Zakończone niepowodzeniem rozmowy pokojowe w Genewie nie wpłynęły w żaden istotny sposób na przebieg konfliktu ani nie przybliżyły jego zakończenia. Tym, co przynosi realną zmianę są natomiast zmiany na frontach wojny syryjskiej. Ofensywa sił reżimu, która od grudnia owocowała zwycięstwami sił walczących o utrzymanie prezydenta Asada u władzy, zbliża się do osiągnięcia swojego celu, jakim jest opanowanie północnej części kraju i odcięcie sił opozycyjnych od ich zaplecza w Turcji. Toczące się w ostatnim tygodniu rozmowy pokojowe, z perspektywy reżimu oraz Rosji i Iranu, były jedynie PR-ową przykrywką dla zwiększonego wysiłku bojowego rosyjskiego lotnictwa i irańsko-libańsko-irackich sił pro-reżimowych w północnej części prowincji Latakia i Aleppo. Wysiłek ten przyniósł objęcie kontrolą kluczowych, pogranicznych obszarów na północy i północnym-zachodzie kraju.

REKLAMA

Powyższe zmiany będą mieć strategiczne znaczenie dla dalszego przebiegu konfliktu. Mamy bowiem do czynienia z przesileniem strategicznym wojny domowej, która jest jednocześnie wojną zastępczą dla grupy mocarstw. Przesilenia takie, zbliżając jedną ze stron do zwycięstwa, mobilizują stronę przeciwną do zwielokrotnienia wysiłków w obronie status quo. Podobna sytuacja przesilenia strategicznego miała miejsce w lipcu i sierpniu 2015 r. - gdy pozycja reżimu była bardzo słaba, a upadek Damaszku wydawał się być na wyciągnięcie ręki. Wtedy, wspierające Asada Iran i Rosja zdecydowały się znacząco zwiększyć swoje zaangażowanie w konflikt, co zaowocowało wysłaniem tysięcy "ochotników" przez Iran (oraz zależne od niego milicje w Libanie i Iraku) oraz wejściem do walki rosyjskiego pułku lotniczego z bazy w Chmejmim. Podobnie jak wtedy perspektywa utraty Damaszku przez reżim, obecna możliwość utraty Aleppo przez opozycję może zmotywować jej zagranicznych patronów - Turcję i Arabię Saudyjską - do zwiększenia swojego zaangażowania w konflikt. Tego rodzaju sygnały pojawiają się w ostatnich dniach ze strony obydwu państw, a także ze strony Rosji, ostrzegającej Turcję przed konsekwencjami wysłania wojsk do Syrii.

Najbliższe dni pokażą, czy w wobec perspektywy zwycięstwa militarnego Iranu i Rosji na północy Syrii Turcja wybierze strategię konfrontacji, czy przeczekania. Wybierając konfrontację, Turcja musiałaby podjąć bezpośrednią interwencję na północy kraju, motywowaną zapewne względami humanitarnymi (ochroną ludności cywilnej). Interwencja wojsk tureckich mogłaby też przybrać postać "nieoznakowanej" interwencji "uprzejmych ludzi" lub "zielonych ludzików". Turcja wraz ze swoimi sojusznikami może wybrać też strategię przeczekania, wiedząc, że reżim ma ograniczone zasoby ludzkie, a o jego sile militarnej decyduje rosyjskie lotnictwo i irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Choć dziś zwycięstwo militarne sił reżimu wydaje się być w zasięgu ręki, to przykłady ostatnich wojen na Bliskim Wschodzie pokazują, że prawdziwym wyzwaniem nie jest pokonanie zidentyfikowanego przeciwnika, lecz utrzymanie terenu zamieszkałego przez niesprzyjającą populację. Owo utrzymanie pokoju i stabilności na odbitych przez reżim terenach będzie niewątpliwie wyzwaniem, biorąc pod uwagę nienawiść znacznej części sunnickiej populacji wobec alawickiego reżimu i jego rosyjskich oraz szyickich patronów. O ile Turcja nie zdecyduje się na bezpośrednią interwencję, to będzie próbowała działać podobnie jak Pakistan w czasie interwencji radzieckiej w Afganistanie, dostarczając zasoby dla wszelkiej insurekcji na terytorium sąsiadującego państwa. Reasumując, Turcja stoi dziś przed wyborem scenariusza interwencji, analogicznej do rosyjskiej akcji w na Krymie lub w Donbasie w 2014 roku albo scenariusza wspierania rebeliantów wedle wzorca pakistańsko-afgańskiego z lat 1979-1989.

Zupełnie inna jest optyka Rosji i Iranu. Państwa te stopniowo starają się realizować scenariusz analogiczny do działań Rosji w Czeczenii w latach 1999-2002. Jej pierwszą fazą jest interwencja zbrojna, która, dzięki zastosowaniu bombardowań lotniczych i zmasowanych ostrzałów artyleryjskich, odnosi powodzenie, kosztem ogromnych zniszczeń infrastruktury. Stosowanie taktyki spalonej ziemi ma dwa cele: po pierwsze - ogranicza straty wśród regularnych wojsk atakujących, narażonych na ataki nieregularnych sił przeciwnika w terenie zurbanizowanym. Po drugie, zmusza do masowej migracji ludność cywilną, sprawiając, że ruch partyzancki nie znajduje wśród niej oparcia, a sami cywile stają się skłonni do zaakceptowania każdego rozwiązania politycznego, które zapewni pokój. Równolegle z działaniami zbrojnymi toczone są - podobnie jak wcześniej w Czeczenii - działania propagandowe mające zdyskredytować i podzielić opozycję, pozbawiając ją znaczenia politycznego. Działając wedle scenariusza czeczeńskiego, Rosjanie i ich sojusznicy mają nadzieję, że po zakończeniu militarnej fazy operacji, nastąpi faza stabilizacyjna, kiedy zarówno ludność zniszczonego wojna kraju, jak i wspólnota międzynarodowa zaakceptują zwycięstwo sił przeciw-powstańczych, jako jedynej drogi do zapewnienia pokoju.

Przedstawione powyżej skrypty strategiczne przybliżają sposób zapatrywania głównych aktorów na cele i sposoby prowadzenia wojny syryjskiej. Ponieważ główne decyzje odnośnie przebiegu tej wojny już dawno nie zapadają w Damaszku, lecz w Moskwie, Ankarze, Rijadzie i Teheranie, wydaje się, że, poprawne rozeznanie motywacji i intencji pierwszoplanowych aktorów odpowiedzialnych za działania wojenne winno być krokiem wstępnym do wszelkich prób ich zakończenia. Ostatnie działania m.in. dyplomacji USA czytelnie wskazują na brak takiego rozeznania.