Zakończona w piątek bitwa o wschodnią część Aleppo – największego miasta Syrii - jest pierwszym dużym zwycięstwem opozycji od czasu zaangażowania się Rosji w konflikcie syryjskim. Ugrupowaniom nacierającym z oblężonego Aleppo oraz z terenów sąsiedniej prowincji Idlib udało się przerwać okrążenie wschodniej części miasta utrzymywane przez oddziały rządowe, ochotników irańskich, afgańskich i oddziały libańskiego Hezbollahu. Bitwa okazała się dotkliwą porażką sił reżimu, podkopując także pozycję jego zagranicznych protektorów – Rosji i Iranu. Kończy ona trwający przez ostatnie 12 miesięcy okres militarnej dominacji sił wspierających reżim w Syrii.

REKLAMA

Z perspektywy wojskowej, operacja wykazała, że oddziały opozycji nauczyły się skutecznie działać w warunkach rosyjskiego panowania w powietrzu. Rosyjskie bombardowania lotnicze nie były wystarczająco precyzyjne, by udzielić bliskiego wsparcia oddziałom zaangażowanym w walki miejskie. Odznaczające się wysoką skutecznością w takich warunkach wsparcie ogniowe śmigłowców nie znalazło zastosowania: Rosjanie wycofali śmigłowce z walk pod Aleppo po zestrzeleniu rosyjskiego Mi-8 w poniedziałek, 1 sierpnia. Okoliczności bitwy o wschodnie Aleppo stawiają wiele pytań odnośnie skuteczności dalszego zaangażowania sił zbrojnych Rosji w konflikcie syryjskim. O ile bowiem rosyjskie lotnictwo jest w stanie skutecznie niszczyć duże cele powierzchniowe - dzielnice miast czy wsie, to walki o Aleppo zakwestionowały jego zdolności zwalczania oddziałów mudżahedinów wyposażonych w broń przeciwlotniczą. Analiza strat lotniczych w ostatnich miesiącach wskazuje, że oddziały opozycji syryjskiej są w coraz większym stopniu wyposażone w przenośną broń przeciwlotniczą, co uniemożliwia bezpieczne operowanie śmigłowcom i samolotom na niższym pułapie. Dla Rosjan jest to czarny scenariusz, wywołujący echa porażki afgańskiej.

Bitwa o wschodnie Aleppo wykazała też bezprecedensową zdolność sił opozycyjnych do współpracy: wzięło udział około trzydziestu ugrupowań opozycyjnych, z których niektóre wprost przyznają się do swojej dżihadystycznej orientacji. Najważniejsze z nich - Dżabhat an-Nusra przed rozpoczęciem operacji formalnie zerwało więzy z Al-Kaidą i zmieniło nazwę na Dżabhat Fatah asz-Szam (Front Zwycięstwa w Lewancie). Organizacja ta pozostaje nadal w radykalnym ugrupowaniem salafickim propagującym dżihad ale formalne przecięcie więzów z Al-Kaidą ułatwiło współpracę z innymi grupami opozycji, w tym także z tymi wchodzącymi w skład Wolnej Armii Syryjskiej. Zwycięstwo w Aleppo w dalszej perspektywie może stworzyć to warunki, w których Fatah asz-Szam i jego lider Dżaulani staną na czele politycznej koalicji ugrupowań sprawujących władzę nad północnymi prowincjami kraju. Dominacja radykalnych islamistów przyniesie zapewne wprowadzenie tam rządów szariackich i ograniczenia praw mniejszości. Taki scenariusz - akceptowalny z perspektywy bliskowschodnich protektorów opozycji syryjskiej (Arabii Saudyjskiej, Kataru i Turcji) będzie stanowił problem polityczny dla USA i Europy.

Z perspektywy humanitarnej przerwanie okrążenia zamieszkałego przez ok. 250 tysięcy mieszkańców wschodniego Aleppo oddala perspektywę katastrofy humanitarnej. Do miasta dociera już zaopatrzenie z pozostającej pod kontrolą opozycji prowincji Idlib i z Turcji. Mieszkańcy od 2012 roku walczący z reżimem z ulgą przyjęli zwycięstwo rebeliantów. Jednak ewentualna dalsza ofensywa sił opozycji doprowadzi nieuchronnie do okrążenia i odcięcia zachodniej części miasta, znajdującej się pod kontrolą reżimu i sił kurdyjskich. Dzielnice te, zamieszkałe przez 500-700 tys. ludzi łączy od piątku z resztą terenów kontrolowanych przez rząd jedyna droga. W mediach społecznościowych pojawiły się doniesienia, że w obawie przed dalszą ofensywą rebeliantów, część funkcjonariuszy reżimu wraz z rodzinami zaczęło uciekać nią z miasta. W szczególności wśród Alawitów powszechne są obawy, że po zdobyciu zachodniej części miasta przez opozycję dojdzie do masowych morderstw. Dlatego, choć na chwilę obecną w Aleppo panuje spokój, to jest to spokój przed burzą.