Indonezyjskim pasażerom feralnego lotu QZ8501 nie było dane dotrzeć do Singapuru. Okoliczności katastrofy w wodach Morza Jawajskiego jeszcze przez jakiś czas pozostaną niewyjaśnione. Możemy jednak przyjrzeć się samemu celowi tej podróży: wyspie, którą Malajowie i Indonezyjczycy tradycyjnie nazywają Pulau Ujong, co przetłumaczyć można jako "wyspa końca".

Dzisiejszy Singapur, pięciomilionowe miasto-państwo położone na wyspie u wejścia do Cieśniny Malakka zajmuje szczególne miejsce w wyobraźni zbiorowej mieszkańców Azji Południowo-Wschodniej. Ze swoim bogactwem i wysokim standardem życia jest on symbolem dobrobytu i szansy na poprawę losu. Dla setek tysięcy imigrantów z Indonezji, Filipin, Bangladeszu czy Birmy kupiecka republika jawi się raczej jako wyspa początku, gdzie można otrzymać dobrze płatną pracę i zdobyć środki na założenie rodziny. Rząd Singapuru z właściwą sobie skrupulatnością wyróżnia dwie kategorie przybywających tu do pracy obcokrajowców: kategoria "zagraniczni pracownicy" odnosi się do nisko wykwalifikowanej siły roboczej, zatrudnianej na budowach, w służbach komunalnych a także jako pomoce domowe. Druga kategoria "zagraniczne talenty" odnosi się do wysoko wykwalifikowanych specjalistów, zazwyczaj z Europy i USA, ale także z państw azjatyckich.

Uważna i przemyślana polityka imigracyjna Singapuru jest zrozumiała, gdy weźmie się pod uwagę, że dobrobyt państwa zbudowany został przez ciężką i efektywną pracę samych Singapurczyków i przybywających tu imigrantów. Będące dziś symbolem awansu cywilizacyjnego państwo u progu swej niepodległości nie rokowało dużych szans na sukces. Pozbawione zasobów naturalnych, położone na wyspie jedynie trzykrotnie większej od wyspy Wolin, do lat sześćdziesiątych utrzymywało się dzięki swojemu portowi i bazie wojskowej brytyjskiej marynarki. Po tym jak słońce zaszło nad imperium brytyjskim, Singapur zdecydował o niepodległej egzystencji i w ciągu trzech dekad zadziwił sceptyków, stając się nie tylko hubem handlowym pomiędzy Azją a Europą, lecz także jedną z najbardziej innowacyjnych gospodarek świata.

Wyspiarskie państwo od początku swojego niepodległego istnienia rządzone jest przez jedno ugrupowanie - Partię Akcji Ludowej. Jej założyciel, Lee Kwan Yew, uznawany za ojca singapurskiego sukcesu, stał się natchnieniem dla wielu autorytarnych przywódców w Azji. Przez ostatnią dekadę rządząca państwem partia pod przywództwem jego syna, Lee Hsien Loonga stara się prowadzić politykę nieco mniej restrykcyjną niż w latach poprzednich. Jej hasłem jest "demokracja uczynków". Jak każde hasło polityczne zawierające dookreślenie pojęcia "demokracja" (np.: "demokracja ludowa" czy "suwerenna demokracja"), także "demokracja uczynków" oznacza w praktyce deficyt demokratyczny. Nie budzi to jednak widocznego sprzeciwu mieszkańców miasta-państwa, akceptujących ograniczenia swobód politycznych w zamian za rozwój dobrobytu pod rządami Partii Akcji Ludowej. Synteza otwartości gospodarczej i ograniczenia swobód politycznych sprawiają, że dla moich chińskich studentów, przypadek Singapuru pozostaje ulubionym argumentem w trakcie dyskusji nad modelami ustrojowymi autorytaryzmu i demokracji.

Z perspektywy podróżnika przybywającego do miasta, Singapur ma wszystko to, co inne metropolie Azji: imponujące centrum pełne wieżowców, klimatyczne zabytki architektury kolonialnej i wydajny transport miejski, którym podróżuje wielorasowy, wielowyznaniowy tłum. Różnorodność tego ostatniego jest wyjątkowa nawet jak na warunki Azji Południowo-Wschodniej. Systemem kolejek rano podróżują zarówno tamilscy robotnicy budowlani jak i spieszący do korporacji Chińczycy i Sikhowie. Później na zakupy udają się indonezyjskie i filipińskie pomoce domowe. Za to po siedemnastej, gdy korporacyjny tłum wylega z wieżowców, zadziwia znaczna ilość Amerykanów i Europejczyków płynących szeroką rzeką do galerii handlowych i pubów. Pośród rodowitych Singapurczyków, chińskiego, malajskiego i hinduskiego pochodzenia, wieloetniczny przybysze z zagranicy znajdują warunki sprzyjające snuciu ich singapurskiego marzenia. Niestety, zabraknie wśród nich 162 pasażerów lotu QZ8501.