Kilka dni temu wzburzeni Włosi, protestujący przeciw napływowi migrantów, mówili dziennikarzom: patrzcie, oni nie są ubodzy, każdy z nich ma smartfon w ręku. Obrońcy migrantów odpierali to mówiąc, że w dzisiejszych czasach smartfon jest przedmiotem powszechnym i nie świadczącym o zamożności. W tej potyczce słownej przeoczona została rzecz najważniejszą - to ten smartfon jest główną przyczyną masowej migracji do Europy.

REKLAMA

Międzykulturowe migracje - podobnie jak masowa turystyka, globalne rynki finansowe czy międzynarodowe korporacje - są produktem globalizacji. Dzięki zglobalizowanemu dostępowi do informacji, geograficzny dystans dzielący Wiedeń od Karaczi czy Sztokholm od Basry ulega niemal unieważnieniu. Młodzi mężczyźni (a ci stanowią ponad 2/3 migrujących) w krajach rozwijających się, karmieni są z ekranów swoich smartfonów obrazami zachodniego dobrobytu i swobody obyczajowej, a następnie, przy pomocy tych samych urządzeń dowiadują się, jakimi kanałami można dostać się do wymarzonego raju. Najsilniejsza i najprostsza jest informacja wizualna: teledyski z wyzywająco pięknymi piosenkarkami, błyszczące samochody na ulicach eleganckich miast i herosi piłkarskich boisk - to są treści, które chłoną godzinami młodzi wpatrzeni w ekrany swoich komórek. Wielokrotnie widuję ich w różnych krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej: pilnują swojego straganu z owocami, sprzedają napoje albo po prostu czekają, aż ktoś ich wynajmie do jakiejkolwiek pracy. Uwagę dzielą pomiędzy zakurzoną i nieciekawą rzeczywistość swoich miast i wiosek a ekran smartfonu, na którym oglądają bajkę o dobrobycie i swobodzie. Następnie, dzięki mediom społecznościowym otrzymują od swoich kuzynów bądź sąsiadów, którzy wyruszyli w drogę na zachód, obrazy ich nowego życia: czystych miast, szklanych domów czy nowo nabytych używanych samochodów. Życia, które zdaje się być nieporównywalnie lepsze niż to, które wiodą we własnym kraju. Potem siadają w kawiarni i dyskutują z kolegami, a przez smartfon zasięgają informacji, od tych, którym się udało: gdzie i jak można przekroczyć kolejne granice, którym przemytnikom można zaufać i czego wystrzegać się po drodze. Wtedy podejmują decyzję: lepsze życie jest w zasięgu ręki, skoro mojemu szwagrowi się udało, to i ja dam radę - myślą i ruszają w pełną niebezpieczeństw podróż. Mają ze sobą kilka drobiazgów, pieniądze i rzecz najważniejszą - telefon. Dzięki niemu będą mogli poradzić się bliskich, jaką trasę wybrać, zawiadomić o swoim powodzeniu bądź poprosić o pomoc. Będąc w łączności ze swoją rodziną, łatwiej przetrwają czas niebezpieczeństw i próby.

To właśnie dzięki rewolucji komunikacyjnej, która pozwala tanio i natychmiastowo przesyłać nie tylko informacje, ale i obrazy na wielkie odległości, obecny napływ migrantów rośnie i będzie rosnąć w postępie geometrycznym. Każdy migrant, który osiągnie cel - względne bezpieczeństwo i zamożność zapewniane przez europejskie państwa dobrobytu - przekazuje swoje doświadczenia kolejnym dziesiątkom: braci, kuzynów czy kolegów. Dlatego też, gdy kolejni migranci docierają do Grecji czy Włoch, nie zadowalają się osiągnięciem wrót Europy, lecz prą dalej: do tych krajów, które zapewnią im hojne świadczenia socjalne. Mając pełny dostęp do informacji, robią to samo, co racjonalni klienci, starający się wybrać pralkę czy parę butów: wybierają najkorzystniejszą ofertę.

Migracja do Europy jest więc nie tyle kwestią ekonomiczną, co kwestią więzi społecznej samopomocy podniesionych na poziom globalny. Wielodzietne i wielopokoleniowe rodziny migrujących myślą lokalnie, ale działają globalnie. Więzy krwi nakazują bezwarunkowe niesienie pomocy krewnym, a technologia komunikacyjna to umożliwia. Dlatego też, nie należy ulegać złudzeniu, że obecna fala napływu migrantów jest spowodowana wyłącznie określonymi czynnikami politycznymi na Bliskim Wschodzie i że ustanie sama z siebie. Prawdą jest, że konflikt w Syrii pozbawił możliwości bezpiecznego życia miliony ludzi i spotęgował falę migracji. Warto jednak pamiętać, że to dzięki nieskrępowanemu obiegowi informacji, przeszkody oddzielające w przestrzeni dwa światy: świat bogactwa i bezpieczeństwa od świata biedy i niepewności stały się nikłe, a motywacja by przekroczyć tę granicę - potężna. Ten stan potrwa aż do chwili gdy społeczeństwa europejskie podejmą decyzję o odtworzeniu fizycznych barier wokół kontynentu, co jak sądzę, nieuchronnie nastąpi.