Proces motorniczego tramwaju, który w zeszłym roku miał kolizję z limuzyną Służby Ochrony Państwa ruszył w piątek przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe. Mężczyzna odpowiada za wykroczenie. Według policji, nie zachował należytej uwagi i spowodował zagrożenie w ruchu. Motorniczy uważa zarzut za pozbawiony sensu. "Po części to sprawa polityczna. Odczułem to na przesłuchaniach" - zaznacza w rozmowie z RMF FM.

Chodzi o kolizję, do której doszło 30 marca 2019 roku. Tamtego dnia odbywała się w Gdańsku wyborcza konwencja Prawa i Sprawiedliwości. Należące do Służby Ochrony Państwa BMW serii 7 zderzyło się z tramwajem. Do kolizji doszło we Wrzeszczu, przy Alei Grunwaldzkiej. To główna arteria miasta, wzdłuż której biegnie torowisko. Kierowca SOP skręcał w lewo, na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną. W rządowej limuzynie nie było ochranianej osoby, a jedynie kierowca. 

SOP cofał na skrzyżowaniu

W dniu 30.03.2019 roku około godziny 14:47 w Gdańsku na skrzyżowaniu ul. Al. Grunwaldzka z ul. Żołnierzy Wyklętych spowodował zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym w ten sposób, że kierując tramwajem marki Kessel nr boczny 1162, jadąc torowiskiem ul. Al. Grunwaldzka w kierunku ul. Jaśkowa Dolina na skrzyżowaniu z ul. Żołnierzy Wyklętych nie zachował szczególnej uwagi oraz nie dostosował prędkości jazdy do warunków ruchu, w wyniku czego wjeżdżając na skrzyżowanie uderzył w cofający na skrzyżowaniu pojazd marki BMW o nr rej. WD 98068 uszkadzając go, czym spowodował straty w mieniu - tak dokładnie brzmi zarzut z Kodeksu Wykroczeń, jaki motorniczemu tramwaju przedstawili policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

W piątek przed sądem pan Patryk, motorniczy z 6-letnim stażem, pracujący w miejskiej spółce Gdańskie Autobusy i Tramwaje, nie przyznał się do winy. Jak tłumaczył, gdy wjeżdżał na skrzyżowanie miał zielone światło i wolny przejazd. Gdy zbliżał się do skrzyżowania widział auto marki BMW, ale ono przejechało przez torowisko i zdążyło je opuścić. Według motorniczego miał on około pół metra zapasu do tego auta i mógł swobodnie pokonać skrzyżowanie. Gdy dojeżdżał do miejsca, na wysokości którego stało auto SOP, zauważył, że zapaliły się w nim światła cofania. Wtedy, które nie zdążyło opuścić skrzyżowania, cofnęło się i tyłem uderzyło w bok tramwaju, w przednie drzwi na wysokości kabiny motorniczego. Motorniczy powiedział także, że nie ma pojęcia dlaczego samochód SOP cofał się na skrzyżowaniu.

Na początku nie miałem pojęcia, że to jest samochód Służby Ochrony Państwa. Całkiem inaczej sobie to wyobrażałem, w momencie jak doszło do kolizji. Jak już zobaczyłem z kim mam kolizję, to się domyśliłem, że nie będzie łatwo. Po pierwszej rozmowie z tym panem już się spodziewałem. Nie była to przyjemna rozmowa. On miał swoje racje, ja miałem swoje. Nie czuję się tutaj winny - powiedział RMF FM po pierwszej rozprawie pan Patryk.

Jak dodał nie miał żadnej możliwości uniknięcie tej kolizji i nie rozumie dlaczego przedstawiono mu zarzut. Choćby z racji tego, że na skrzyżowaniu nie wolno cofać. W miejscu, w którym doszło do kolizji obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km/h. Z akt sprawy wynika, że tramwaj poruszał się z prędkością 56 km/h. Dla mnie policja - mówiąc za przeproszeniem - policja zrobiła w taki sposób, żeby była moja wina - mówił RMF FM pan Patryk.

Jedna kolizja, dwie osobne sprawy

Zdaniem motorniczego cała sprawa ma częściowo charakter polityczny. Po części to sprawa polityczna. Odczułem to na przesłuchaniach, w zarzutach. Jak ładnie wszystko jest układane, żeby było wbrew mnie, że ja jestem winny. A jestem 100 proc. niewinny, bo nie mam na to wpływu żadnego, że ktoś mnie uderza z prawej strony, do tego jeszcze cofając - mówi RMF FM pan Patryk. Jak dodał obawia się przede wszystkim tego, że w przypadku uznania go winnym, mógłby zostać obciążony kosztami naprawy uszkodzonych pojazdów.

O przedstawienie motorniczemu zarzutów z kodeksu wykroczeń pytaliśmy gdańską policję w marcu tego roku. Ta tłumaczyła wtedy, że kierowca SOP także został uznany winnym i obciążono go mandatem. Sprawa motorniczego została jednak wtedy wyłączona do osobnego postępowania i to w nim motorniczy usłyszał zarzut. Jak tłumaczyła policja takie decyzje podjęto po analizie opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego, który sporządzał opinię w tej sprawie.

Przeprowadzone czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie, powołanie biegłego sądowego z zakresu badań wypadków drogowych oraz sporządzona przez niego opinia pozwoliły na przedstawienie zarzutu popełnienia wykroczenia kierowcy bmw. Mężczyzna przyznał się do winy oraz przyjął nałożony na niego mandat karny w wysokości 350 zł za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Na podstawie opinii biegłego funkcjonariusze wyłączyli materiały sprawy i w odrębnym postępowaniu przedstawili motorniczemu zarzut spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym oraz nałożyli na niego mandat karny w wysokości 350 zł. Mężczyzna skorzystał z przysługującego mu prawa do odmowy przyjęcia mandatu, co oznacza, że sprawa trafi do sądu - mówił RMF FM asp. Mariusz Chrzanowski z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

Sąd uznał jednak, że potrzebne są uzupełniające zeznania ze strony biegłego, który sporządzał opinię. Biegły został wezwany na świadka. Zeznań przed sądem jednak nie złożył. To dlatego, że sąd chciał przepytywać biegłego zarówno w obecności motorniczego jak funkcjonariusza SOP, który prowadził limuzynę. Nie było to jednak możliwe. Kierowca należącego do SOP BMW nie stawił się dziś w bowiem sądzie w Gdańsku. Jego wezwanie na rozprawę nie zostało nawet odebrane. Być może przesłuchanie biegłego, w obecności obu stron kolizji, uda przeprowadzić się w październiku. Dopiero wtedy zaplanowana jest kolejna rozprawa.

Brakujące dowody?

Jak tłumaczy pełnomocniczka pana Patryka biegły nie mógł zeznawać również z powodu wniosku dowodowego, który złożony został dziś w sądzie. Chodzi o uzupełnienie zgromadzonego materiału dowodowego, który trafił wraz z aktami sprawy do sądu. Obrona chce, aby w aktach sprawy znalazł się także rejestrator prędkości z tramwaju, a także nagrania z kamery autobusu, która zarejestrowała wydarzenia z końca marca.

Przede wszystkim wniosek o udostępnienie monitoringu i tak zwanej czarnej skrzynki z tramwaju, który prowadził obwiniony. Te wnioski dowodowe zdecydowanie będą miały wpływ na przebieg postępowania i ostatecznie na wyrok. W ocenie obrony absolutnie będą one prowadzić do tego, że nasz klient jest niewinny. Niestety świadek dzisiaj - pomimo wezwania - bez usprawiedliwienia nie stawił się. Stawił się biegły, ale nie mógł on złożyć swojej uzupełniającej opinii  - mówi RMF FM Karolina Zawadzka z Kancelarii Adwokackiej SCPB, która pro bono reprezentuje pana Patryka przed sądem.

Pełnomocniczka motorniczego przyznała, że jest zdziwiona, że wszystkie dowody, które są w aktach sprawy nie trafiły do sądu. W jej ocenie opinia samego biegłego w tej sprawie jest dwuznaczna.

Obwiniony motorniczy przyznał, że w jego pracy kolizje to zdarzenia, które się zdarzają i trzeba się z tym liczyć. Jak mówił miał ich już kilka, nigdy nie został jednak obciążony jakimikolwiek zarzutami, nigdy też -  jak mówił przed sądem - nie miał nawet spornej sytuacji w przypadku kolizji.