​Polscy piłkarze rozpoczynają dziś zgrupowanie przed meczami eliminacji mistrzostw świata z Czarnogórą i San Marino. Kadra Waldemara Fornalika przez kilka dni będzie trenować w Warce, a selekcjoner musi sobie odpowiedzieć na pytanie - kto i jak ma strzelać gole w meczu o wszystko.

Dziewięć punktów w sześciu dotychczasowych meczach eliminacji zdobyli polscy piłkarze. W tabeli zajmują dopiero czwarte miejsce. Prowadzi właśnie Czarnogóra, która w siedmiu spotkaniach uzbierała aż czternaście punktów. Oba zespoły spotkały się na początku eliminacji. Po prawdziwej bitwie w Podgoricy padł remis 2:2. W najbliższy piątek remis raczej pogrzebie polskie nadzieje na awans do mundialu w Brazylii.

Ten mecz po prostu trzeba wygrać, ale by wygrać, trzeba strzelać gole. Tymczasem niekwestionowany lider reprezentacji Robert Lewandowski nie zdobył bramki z akcji od czasu meczu otwarcia Euro 2012 z Grecją. Niektórzy wytykają napastnikowi słabą formę w meczach biało-czerwonych, ale problem Lewandowskiego z trafianiem do siatki ma źródło gdzie indziej. W Borussii piłkarz jest otoczony bardziej klasowymi kolegami, a drużyna stanowiąca monolit ma od lat wypracowane schematy, z których Lewandowski korzysta. W Dortmundzie wszyscy wiedzą gdzie stoi Lewandowski, a Lewandowski wie, skąd nadleci piłka. W reprezentacji jest to raczej wiedza tajemna.

Fornalik, mimo różnych prób ustawiania zespołu, nie odnalazł takiego systemu, który wykorzystałby naturalne, strzeleckie umiejętności gracza Borussii. A musi, bo jest na niego skazany. Nikt nie wyobraża sobie reprezentacji bez "Lewego", choć gwiżdżący kibice z Gdańska mają na ten temat być może inne zdanie. Przed meczem z Czarnogórą Lewandowski pozostaje jedynym pełnoprawnym napastnikiem w tej drużynie. Arkadiusz Milik i Artur Sobiech zmagają się z kontuzjami. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby... odpukać.

Przed Fornalikiem stoi jednak więcej problemów, które zresztą dotykały też poprzednie reprezentacje i poprzednich selekcjonerów. Nieźli zawodnicy nie tworzą dobrego zespołu. Co więcej, Fornalik ma nie tylko niezłych, ma po prostu dobrych, a czasem bardzo dobrych piłkarzy. Ale w stworzeniu reprezentacji dopada go ta sama niemoc, która skazała Franciszka Smudę na bycie głównym winowajcą klęski na Euro 2012. Trener z sukcesami w lidze, a dobry selekcjoner to w dzisiejszym futbolu zupełnie różne rzeczy. W fotelu selekcjonera reprezentacji musi siedzieć trener autorytet, który potrafi zmotywować piłkarzy tak, że ci pójdą za nim w ogień, nawet jeśli widzą się raz na miesiąc. Do tej pory Fornalik swojej charyzmy raczej nie ujawniał. Pora najwyższa, bo choć to początek szkoły, to dla reprezentacji dzwoni ostatni dzwonek.