To, że francuskim służbom bezpieczeństwa nie udało się zapobiec zamachowi, jest bardzo złą wiadomością. Służby te cieszą się opinią najlepiej przygotowanych w Europie do mierzenia się z problemem muzułmańskiego ekstremizmu. Po styczniowym zamachu na redakcję Charlie Hebdo francuscy szpiedzy i policjanci zostali wzmocnieni dodatkowymi środkami. Zamach z 13 listopada pokazał jednak, że były one niewystarczające. To sprawia, że w powietrzu wisi pytanie, jak z dżihadystami poradzą sobie inne, słabiej przygotowane państwa.

To, że francuskim służbom bezpieczeństwa nie udało się zapobiec zamachowi, jest bardzo złą wiadomością. Służby te cieszą się opinią najlepiej przygotowanych w Europie do mierzenia się z problemem muzułmańskiego ekstremizmu. Po styczniowym zamachu na redakcję Charlie Hebdo francuscy szpiedzy i policjanci zostali wzmocnieni dodatkowymi środkami. Zamach z 13 listopada pokazał jednak, że były one niewystarczające. To sprawia, że w powietrzu wisi pytanie, jak z dżihadystami poradzą sobie inne, słabiej przygotowane państwa.
W piątkowych zamachach zginęło 129 osób /SALVATORE DI NOLFI /PAP/EPA

Atak terrorystyczny w Paryżu nie był atakiem odosobnionego "samotnego wilka". Do jego dokonania potrzebna była dobra organizacja, determinacja i duże pieniądze. Innymi słowy, konieczna była organizacja działająca w sprzyjającym otoczeniu. Logicznym schematem wyjaśniającym funkcjonowania takiej grupy jest metafora "piramidy terroryzmu". Na jej szczycie są zamachowcy - terroryści, których w przypadku ostatniego zamachu było ośmiu. Ci faktyczni terroryści skupiają na sobie zazwyczaj uwagę mediów i służb bezpieczeństwa. Jednak aby mogli oni działać  konieczne jest wsparcie ze strony tzw. aktywnych członków organizacji, którzy nie biorą udziału w akcjach zbrojnych, ale zapewniają pieniądze, fałszywe dokumenty, wsparcie logistyczne i informacje. Takich osób zazwyczaj jest znacznie więcej niż samych zamachowców.  Aby jednak mogły one spokojnie wykonywać swoje zadania,  potrzebne jest przyzwolenie jeszcze szerszej "populacji wspierającej". Członkowie tej grupy nie biorą aktywnego udziału w przygotowaniach, jednak sympatyzują ze sprawą terrorystów i przymykają oko na przygotowania, które dostrzegają u swoich sąsiadów, współwyznawców czy członków rodzin.  Jak liczna była grupa "aktywnych członków" i które grupy stanowiły "populację wspierającą"  w przypadku zamachów w Paryżu to kwestie, które zostaną zapewne wyjaśnione w trakcie śledztwa. Wiedza ta nie przywróci już życia zabitym Paryżanom, może jednak uratować wiele następnych istnień ludzkich.

Uderzenie terrorystów na Paryż miało więc głęboki sens z punktu widzenia kalifatu. W wymiarze taktycznym organizacja wykazała, że jest w stanie uderzyć w sercu świetnie strzeżonej stolicy mocarstwa europejskiego. W wymiarze propagandowym, to co dla nas jest wielką tragedią, dla Państwa Islamskiego jest ogromnym sukcesem. Dzięki zamachowi  grupa będzie mogła przez kolejne lata rekrutować do swej organizacji zastępy fundamentalistów . Sposób postrzegania rzeczywistości przez dżihadystów, tak różny od europejskiego, dostrzec można w opublikowanym przez organizację  "Oświadczeniu o błogosławionym ataku w Paryżu przeciwko krzyżowemu narodowi Francji" , w którym Paryż określony został mianem "stolicy prostytucji i występku" oraz "wiodącym zastępy krzyża w Europie". Grupa ta, ogłaszając, że to Allah dał jej zwycięstwo, chwali się jednocześnie, że dzięki atakowi "udało się zasiać terror w sercach krzyżowców na ich własnej ziemi". Określenia wykorzystywane przez propagandę Państwa Islamskiego do opisu aktu terroryzmu, choć brzmią archaicznie w uszach Europejczyków, odzwierciedlają światopogląd dżihadystów, postrzegających świat w kategoriach ostatecznego starcia bojowników islamu z siłami zła.

Zastanawiając się nad przyczynami zamachu w Paryżu, należy także postrzegać go w perspektywie innych aktów terroru z ostatnich dni, do których przyznało się Państwo Islamskie: katastrofy rosyjskiego Airbusa oraz zamachu na szyickim przedmieściu Bejrutu. Ta ofensywa terrorystyczna wymierzona jest we wszystkich głównych wrogów Państwa Islamskiego, walczących coraz skuteczniej z organizacją w Syrii i Iraku: w Zachód, szyitów i Rosjan. Zamachy te sygnalizują zmianę strategii Państwa Islamskiego, które do tej pory koncentrowało się na poszerzaniu swojej bazy terytorialnej w Syrii i Iraku. Presja militarna wywierana na organizację na jej własnych granicach spowodowała w ostatnich dniach szereg porażek taktycznych wojsk kalifatu. Paradoksalnie, sukcesy w walce z Państwem Islamskim w Syrii i Iraku mogły przyczynić się do zmiany strategii przez grupę, która, w obliczu klęsk militarnych, zdecydowała się uruchomić spektakularne operacje terrorystyczne poza granicami. Operacje, które były prawdopodobnie przygotowywane od dłuższego czasu. To niepokojąca perspektywa, oznaczająca, że Państwo Islamskie zdołało zbudować wystarczające zasoby i struktury konspiracyjne, by działać nawet po porażce w swoim iracko-syryjskim mateczniku.