszej reprezentacji może zabraknąć silnych charakterów Bartmana i Ignaczaka. Choć rzeczywiście to ci zawodnicy, jak mało którzy, potrafili w trudnych momentach pobudzić innych do walki, to wciąż mamy jednego ważnego lidera. Jest nim trener Andrea Anastasi, który udowodnił już, że nie boi się podejmować trudnych decyzji. Dlatego też wątpię, by presja miała tu jakiekolwiek znaczenie, bo Włoch - mimo ostatnich nie najlepszych wyników - zdaje się być wciąż skoncentrowany na tym jednym najważniejszym celu. Zresztą polskie piekiełko podgrzewało atmosferę tuż po przegranym turnieju Ligi Światowej, ostatnio o siatkarzach i oczekiwaniach jest nieco ciszej.

No i wierzę, że tym razem forma przyjdzie w odpowiednim momencie. Rok temu cieszyliśmy się z triumfu w LŚ, z wielką nadzieją oczekiwaliśmy Igrzysk, które zakończyły się spektakularną klapą. Teraz może być odwrotnie.