Prawie dwa lata temu na ławce naszej piłkarskiej reprezentacji usiadł Adam Nawałka. Zaczął źle. Od porażki 0:2 ze Słowacją. Jeszcze wtedy mecze kadry kojarzyły nam się głównie z męczarnią, drwinami z nieudanych akcji i brakiem sukcesów. Jakże inaczej jest teraz.

REKLAMA

To był wyjątkowy rok dla piłkarskich kibiców z Polski. Czternaście spotkań, jedynie dwie porażki z czego jedna poniesiona w ćwierćfinale Euro. W ćwierćfinale, nie w meczu otwarcia, meczu o wszystko, czy meczu o honor. Takich meczów nie było - był za to pierwszy od wielu lat sukces (choć piłkarze i trener głośno mówili, że mogło być jeszcze lepiej!) na dużej imprezie.

Jedyny kryzys, który mógł pokrzyżować szyki Nawałce został zażegnany na tyle szybko, że nie spowodował żadnych poważnych szkód poza stratą dwóch punktów w Astanie i nerwówką w meczu z Armenią. Selekcjoner uderzył później pięścią w stół i w Bukareszcie (gdzie miało być najtrudniej) nasi zagrali niemal perfekcyjne spotkanie.

Czepialscy i tak będą wytykać Nawałce "Hotel gate", ale obiektywnie patrząc na miniony rok (i całą kadencję Nawałki) nie da się ocenić go inaczej niż bardzo dobrze. To jednak niesie ze sobą coraz większe oczekiwania. Na razie biało-czerwoni radzą sobie z nimi bez problemów i są na dobrej drodze by w przyszłym roku kibice znów mogli oglądać takie obrazki: