Afera Amber Gold nie jest największą aferą finansową wszech czasów. Patrząc przez pryzmat liczby pokrzywdzonych nie jest nawet największą w Polsce. Na tak zwanej Pomocnej Pożyczce stracić miało blisko 70 tysięcy osób. Śledztwo trwa i na pewno jeszcze o nim usłyszymy, nawet jeśli sumy strat nie będą tak imponujące, jak w złotej aferze.

Afera Amber Gold nie jest największą aferą finansową wszech czasów. Patrząc przez pryzmat liczby pokrzywdzonych nie jest nawet największą w Polsce. Na tak zwanej Pomocnej Pożyczce stracić miało blisko 70 tysięcy osób. Śledztwo trwa i na pewno jeszcze o nim usłyszymy, nawet jeśli sumy strat nie będą tak imponujące, jak w złotej aferze.
Katarzyna P. podczas jednej z rozpraw ws. Amber Gold /Adam Warżawa /PAP

Otoczka, okoliczności i niewyjaśnione dotąd wątki sprawiają jednak, że gorączka amberowskiego złota szybko nie ustąpi. Łagodne podejście państwa do pana Marcina S., później P., wystawny tryb życia, samolot, lina, politycy, kinematografia i budynki sakralne... magiczne nazwisko Tusk (nie ważne, czy przed nim pada imię ojca czy syna), notatka ABW, prywatyzacja LOT-u, wreszcie kwestie obyczajowe wraz z  tajemniczym poczęciem dziecka za kratami... do tego zakaz publikowania treści zeznań świadków. To wszystko sprawia, że nakręcaniu emocji nie ma końca. Słyszę to dokładnie, gdy rozmawiam z pokrzywdzonymi przez państwo P. (tu - wedle uznania - można sobie dopisać - czy bardziej pokrzywdziło ich po prostu państwo polskie czy państwo P. - siedzący na ławie oskarżonych Katarzyna i Marcin). Można powiedzieć, że tym pierwszym "państwem" zajmuje się teraz sejmowa komisja śledcza. Tym drugim sąd.

Emocji nie ostudzi na pewno fakt istnienia... tajnej, internetowej grupy, w której rzekomo pojawiają się informacje z sądowego procesu i zeznania świadków. Kątem ucha - słuchu nie da się wyłączyć, nawet na sali sądowej - słyszałem o tym już z ust jednego z pokrzywdzonych (lub osoby za taką się podającej). Mężczyzna jakiś czas temu przestał pojawiać się w sądzie. Może to lepiej. Nie próbuje już przynajmniej odpowiadać za świadków na pytania, które zadają im strony lub sędzia. Później słyszałem o grupie od obrońców. No tak.. dyskredytowanie świadków widziałem na własne oczy nie raz, przy różnych sprawach. Zasłona dymna. Typowa strategia obrony - pomyślałem. Inaczej patrzę na to jednak, gdy dowiaduję się, że to świadek potwierdził taki fakt w zeznaniach. Świadek prokuratury dodajmy. Z relacji, jaką otrzymałem wynika, że osoba próbowała wycofać się z tych słów, jakby wyraźnie się czegoś bała. Nie wiem, czy to relacja wiarygodna, ale...

Po co ktoś tworzy tajną grupę z ograniczonym dostępem? Po co ktoś loguje się na stronę grupy przed pójściem do sądu? Skąd świadek - na przykład pracujący kiedyś w Amber Gold - ma wiedzę o sprawach, o których teoretycznie nie mógł wiedzieć? I raz jeszcze. po co w ogóle ta grupa? Nigdy o takim zachowaniu świadków wcześniej nie słyszałem.

Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której sąd uniewinnia od oszustwa Marcina i Katarzynę P. Nie można jednak odmówić zdolności i zaangażowania prawnikom, którzy ich bronią. Dobrzy prawnicy, gdy nie mogą dowodami wybronić klienta, nierzadko kwestionują prawidłowość przebiegu samego procesu. I nie raz sądy drugiej instancji przyznają im rację i zwracają sprawę do ponownego rozpatrzenia. Po co ułatwiać zadanie obrońcom? Nawet jeśli grupa nie popełnia przestępstwa obrońcy już mają argument w grze o prawidłowość postępowania. Dobrze, że sąd nie zbagatelizował informacji przekazanych przez świadka. Warto jak najszybciej wyjaśnić kto z kim, o czym i dlaczego.